MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Liczyła w pamięci

DARIUSZ CHAJEWSKI (68) 324 88 36 [email protected]
Księgowa, zajmująca się oświatą w Dąbiu, pracowała praktycznie poza kontrolą, nie prowadziła nawet dokumentacji. Mówi się o 1,3 mln strat, na które naraziła gminę, ale dokładnej sumy nie zna nikt.

- Boże, przecież ona brała nasze pieniądze jak swoje - złapał się za głowę jeden z sołtysów. - Mogła nakraść miliony.
- Wstyd, wstyd na całą Unię Europejską, a może i jeszcze dalej - wtórował mu radny.
W piątek na nadzwyczajnym posiedzeniu spotkała się rada gminy Dąbie. Większość radnych powód spotkania poznała z "GL". Zajmująca się pięcioma gminnymi szkołami księgowa uszczupliła gminną kiesę o co najmniej 1,3 mln zł. Tyle wynoszą zaległości gminy wobec ZUS. Księgowa najprawdopodobniej zagarnęła ZUS-owskie składki nauczycieli i innych pracowników oświaty za rok 1999 oraz częściowo za lata 2000 i 2001.

Liczyła w pamięci

Okazuje się, że określenie "co najmniej" jest zupełnie uzasadnione. Wyniki pobieżnego przeglądu dokumentów księgowych przedstawiła w piątek skarbnik Dąbia. Przegląd musiał być pobieżny, gdyż znaczną część dokumentacji zajęli prokuratorzy i policjanci, a urzędnicy zapomnieli ją skopiować. Zresztą nie było tego wcale tak dużo. Bowiem księgowa prowadziła buchalterię tak dalece kreatywną, że tak naprawdę - jak z rozbrajającą szczerością stwierdziła skarbnik - dokumentacja księgowa nie była prowadzona. Nie było księgowości oświatowej, a miliony złotych przepływały poza wszelka kontrolą.
- To jak k..., w pamięci liczyła? - zastanawiał się jeden z radnych.
I to nieźle. Jednak już wiadomo, że księgowa co najmniej dwukrotnie zafundowała sobie nagrodę jubileuszową, która należała jej się dopiero w tym roku. Pensje płaciła sobie kilkakrotnie - raz z kiesy wszystkich szkół, drugi raz z gminnej kasy. Wreszcie odnaleziono sporo dziwacznych, niczym nie uzasadnionych przelewów. Na przykład do jednego z banków na Wybrzeżu. I tak naprawdę skarbnik nie potrafiła odpowiedzieć na wiele pytań. Także na to, dlaczego radosna twórczość nie była kontrolowana.
- Jezu, ona jest szalona - szepnęła przysłuchująca się debacie kobieta.
- Ta księgowa? - pytamy.
- Nie, ta nasza gmina - odpowiedziała.

Polowanie na czarownice

Na oczach radnych, gości sesji trwała słowna przepychanka. Wójt Czesław Domalewski jednoznacznie dawał do zrozumienia, że to sprawa oświatowa, czyli dyrektorek szkół. On sam niewiele mógł zrobić, gdy przyszedł do Dąbia ta struktura już działała, nie zgłaszano zastrzeżeń. Z kolei sterniczki gminnej oświaty wskazywały na to, że miały księgową i rzekomy nadzór ze strony gminy. Pokazywano sobie dokumenty, cytowano daty...
Pod ostrzałem radnych okazało się, że zielonego pojęcia o tym co dzieje się w oświatowych finansach nie miała ani skarbnik, ani zastępca wójta, nominalnie za nie odpowiedzialna, ani sam wójt. Dyrektorki zapewniały, że dość pracy miały z zapewnianiem doskonałych wyników uczniów w nauce.
Księgowa w tym wszystkim poruszała się jak ryba w wodzie. Pracowała tutaj 30 lat, doskonale porozumiewała się zarówno z lokalną oświatą jak i z pracownikami ZUS, którzy nie wydają się być całkiem bez winy. Dawały się zwodzić bez problemów rozmaitym wykrętom.

I po balu

Co cała ta sytuacja oznacza dla gminy? Konieczność zaciągnięcia kredytów. Jednego, który natychmiast pozwoli spłacić 800 tys. zł zaległości wobec ZUS. I kolejnego, który wystarczy na odsetki. W tej chwili Dąbie ma już 513 tys. zł kredytu. Wzięcie następnych sprawi, że gmina stanie na progu bankructwa, nie będzie w stanie nawet skonsumować pieniędzy unijnych, które udałoby się pozyskać na inwestycje. Dąbie nie będzie mogło zrobić nic.
A miał to być rok inwestycyjnej ofensywy.
- W tej sytuacji najlepiej byłoby gminę po prostu rozwiązać - smutno spointował radny Tomasz Miechowicz. - Jak mamy wytłumaczyć 5,5 tys. ludzi, że gmina istnieje tylko po to, abyśmy brali diety...
Jakby tego było mało, trzeba niemal od podstaw odtworzyć nieistniejącą księgowość. Chociażby po to, by móc rozliczyć się wreszcie z ZUS. Znaleziono już odpowiednią ekonomistkę. Za odtworzenie każdego roku z życia pięciu szkół zażyczyła sobie 50 tys. zł. Pani skarbnik stwierdziła, że cena jest bardzo przystępna.

Jak malowana

- I wie pan co w tym wszystkim jest najgorsze? - opowiada jedna z nauczycielek. - Spotkałam właśnie panią księgową. Wyfiokowana, wymalowana, uśmiechnięta. I zachowuje się tak, jakby miała żal do wszystkich, że straciła pracę.
Dyrektorki szkół pożegnały się z księgową na zasadzie porozumienia stron. Jak twierdzą oficjalnie nie wiedziały nic o jej machlojkach, nie było dowodów. Jednak nie chciały dłużej z nią pracować.
- I teraz zapewne jeszcze trzynastkę dostanie - sarkastycznie rzucił jeden z przysłuchujących się sesji sołtysów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska