Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lewusy

Andrzej Flügel 68 32 48 806 [email protected]
fot. Archiwum
Wszystkim tym, którzy pytali mnie ostatnio, co sądzę o Legii po jej blamażu z Wisłą, odpowiadałem tak samo: proszę, nie pytajcie mnie już o nich i nie proście o ocenę tego meczu.

Tu też nie zamierzam specjalnie tematu rozwijać. Powiem tyle. Kibicuję im od ponad 30 lat (wiem, że niektórzy uważają to za rodzaj zboczenia, ale cóż na to poradzę?) i nigdy nie byłem tak wściekły jak w sobotę. I nie za porażkę, czy jej rozmiar, ale za odpuszczenie, olanie fanów i pokazanie im wała przez zawodników. To straszne.

Dla wszystkich znakomicie opłacanych zawodowców, którym się nie chce, mam radę: popatrzcie po niższych ligach, jak tam się walczy. Mam przykład z naszej okolicy. Wolsztyniak Wolsztyn spadł przed rokiem do drugiej ligi piłkarzy ręcznych. Pojechał na pierwszy mecz, gdzie musiał oddać walkowera, bo ktoś, gdzieś zawalił i zawodnicy nie mieli ważnych badań lekarskich. Potem wygrał 23 spotkania po kolei! Po prostu rozwalił ligę. To nie koniec. W ostatnim grał w Lesznie z zespołem, który w przypadku zwycięstwa mógł zająć drugie, premiowane barażem, miejsce. I co? Nic. Wolsztyniak przyjechał, zobaczył i zwyciężył. A mógł mieć ten mecz już gdzieś... O to właśnie chodzi. Zespołowi, który nie pęka, walczy i nie odpuszcza można wiele wybaczyć. Słabszą formę, jakieś błędy czy porażkę. Ale nygusom i leniuchom? Nigdy.

Rosną u nas nowe stadiony i tylko wypada się z tego cieszyć. Do Warszawy, na inaugurację nowego obiektu przy Łazienkowskiej przyjeżdża Arsenal. Mam tylko nadzieję, że w Legii zostanie jak najmniej nieudaczników z pojedynku z Wisłą. W przeciwnym razie Łukasz Fabiański, nawet w formie w jakiej był ostatnio, może miedzy słupki zabrać jakąś gazetę. Żeby się nie nudzić.

Pytany jestem także notorycznie, co sadzę o Falubazie. Otóż nic. W zalewie tłumaczeń czemu jest jak jest, prób dojścia do przyczyn, z elementami paniki przed tym co będzie dalej, pewnie nie wymyśliłbym czegoś oryginalnego. Uważam jednak, że za długo biegano z wyprężoną klatą po zdobyciu mistrzostwa i trochę za długo świętowano. U innych w głowach był już nowy sezon, a u nich ciągle tamten, wspaniały. I jeszcze jedno. Teraz, kiedy są kłopoty, okaże się kto jest prawdziwym kibicem, a kto na fali euforii podłączył się tylko do sukcesu. Jak się zdaje, tych, którzy już chcą głowy trenera, prezesa i kogo tam jeszcze, mówiąc: ,,wiedzieliśmy, że tak będzie" trzeba szukać w tej drugiej grupie. Na szczęście prawdziwi fani nigdy nie opuszczą swego zespołu, obojętnie jak mu idzie i w jakiej jest lidze. Oni zawsze wierzą w swoją drużynę. I właśnie dla nich warto walczyć.

Nerwowo zrobiło się w niższych klasach. Ale tak jest zawsze w maju. Wiadomo, zaczyna się długi finisz. Kto nie nazbierał za mało punktów, teraz stara się nadrobić, dogonić rywali i jeszcze powalczyć. A wówczas pojawia się nerwówka, sypią się składy, zawodnicy łapią kartki. Opowiadał mi jeden działacz jak przed meczem wstawili do składu lewego gościa, zobaczyli, że rywale też mają takiego. Nie otwierali więc gęby. Ale niespodziewanie sędzia znał oba zespoły, coś mu nie pasowało i zarządził sprawdzanie. Oczywiście odkrył obu lewusów. Z kolei ostatnio w słubickiej klasie B sędzia musiał przerwać mecz. Czemu? Pokazał zawodnikowi jednej z drużyn czerwoną kartkę, a ten mu ją zabrał...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska