Przypomnijmy. Do zdarzenia doszło wieczorem, 5 grudnia, na Trasie Północnej w Zielonej Górze. Lekarz rodzinny z Zielonej Góry i radny miejski Robert S. prowadził po pijanemu. Na widok policjantów zatrzymał się. Po chwili zaczął cofać i wjechał w zatoczkę. Tam wysiadł z auta i zaczął uciekać. Gdy policjantom udało się go schwytać, był na tyle agresywny, że musiał zostać skuty kajdankami. Badanie alkomatem wykazało 0,7 promila alkoholu.
Jak poinformował nas w czwartek (21 grudnia) rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze Zbigniew Fąfera, wydane zostało postanowienie o przedstawieniu zarzutów wobec Roberta S., ale zarzuty te nie zostały mu jeszcze ogłoszone. Robert S. został wezwany na przesłuchanie i przedstawienie zarzutów. Formalnie oznacza to, że Robert S. ma już status podejrzanego i w najbliższym czasie ogłoszone będą mu następujące zarzuty:
- art. 178 a par 1 kk - kierowanie pojazdem mechanicznym pod wpływem alkoholu,
- art. 224 par. 2 kk w związku z art. 222 par 1 kk - (naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy policji oraz wywieranie wpływu przemocą na czynności urzędowe tych funkcjonariuszy) - zagrożenie do 3 lat pozbawienia wolności.
Roberta S. czekają teraz poważne kłopoty. Radnemu za prowadzenie po pijanemu grozi kara do dwóch lat więzienia. Może stracić prawo jazdy nawet na 15 lat i zapłaci grzywnę nie niższą niż 5 tys. zł. Radny nie ma już prawa jazdy. Zatrzymali mu je policjanci. Za znieważenie policjantów grożą mu trzy lata więzienia.
Ponadto Robertowi S. grozi wydalenie z szeregów Platformy Obywatelskiej. - Każdy kto łamie zasady prawa musi ponieść konsekwencje. Nie ma w partii miejsca dla osób łamiących prawo – tłumaczył nam ostatnio Waldemar Sługocki, senator PO, szef partii w regionie lubuskim.
Przypomnijmy, że to nie pierwszy wybryk znanego zielonogórskiego lekarza.W 2007 r. Robert S., ówczesny radny sejmiku lubuskiego i rzecznik Porozumienia Zielonogórskiego, w nocy z piątku na sobotę spał na ławce na rynku w Zielonej Górze. Podeszli do niego policjanci, który chcieli zapytać co się stało. Mieli nawet zabrać go do domu. Wyszło inaczej. Radny stał się agresywny do tego stopnia, że policjanci musieli go obezwładnić. Nie dość, że ich obrażał, to jeszcze groził zwolnieniem z pracy powołując się na znajomość ze Zbigniewem Ziobrą.
Usłyszał zarzuty znieważenia i grożenia policjantom. Złożono wtedy wniosek o skazanie go w trybie 24-godzinnym. Prokuratura jednak zdecydowała, że potrzebne są badania psychiatryczne. Robert S. tłumaczył wtedy posłowi Jerzemu Maternie, że wyszedł około godz. 24.00 z lokalu, zadzwonił po żonę, usiadł na ławce i już nic nie pamięta. Obudził się skrępowany i poobijany w izbie wytrzeźwień.
Zarząd Lubuskiego Porozumienia Zielonogórskiego poinformował, że Robert S. nie jest członkiem ani Związku, ani Federacji Porozumienie Zielonogórskie od kwietnia 2008 roku - wtedy z tej organizacji został usunięty.
Zobacz też: Pijany lekarz dyżurował w szpitalu w Opocznie. Miał 2,6 promila alkoholu w organizmie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?