Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy złoto w Mistrzostwach Europy!

(ppp)
fot. Archiwum
To była historyczna, jakże piękna chwila. Wczorajszy mecz z Francją na zawsze pozostanie w pamięci kibiców i już nie trzeba będzie wracać tylko do ekipy nieodżałowanego Huberta Wagnera. Bo są nowe chłopaki - chłopaki Castellaniego - mistrzowie Europy!

W drodze do wielkiego finału Polacy pokonali walecznych Bułgarów. I mimo że gładko wygrali 3:0, to wynik może być mylący, bo gdyby biało-czerwoni nie zachowali tyle zimnej krwi w drugim secie, mogło być zupełnie inaczej.

Wyszli skoncentrowani

Na szczęście, po zwycięskiej pierwszej partii, w drugim nasi wyszli skoncentrowani od początku do końca. Bułgarzy nie odpuszczali do ostatnich sekund, a w walce na przewagi nawet wyszli na prowadzenie 26:25. Ale my mieliśmy świetnie dysponowanego dnia Piotra Gruszkę, po którego ataku wyrównaliśmy i do akcji wkroczył Bartosz Kurek. Wyszliśmy na prowadzenie, ale ten ostatni się pomylił i znów to Bułgarzy byli bliżej wygrania tej odsłony. Na szczęście Kurek chwilę potem się zrehabilitował, nasi utrzymali nerwy na wodzy i zwyciężyliśmy 30:28.
W trzeciej rywale już wyraźnie odstawali, a nasi, wiedzeni marzeniami o wielkim finale, zniszczyli Bułgarów i padli sobie w objęcia. Po 26 latach, od wielkiego triumfu ekipy Huberta Wagnera, Polacy byli pewni medalu mistrzostw Europy! A gdy okazało się, że w drugim półfinale Francuzi pokonali faworyzowanych Rosjan 3:2, serca kibiców zabiły jeszcze mocniej. W końcu w pierwszym meczu grupowym pokonaliśmy trójkolorowych 3:1. To była wielka szansa, której nasi wspaniali chłopcy nie mogli zmarnować.

Nie zlekceważyli rywali

Przed finałem nasi tonowali jednak nastroje euforii. - Francja to nie jest łatwy przeciwnik - mówił Gruszka. - Na początku turnieju im nie szło, ale z upływem czasu ich gra wyglądała coraz lepiej. Widać, że z każdym dniem współpraca z nowym rozgrywającym Yannickiem Bazinem układa się pozytywnie. Wcale nie będzie tak łatwo - przestrzegał polski atakujący.
Francuzi zapowiadali ostrą bitwę o zwycięstwo: - Polacy, uważajcie. Na pewno tanio skóry nie sprzedamy - zapowiadał Guillaume Samica.
Jedno było jasne. Któraś z ekip sięgnie po historyczne złoto, bo ani Polacy, ani Francuzi jeszcze nigdy nie dostąpili tego zaszczytu. Biało-czerwoni na drugim miejscu podium byli tylko w 1983 roku, kiedy to w finale przegrali z ekipą ZSSR - rywale po srebro sięgnęli przed sześcioma laty, gdy ulegli wówczas mocnym Włochom.

Bąkiewicz zaczął...

Zaczęli! I Michał Bąkiewicz od razu poczęstował Francuzów dwoma pięknymi blokami. Ale rywale nie odpuścili i wyszli na prowadzenie 6:4, a potem 10:7. Ale nasi chłopcy nie stracili wiary. W końcu pobili ich w pierwszym meczu! Wyrównali, a od stanu 10:10 zaczął się koncert Gruszki. Cztery ataki i cztery punkty. Francuzi jednak odpowiadali i znów wyszli na prowadzenie 19:18. Wtedy znów obudzili się nasi, zdobyli trzy "oczka" z rzędu, a na koniec Daniel Pliński posłał dwa piękne asy. Ale rywale nie weszli do finału po to, by przegrać i doskoczyli. 24:24, 25:25: 26:26 - walka na przewagi była niesamowita i nikt nie chciał popełnić błędu. W końcu błysnął Kurek i dwoma kapitalnymi atakami wygrał tego seta dla bialo-czerwonych.

W drugim nasi poszli za ciosem. Mimo że to rywale od początku narzucili tempo, przy stanie 12:9 dla nich stanęli. Michał Ruciak zablokował, Stephan Antigua trafił w antenkę i był remis. A potem wspaniały odjazd Polaków. Blok Michała Bąkiewicza, as Ruciaka i ponownie "czapa" Daniela Plińskiego. 21:16 i wiadomo było, że tego seta już nie przegramy. Tak też się stało. W trzecim nasi, jakby zbyt pewni mistrzostwa stracili parę, a Francuzi wręcz zdeklasowali biało-czerwonych. Wynik 25:16 mówi sam za siebie...

... a Gruszka zakończył

W czwartej partii znów walka punkt za punkt. Gdy nasi wyszli na prowadzenie 22:20 serca wszystkich kibiców już widziały Polaków w koronie. Ale nie - Francuzi wyrównali. Chwilę potem Gruszka zaatakował o blok, ale rywale sprzedali nam prawdziwego "gwoździa". Emocje sięgnęły zenitu. Pliński huknął z krótkiej - celnie! Francuzi wyrównali, ale wtedy ciężar wziął na siebie niezawodny Gruszka. Najpierw potężnie zaatakował, a potem skontrował i wszystko stało się jasne! Polska mistrzem Europy! Panowie, dziękujemy Wam!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska