Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubuscy "młotkowcy", czyli postrach jubilerów w Europie Zachodniej. W Krośnie Odrzańskim mówili o nich wszyscy

Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski
Towar sprzedawali później często za ułamek jego wartości.
Towar sprzedawali później często za ułamek jego wartości. pixabay
Gdy jakieś dwadzieścia lat temu pojawiła się sensacyjna informacja, że młodzi obywatele Krosna Odrzańskiego obrabowali jubilerów w całej Europie, nikogo w tym mieście nie zaskoczyła. Mówiło się o tym od lat na ulicy, w szkole, a nawet w kuluarach miejscowej komendy policji. Młodzi rabusie obnosili się z sukcesami i o każdym udanym skoku mówiono już nazajutrz. Ile wzięli, co sprzedali, co przetopili... Nic zatem dziwnego, że właśnie w tym mieście natchnienia szukali autorzy filmu "Yuma".

Przed laty reporterskie śledztwo zaczęliśmy w rozrywkowej dziupli o nazwie „Delicja”, później w osiedlowym lokaliku „U Bobra”. Tam bywalcy mieli markowe dresy i z krótkie fryzurki. Po kilku próbach podjęcia rozmowy (odpowiedzi: „s…” i „chłopie, chcesz żyć?”) porozmawialiśmy z jednym z nich. A może tylko z kimś, kto chciał za takiego uchodzić.

Przygoda bez obciążeń

To zaczęło się jeszcze w szkole. Miała być czadowa przygoda bez żadnych obciążeń. Jak stwierdził kumpel, okradanie Niemców to przecież nie jest grzech - rewanż za drugą wojnę światową i rozbiory. Cytując - niemal jak w seksie ten pierwszy raz był banalny. Ściągnął adidasy ze stojaka przed sklepem. Dwaj koledzy i koleżanka zagadali sprzedawczynię, on sięgnął po fanty. Później okazało się, że oba buty były prawe. Brali, co popadnie i ryzykowali niemal za frajer. Jednak szybko poszła fama, że jumają. Zaczęli przychodzić sąsiedzi, znajomi i znajomi znajomych. Jeden potrzebował radio, inny odlotowy dres lub monitor. Podobno głośny numer z telewizorami we Frankfurcie to ich pomysł.

Wchodzili do sklepu ze znalezionym na śmietniku kartonem po telewizorze wypakowanym styropianem. Twierdzili, że telewizor nie działa i robili awanturę sprzedawczyni. Gdy ta wychodziła na zaplecze, znikali z prawdziwym odbiornikiem.

Były specjalne puszki do wkładania tzw. straszaków, ubieranie na cebulę w domu towarowym, lecz przede wszystkim wejścia na bezczelnego: „Wiesz, jak sklep jest mały, nas trzech i jedna sprzedawczyni, to ona sama się odwracała, żeby nic nie widzieć”.

- Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w mieście juma była w pełni akceptowana - mówi proszący o anonimowość Tadeusz, krośnianin od urodzenia. - To my stworzyliśmy rynek, my byliśmy paserami, a nawet zleceniodawcami tych kradzieży. Później co najwyżej z zazdrością, a z pewnością nie z potępieniem, patrzyliśmy na jumaczy, którzy jeździli niezłymi na te czasy samochodami i obwozili krzykliwie ubrane dziewczyny po mieście. A tak na marginesie. Wtedy powstało kilka trwających do dziś fortun.

Zaczęły się schody

Kilka lat później. W sklepach robił się tłok, stada ochroniarzy, puste opakowania zamiast towaru i nie te dochody. W końcu mieli dziewczyny, a nawet swoje własne rodziny. - Pierwszy raz weszliśmy we trzech. Już wiedzieliśmy, że u tego jubilera o tej godzinie jest tylko stara baba. Nawet nie krzyczała, tylko przewracała oczami jak żaba. Stary, nic prawie nie brałem, bo ze strachu wszystko leciało mi z rąk. Mieliśmy nic do siebie nie gadać, lecz ja ciągle tylko mówiłem: k, o k..., o k...

Nie, nie byli pierwsi, o łatwym szmalu „na jubilerach” słyszeli już wcześniej - kilku chłopaków wytrenowanych na przemycie papierosów pracowało już z nowosolanami, którzy podobno wymyślili wszystko, łącznie ze sposobem „na tarana”. Czyli wjeżdżali samochodami do sklepów.

Oczywiście byli jeszcze „młotkowcy”, których nazwano tak od rozbijania młotkami gablot z precjozami. Lubuscy policjanci zaczęli przyglądać się sprawie w ramach pomocy prawnej dla belgijskich kolegów. Według ich ustaleń sprawcy brutalnych napadów na jubilerów i sklepy z artykułami fotograficznymi pochodzili z naszego regionu.

O jubilerskiej specjalności młodych Lubuszan wiadomo było od dawna, lecz ponieważ gros przestępstw popełniono poza granicami naszego kraju, oficjalna wiedza polskiego aparatu ścigania była raczej znikoma. A to młody mieszkaniec Kożuchowa został zastrzelony przez czeskiego jubilera, a to fanty z napadu w Niemczech, które wypłynęły na naszym terenie, wreszcie apel o pomoc z północnych Niemiec...

W Krośnie Odrz. powstał film "Yuma"

We wrześniu 1999 r. podczas napadu na sklep jubilerski w belgijskiej miejscowości Hareldam - nieznani sprawcy obrabowali jubilera, lecz w chwili, gdy odjeżdżali z miejsca zdarzenia, pojawił się obudzony hałasem właściciel sklepu. Próbując powstrzymać przestępców, postrzelił jednego z intruzów, jak później się okazało, młodego mieszkańca Krosna. Wspólnicy porzucili rannego w skradzionym aucie, mimo że natychmiastowa pomoc lekarska mogła ocalić mu życie.

Pomoc prawna

O pomoc w rozwikłaniu tej sprawy belgijscy policjanci zwrócili się do polskich kolegów. Po ustaleniu tożsamości martwego Lubuszanina zaczęto budować obraz gangu, którego trzon stanowili mieszkańcy Krosna. Do śledztwa przyłączyli się policjanci niemieccy i norwescy - w tych krajach także prawdziwą plagą stały się napady na sklepy jubilerskie i ze sprzętem fotograficznym. Rabunków dokonywano z reguły metodą na tarana.

Przestępcy skradzionym pojazdem dostawczym wjeżdżali w witrynę sklepu, po czym rabowali wszystkie cenne przedmioty. Część rozbójników zabierała łupy, inni utrudniali pościg blokując drogi.

Jak szacowano, w skład tego gangu mogło wchodzić ponad sto osób. Byli to fałszerze, kierowcy, rozpoznanie, tzw. żołnierze od brudnej i czasem mokrej roboty oraz specjaliści od zbytu i paserzy. Grupa dopuściła się prawdopodobnie ponad stu rabunków w całej Europie. Szacunkowa wartość bandyckiego łupu była ogromna - mówiło się o milionach złotych.

W Niemczech tylko w latach 2001 do 2003 roku odnotowano blisko 200 napadów na sklepy jubilerskie. Zatrzymano około 120 podejrzanych o udział w bandach, które Niemcy nazwali Hammerbande, czyli młotkowa banda. Niemieccy stróże porządku stworzyli nawet do walki z tą przestępczością specjalną grupę pod nazwą Hammer (młotek). Kilkudziesięciu zatrzymanych Polaków osądzono w Niemczech.

Wideo: Napad na kantor w Słubicach. Bandyta z bronią żądał gotówki. Uciekł, ale szybko został złapany.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jaki olej do smażenia?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska