Gdy pan Grzegorz był mały, podpatrywał ojca przy pracy, też listonosza. - Nigdy listów woził nie będę - zarzekał się wtedy. Bo czy słońce, czy deszcz, ojciec musiał dostarczyć przesyłki. Bywało, że do domu wracał przemoczony.
Pan Grzegorz planował raczej karierę policjanta albo strażnika granicznego. Ale w policji akurat nie było naboru. W straży granicznej to samo. Więc równe 20 lat temu trafił na pocztę.
Dziś do ludzi jeździ samochodem. Ma pod sobą sześć wsi: Lubogoszcz, Skórzyn, Radomicko, Trzebiechów, Siedlisko, Pliszkę, razem będzie coś koło 300 numerów i 79 kilometrów w obwodzie. - Jakby mi kazali przenieść się do miasta, to rzuciłbym tę pracę - zarzeka się. - Bo ludzie na wsi są inni, przyjaźni. W mieście anonimowi, szarzy, jeden dla drugiego obcy. A listonosz jest tam jak robot, powrzuca listy do skrzynek i już.
W rejonie u pana Grzegorza skrzynki nie zastąpiły jeszcze kontaktu z drugim człowiekiem. Więc listy, emerytury i pozostałe przesyłki wręcza przeważnie osobiście. Ludzie odwdzięczają się uśmiechem, dobrym słowem.
Jakim listonoszem jest pan Grzegorz? - Listowy pan Grzesiu? Bardzo dobry - Stanisława Kujawa z Lubogoszczy odpowie bez wahania. - Ooo, niech ma drugie życie, żeby jak najdłużej był. Bardzo dobry listowiec - powie pan Kazimierz, mąż pani Stanisławy.
W Skórzynie mieszkała kiedyś pewna pani, co przyjechała z Węgier. Wołali na nią Węgierka. Po polsku rozmawiała, ale miała trudności z czytaniem, a prenumerowała "Gazetę Lubuską". - Panie Grzegorzu, herbatki zaparzę, a pan zostanie i poczyta - prosiła. To zawsze zostawał na chwilę i czytał pani Węgierce gazetę.
Kiedyś pana Grzegorza zatrzymała policja. - Nie wystąpiłby pan w telewizji? - zapytali. Bardzo się zdziwił i trafił do programu 997. Bo zdarzyła się kiedyś w sąsiedniej wsi Korczyców okropna tragedia. Zamordowali i okradli tam staruszka. Policja nie mogła wykryć sprawców, to wezwano na pomoc telewizję. W programie 997 odtworzono całą zbrodnię z aktorami. Panu Grzegorzowi przypadła rola… listonosza. Uciął sobie nawet pogawędkę z Michałem Fajbusiewiczem.
Pana Grzegorza wszędzie jest pełno, taki zaangażowany. Żona czasami się denerwuje, że ma za mało czasu dla domu. Bo zrzuca strój listonosza i zaraz wskakuje w mundur strażaka ochotnika. To mundur komendanta i prezesa! - Jak jakaś tragedia się stanie, to nie błądzimy - podkreśla pan Grzegorz. Bo przecież każdą wieś zna jak własną kieszeń. Taka korzyść z pracy listonosza. Zna też ludzi. - Łatwiej ich namówić do pracy społecznej - podkreśla. A społecznych akcji, które organizuje przy pomocy pozostałych strażaków, nie brakuje. Bo albo trzeba jakiś festyn zrobić, albo dzieciaki na wycieczkę wysłać… - Złoty człowiek. Magnes, który przyciąga… - takie określenia na pana Grzegorza padają w okolicy.
W czwartek 4 października startuje plebiscyt ,,Mój listonosz". Potrwa do 4 grudnia. Kandydatów do konkursu zgłaszamy na kuponach, które będziemy drukować we wtorki, czwartki i soboty. Każdy kupon to również głos w konkursie.
Zgłoszeni listonosze otrzymają numery prefiks. I od razu będzie można na nich głosować, wysyłając SMS o treści np.: listonosz.1 pod numer 72069 (koszt 2,46 zł z VAT).
Najpopularniejszych nagrodzimy telewizorem, nawigacją samochodową, mikrofalówką, ekspresem do kawy, radiami samochodowymi. Wyróżnimy też głosujących. Ta główna to dwudniowa wycieczka promem do Kopenhagi dla dwóch osób.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?