Wydawało się, że Lechia, czując wagę pojedynku pokaże, na co ją stać. Tymczasem przez 60 minut nasi oddali na bramkę rywala jeden strzał! Spisywali się słabo, nie potrafili przytrzymać piłki, a kiedy trzeba, mądrze i szybko ją rozegrać. Uporczywie próbowali podawać górą do Michała Kojdera, który niższy od obrońców nie miał szans, by coś z tym zrobić. Gospodarze też nic nie pokazywali. Stąd przez godzinę oglądaliśmy tragiczną kopaninę. Czemu Lechia grała tak fatalnie? Zapowiadano, że wiosną zobaczymy nową jakość. Walkę, fajny futbol i zwycięstwa. Nic z tego. Odnosi się wrażenie, że większość zawodników nie tylko się nie rozwija, ale wręcz cofa. Efekty to głupie porażki i kartki. Właśnie kartki. Od 60 do 70 minuty Lechia straciła trzech zawodników. Najpierw w 60 min Karol Haraś przed wykonaniem rzutu rożnego przepychał się w polu karnym z Krzysztofem Kmieciem. Sędzia pokazał obu żółte kartoniki, ale Haraś jedną już miał! Graliśmy w dziesiątkę. W 69 min zawodnik gospodarzy teatralnie padł w polu karnym, a Michał Sucharek zwrócił sędziemu uwagę na ten fakt. Piłkarz zarzekał się, że nie użył wulgarnego określenia, w protokole arbiter jednak zapisał, że tak. Sucharek zobaczył drugą żółtą, czerwoną i powędrował do szatki. Lechia w dziewiątkę. W 70 min Rafał Duchnowski wyciął rywala. To był brutalny faul, za który zobaczył "czerwo". Lechia w ośmiu.
Pytanie, po co przepychać się z przeciwnikiem, kiedy ma się żółtą kartkę? Czy nie lepiej w nerwowym momencie, też mając na koncie ,,żółtko", nie zwracać uwag sędziemu? Czy wreszcie, jak można bezmyślnie wyciąć rywala, atakując jego nogi, a nie piłkę? Te pytania pozostają otwarte. I właśnie mając o trzech mniej zielonogórzanie wreszcie zasłużyli na pochwałę. Bo walczyli, bronili bezbramkowego remisu. Robili, co mogli. Tych ośmiu, którzy byli na boisku pokazało charakter. I prawie się udało. Gdyby Bartoszowi Śpiączce nie wyszedł strzał życia pewnie dowieźliby remis do końca. W doliczonym czasie cały zespół pobiegł w pole karne gospodarzy, bo wykonywaliśmy rzut rożny i wtedy Polonia zdołała podwyższyć. To, że rywal mając przewagę trzech zawodników wygrał z takim trudem, dowodzi, że Lechia spokojnie mogła zdobyć trzy punkty. I nie ma, co zrzucać winy na sędziego (choć, przynajmniej jedna z tych kartek była kontrowersyjna), bo przez godzinę nie pokazaliśmy dosłownie nic. A był to mecz o życie....
POLONIA NOWY TOMYŚL - LECHIA ZIELONA GÓRA 2:0 (0:0)
Bramki: Śpiączka (87) i Onyekachi (90)
POLONIA: Krakowiak - Kmieć, Ozimek, Fijołek, Sidorowicz - Adamczewski (od 75 min Kraczkowski), Śpiączka (od 90 min Korczyński), Wolkiewicz, Onyekachi - Wicher (od 46 min Maksymow), Paździerski (od 80 min Pawlaczyk).
LECHIA: Dłoniak - Górski, Sucharek, Topolski, Brzykcy - Haraś, Niewiadomski (od 90 min Lewicki), Małecki (od 66 min Duchnowski), Dorniak - Figiel, Kojder.
Czerwone kartki: Duchnowski, Haraś, Sucharek (dwaj ostatni za drugą żółtą); żółte: Wicher, Kmieć, Kraczkowski, Niewiadomski. Sędziował Artur Aluszyk (Police). Widzów 200.
OKIEM TRENERA
Mirosław Zelisko (Lechia):
- Był to mecz, w którym na boisku nie odgrywali głównych ról piłkarze, ale sędzia. W sumie dobrze, że udało nam się dokończyć to spotkanie. Punkty były obu drużynom bardzo potrzebne. Dostaliśmy w drugiej połowie trzy czerwone kartki, które zmieniły obraz pojedynku. Gratuluję trenerowi gospodarzy, że potrafił wykorzystać nasze osłabienie. Uważam, że przynajmniej dwie z tych kartek były pokazane pochopnie. Moi zawodnicy w każdym meczu podchodzą z sercem do tego, co robią. Naszym problemem jest to, że nie potrafimy zagrać dwóch dobrych kolejnych spotkań. Przecież gdybyśmy się tu zaprezentowali tak jak ostatnio z Zagłębiem Sosnowiec, to wyjechalibyśmy z trzema punktami i trzema albo czterema bramkami na koncie. Ale tak to już jest w przypadku zespołów złożonych z młodych zawodników.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?