Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy już dość tego protestu. Skończmy z tym bałaganem!

Edward Gurban 68 38 75 287 [email protected]
- Protest lekarzy jest jak najbardziej słuszny - mówi dr Przemysław Bejga z Nowej Soli.
- Protest lekarzy jest jak najbardziej słuszny - mówi dr Przemysław Bejga z Nowej Soli.
Już dwanaście dni trwa bałagan z receptami i protest lekarzy zwany "pieczątkowym". - Aptekarze winią lekarzy, lekarze ministra i premiera, a pacjent umiera - napisali nasi internauci, którzy nie kryją swojego zdenerwowania.

Nasze forum się grzeje. Pod wpisem: "Bałagan z receptami", pacjenci, lekarze oraz aptekarze bez ogródek wyrażają swoje opinie: Jędrek - "Nie dziwię się aptekarzom, że nie chcą realizować opieczętowanych recept, za które lekarze będą karani...".

- A mówią, że w Polsce nie ma legalnej eutanazji - przecież to, co się teraz dzieje, jest stokroć gorsze od tego, gdyż "możnowładcy" skazują na powolną śmierć ludzi, którym się w życiu nie bardzo powiodło, lub uczciwie i ciężko pracowali, a nie dorobili się fortun, za które mogliby wykupić lekarstwa. Czyżby to była metoda rozwiązania problemów ZUS-owskich? - pyta retorycznie Jurcyś.

Haliko uważa, że: "Lekarze celowo wymyślili te pieczątki, by w ten sposób za pomocą pacjentów wymusić niekorzystne zmiany (...) No i najlepiej rękoma pacjentów załatwić swoje sprawy!"
Kaska ich usprawiedliwia: - "Fakt, jest bajzel nie pierwszy i nie ostatni raz, ale przesadą jest twierdzenie, że sprawdzenie, czy pacjent ma ważny dokument potwierdzający jego ubezpieczenie, jest aż takim gigantycznym problemem! Wchodząc do teatru, kina, nawet na dyskotekę, też muszę mieć ważny bilet, żadna filozofia".

Sprawę krótko podsumowuje Gość: - "Aptekarze winią lekarzy, lekarze ministra i premiera, a pacjent umiera".

Sprawdziliśmy, co o proteście mówią sami pacjenci, lekarz i aptekarze w nowosolskiej Przychodni Lekarza Rodzinnego nr 1 przy ul. Chałubińskiego.
Pani Teresa: - Często chodzę do lekarza rodzinnego. Faktycznie, mają dużo pracy, ale trochę jest przesady w tym, co robią.
Pani Barbara, która z mocnym przeziębieniem przyszła po poradę wyszła z gabinetu uśmiechnięta: - Jestem zadowolona z wizyty u lekarza, tym bardziej, że na moją prośbę przyjął mnie poza kolejnością. Myślę, że przepisane leki mi pomogą.

Z kolei pani Danuta twierdzi: - Ludzie się sami wykończą, mają za niskie zarobki, nie będzie ich stać na wykupienie leków.
- Chciałbym żeby się wszystko uspokoiło, żeby wreszcie wszystko wróciło do normy - powiedział z kolei pan Eugeniusz.
Co na ten sam temat sądzi lekarz rodzinny, należący do Porozumienia Zielonogórskiego dr Przemysław Bejga?

- Protest lekarzy jest jak najbardziej słuszny. Po pierwsze: brak wiarygodnej bazy ubezpieczonych, z której mógłby korzystać lekarz. Teraz jest tak, że naprawdę nie wiem, czy pacjent jest ubezpieczony czy nie, oczywiście z pewnymi wyjątkami (dzieci, emeryci, renciści). Po drugie, bardzo skomplikowany jest system refundacji leku, oparty na zarejestrowanych wskazaniach dla poszczególnego lekarstwa i poszczególnego producenta. Ważne jest też to, w jaki sposób preparat został zarejestrowany przez producenta. Odpłatność może mieć trzy różne wartości dla tego samego leku. Ocena sposobu refundacji przez lekarza zdecydowanie wydłużyłaby czas wizyty pacjenta, co z kolei oznacza dłuższą kolejkę. Wizyta u lekarza zamiast ok. 10 minut trwałaby od 15 do 20 minut, a czas oczekiwania na nią z jednego dnia wydłuży się od dwóch do czterech dni! - tłumaczy.

- Ja, podczas swojej pracy korzystam z komputera. Każdemu pacjentowi wyznaczam dzień i godzinę wizyty. Na dzień następny mam już komplet, a dzień później znalazłbym jeszcze kilka wolnych miejsc. Zgodnie z obietnicą Ministerstwa Zdrowia, apteki mogą realizować leki z odpłatnością dogodną dla pacjenta. Na naszych receptach mamy gotowy nadruk, my tej pieczątki fizycznie nie przykładamy. Niewątpliwie bronimy interesów pacjenta, bo jak zajmie się tym biurokracja, to my przestajemy leczyć - zapewnia dr Bejga.

A jak owe recepty realizują aptekarze?
W aptece niedaleko przychodni powiedzieli nam: - Realizujemy te recepty. Pacjent musi jednak posiadać dowód ubezpieczenia lub ksero legitymacji ubezpieczeniowej albo inny dokument świadczący o aktualnym ubezpieczeniu. Za leki pobieramy opłatę zgodnie z obowiązującymi zniżkami: 30 proc, 50 proc. lub ryczałtem.

Jedna z właścicielek aptek prywatnych nie widzi problemu: - Wszystko jest w komputerze, nie mamy z tym żadnego kłopotu. Osoby przychodzące do nas to przeważnie stali klienci. Dlatego już wiemy, jaka będzie odpłatność za dany lek. Jeżeli pacjent jest przewlekle chory, to wymagamy, żeby lekarz potwierdził to na oddzielnym zaświadczeniu. Klientów, których nie znamy, prosimy o dowód ubezpieczenia. Ten protest jeszcze potrwa... - twierdzi z przekonaniem farmaceutka.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska