MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lekarka: w szpitalu źle się dzieje. Szpital: bez komentarza!

(tr)
Podczas sobotniej konferencji lek. Małgorzata Marczewska z kalendarzem w dłoniach prezentowała ile miała dyżurów i kiedy.
Podczas sobotniej konferencji lek. Małgorzata Marczewska z kalendarzem w dłoniach prezentowała ile miała dyżurów i kiedy. Tomasz Rusek
Małgorzata Marczewska zarzuca dyrekcji szpitala tolerowanie, a nawet prowokowanie nieprawidłowości w działalności lecznicy. Dziś ogłosiła to na konferencji prasowej. Szpital wydał w tej sprawie krótkie oświadczenie.

Rezydentka oddziału chorób wewnętrznych najpierw udzieliła wywiadu portalowi natemat.pl, a dziś zorganizowała spotkanie w bibliotece. Podczas emocjonalnej konferencji prasowej M. Marczewska była w stroju lekarza, ze stetoskopem na szyi (przebrała się przed rozpoczęciem spotkania z dziennikarzami). Podkreślała, że funkcjonowanie placówki w czasie, gdy w niej pracowała, było takie, że ,,wołało o pomstę do nieba".

Powtórzyła zarzuty z wywiadu: problemy z dokończeniem specjalizacji, pomawianie jej, sugerowanie choroby psychicznej, obsadzanie dyżurów na SORze osobami bez niezbędnych kwalifikacji (ona też miała je pełnić, choć nie ma wystarczających umiejętności), a nawet (cytujemy za natemat.pl), bagatelizowanie poważnych wydarzeń. "Miałam przypadek, kiedy karetka przywiozła nieprzytomną kobietę. Osoby z karetki, które widziały w jakich okolicznościach przebywała, miały podejrzenia, że mogła być zgwałcona.

Ale to powinien ocenić ginekolog i ewentualnie policja, ja się na tym nie znam. Dzwoniłam do lekarzy specjalistów z tej dziedziny, aby uzyskać informację o procedurze w takiej sytuacji. Ginekolog nie chciał mi udzielić informacji, i jeden i drugi dyżurny nawet nie raczył ze mną rozmawiać przez telefon. Jedynie położna starała mi się pomóc. Ginekolodzy to zlekceważyli. Jak widać, podejrzenia gwałtów są również lekceważone w tym szpitalu" - czytamy w wywiadzie.

Dyrektor szpitala Marek Twardowski wczoraj późnym wieczorem wydał oświadczenie w tej sprawie. Odnosi się w nim głównie do poruszonego przez lekarkę problemu ze zdobyciem specjalizacji.Nie komentuje innych zarzutów. W piśmie czytamy:

"Pani Małgorzata Marczewska jest lekarką rezydentką na Oddziale Chorób Wewnętrznych Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wlkp. Dyrekcja szpitala posiada informacje, że Pani Marczewska ma konflikt z wieloma lekarzami posiadającymi specjalizacje z chorób wewnętrznych. Odmówili oni pełnienia funkcji kierownika specjalizacji tej młodej lekarki po tym, jak jej dotychczasowy kierownik zrzekł się tej funkcji 1 czerwca tego roku.

O konieczności znalezienia dla niej nowego dyrekcja szpitala poinformowała Lubuski Urząd Wojewódzki. Mimo, że od tego czasu pani Marczewska nie posiada kierownika specjalizacji, nadal jest pracownikiem Szpitala Wojewódzkiego.
Dyrekcja nie zamierza komentować żadnych wystąpień Pani Marczewskiej , a jeżeli formułuje ona jakieś konkretne zarzuty, to powinna je skierować do odpowiednich służb.

Problem dotyczący dalszej ewentualnej pracy Pani Marczewskiej w Szpitalu Wojewódzkim w Gorzowie polega przede wszystkim na tym , że nie ma chętnego lekarza internisty, który chciałby się podjąć prowadzenia jej specjalizacji. Szpital nie posiada żadnych narzędzi prawnych, aby jakiegokolwiek lekarza zatrudnionego w szpitalu przymuszać do kierowania jakąkolwiek specjalizacją".

Przypomnijmy: problemy na SORze opisywaliśmy już ponad pół roku temu - w listopadzie 2012 r., po sygnałach, że na oddziale są lekarze - rezydenci czy inni, którzy nie powinni tam pracować, bo nie mają właściwych kwalifikacji. Jednak kontrole pokazały, że formalnie wszystko było jak trzeba: SOR zabezpieczali bowiem rezydenci po drugim stopniu specjalizacji, co jest dozwolone. Dyr. Twardowski wprost mówił wówczas o ogromnych problemach kadrowych. W styczniu na łamach ,,GL" przyznał: - SOR sam może się zlikwidować. Lekarze nie chcą tu pracować, chociaż mogą zarobić nawet 1,8 tys. zł za dyżur.

Ale wtedy padały riposty: - Lekarze nie chcą tam pracować, bo nie można się dogadać z dyrektorem. Do września, października SOR jeszcze normalnie funkcjonował, ale dyrektor najpierw wszystkich pozwalniał, a jak odchodzili, to powiedział, że ewentualnie mogą zostać - usłyszeliśmy w styczniu (!) od osoby związanej ze szpitalem. Teraz te same zarzuty powtarza lek. M. Marczewska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska