Satyrycy odmówili udziału w kabaretonie na opolskim festiwalu, bo organizatorzy zakazali im śmiać się z władzy. Mówią, że nadeszły czasy gorsze niż cenzorskie. Bo cenzor przynajmniej mówił, z czego wolno się śmiać, a dziś telewizją rządzi spanikowana ekipa, która tego nie wie, więc na wszelki wypadek tnie wszystko.
Tak donosi ,,Nowa Trybuna Opolska’’. A premier odpowiada, że w to nie wierzy. Premier nie wierzy, iż odzyskana przez niego telewizja boi się mu narazić. Ale premier wierzy w to, co o nim mówią i piszą satyrycy. Chyba wierzy, iż jest ,,polskim kartoflem’’, jak go nazwała niemiecka prasa. Bo się obraził i wraz z bratem wywołał dyplomatyczną wojenkę.
Jedyny dozwolony żart, którego akceptację wymusili na premierze specjaliści od kreowania wizerunku, to porównanie do kaczki. Jesienią premier z nadętą miną wołał nad stawem do kaczek: taś, taś taś, a do widzów apelował: - Karmcie kaczki. To miał być żart? Chyba tylko premier w to uwierzył.
Satyrykom pozostanie więc odmienianie ,,kaczek’’ przez wszystkie przypadki. Jak to kaczki w kaczystanie wprowadzają kaczyzm, czyli jak kaczka zakwacze, to po kaczemu znaczy: kwakać. Byle się nie śmiać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?