Po pierwszej rundzie Orzeł AZS AWF zajmuje piątą, a Rajbud GTPS siódmą pozycję w rozgrywkach. Do czwartych pilan międzyrzeczanie tracą zaledwie jedno, zaś gorzowianie cztery oczka. Wskoczenie do czołowej czwórki, która od początku kwietnia będzie się biła w play offach o awans do ekstraklasy, to cel obydwu lubuskich drużyn w rozpoczynających się w najbliższą sobotę rewanżach.
,,Orły'' przeszły przed sezonem finansowo-organizacyjną gehennę. W połowie listopada nastąpiła dodatkowo zmiana pierwszego szkoleniowca (Janusz Malinowski za Andrzeja Stanulewicza), lecz zawodnikom nie przeszkodziło to w uzyskaniu korzystnego bilansu. Jeśli w drugiej rundzie znów triumfują w siedmiu spotkaniach, a przegrywać będą po 2:3, wówczas grę o miejsce w krajowej elicie będą mieli na wyciągnięcie ręki.
- Czołowa czwórka jest naszym marzeniem. A szóstka planem minimum - twierdzi prezes międzyrzeckiego klubu Andrzej Kaczmarek. - Pomału wychodzimy z płacowego dołka, choć nie ukrywam, że mamy jeszcze spore zaległości wobec siatkarzy. W nowym roku spodziewamy się 600-tysięcznej dotacji od miasta i ponad 200 tys. zł wpłat od sponsorów. Wiele będzie zależało od zaplanowanego na 14 stycznia spotkania z komisarycznym burmistrzem Międzyrzecza Marianem Sierpatowskim. Jeżeli zapali dla Orła zielone światło, wtedy sportowo na pewno sobie poradzimy.
Brak jasnych perspektyw na początku rozgrywek sprawił, że zespół został z zaledwie dwoma środkowymi bloku i jednym rozgrywającym. Teraz te luki udało się załatać. W ostatni poniedziałek do drużyny dołączyli dwaj byli zawodnicy drugoligowej Burzy Wrocław: środkowy Paweł Szabelski i rozgrywający Konrad Nieboj.
Gorzowianie przystępują do drugiej części sezonu z takim samym składem, jaki rozpoczynał rozgrywki. - Problemy z mięśniami pleców ma tylko przyjmujący Jakub Mach. Nie da się wykluczyć, że zabraknie go w sobotnim meczu ze szczecinianami - mówi kierownik Rajbudu GTPS Dominik Chlebicki.
Największym problemem spadkobierców tytułu wicemistrzów Polski z 2000 r. (tak, tak, to już dekada minęła od ostatniego wielkiego sukcesu Stilonu!) jest ciągły brak własnej hali. Do remontowanego obiektu przy ul. Czereśniowej wrócą najszybciej za miesiąc. A w sali I LO przy ul. Puszkina mogą trenować... tylko wieczorami.
- W pierwszej rundzie straciliśmy z tego powodu aż 48 porannych zajęć - szybko oblicza szkoleniowiec gorzowian Sławomir Gerymski. - Dla nas to ogromna liczba. Wzięliśmy czterech zawodników z drugiej ligi, piątego nawet z ligi amatorów. Ci chłopcy nie mogą trenować jak TKKF. By robić postępy, muszą systematycznie ćwiczyć po pięć, sześć godzin dziennie. A pracują z wielką ochotą. Tak zdyscyplinowanej grupy jeszcze w swojej trenerskiej karierze nie miałem.
W pierwszej rundzie Rajbud GTPS wygrał siedem meczów, w tej liczbie zaledwie trzy na własnym boisku i cztery w halach rywali. - W rewanżach cały dół tabeli mamy u siebie - przypomina Gerymski. - Jeśli odniesiemy sześć zwycięstw przed swoimi kibicami i dołożymy co najmniej dwa wyjazdowe triumfy, to awans do czołowej czwórki może się stać realny. Bardzo go pragniemy, bo gra bez stawki o lokaty V-VIII nie ma żadnego szkoleniowego waloru.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?