Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maroko - kraina zapachów

Dariusz Chajewski
fot. Tomasz Gawałkiewicz
Co zapamiętałem z dwutygodniowego pobytu w Maroku? Przede wszystkim zapachy. Prawdziwą ucztę dla nosa stanowi wizyta na marokańskich bazarach (sukach) pełnych tajemniczych, mocnych zapachów.

[galeria_glowna]
W większości lądujemy w Agadirze, który jest marokańską maszynką do mielenia turystów. Zniszczone podczas trzęsienia ziemi w 1960 zostało odbudowane, ale też i pozbawione klimatu i... magii. Mniejsze i większe hotelowce z obowiązkowymi basenami, szerokie aleje i wszechobecne bazary, ale już w bardzo europejskim stylu. Można tam kupić efektowne (i relatywnie tanie) wyroby rzemiosła artystycznego, ale zawsze będziemy mieli do siebie żal, że kupilismy je właśnie w takim miejscu.

Nienawidzę tego, ale tym razem byłem na wyjeździe prawie zorganizowanym. Pierwszy (od dawna) i ostatni raz. Przypomniałem sobie wszystkie minusy takiego podróżowania - wycieczki, które są sponsorowane przez miejscowych handlowców i oznaczają kurs od jednego sklepu do drugiego. Nie przekonują nawet pokazy pracy tkaczy dywanów, czy farbiarzy. A siedzące na drzewach kozy, przy których sterczą mali "handlowcy" rządający opłaty za każde zdjęcie. Zresztą w Maroku za fotki trzeba płacić i każdy, nawet przypadkowy "model" o pieniądze się upomni.
Wystarczy jednak wyjechać poza Agadir, otrzeć się o góry Atlas lub pustynię, by stwierdzić, że kraj jest niesamowicie piękny i mimo sporej ilości turystów dziki.

Tutaj jako niewierni do meczetu nie wejdziemy, jest to dozwolone bodaj w jednym, czy dwóch w całym kraju. Powalają także rezydencje marokańskich władców.

Co zrobiło na mnie największe wrażenie? Marakesz i jego - podobno najsłynniejszy na świecie - bazar Djemaa el-Fna. Już miasto jest dziwne, nie stara się nawet upodabniać do europejskich metropolii, jak robi to chociażby Casablanka. Tutaj czuć, że jest się w innym świecie. Mnóstwo meczetów, reliktów architektury obronnej, ale o Marakeszu mówi się, że większą atrakcją są tutaj ludzie niż zabytki. I stąd trzeba iść na Djemaa el Fna. Najpierw klasycznie, w dzień, by chociażby obserwować jak wspaniale targują się miejscowi sprzedawcy. Drugi raz wieczorem, gdy zaczyna się wielkie gotowanie, palenie wodnych fajek, rzadko z zawartością tytoniu, gdy przyprawy bardziej pachną, a miejscowi znachorzy zaczynają warzyć swoje lecznicze mikstury. Przy świetle ognia, w oparach, świat staje się z lekka nierealny, wręcz surrealistyczny i traci się powoli kontakt z rzeczywistością...

A już na marginesie... Maroko nie jest krajem do końca bezpiecznym. Łatwo można stać się - nieświadomie - dilerem narkotyków lub ofiarą agresji na tle religijnym lub obyczajowym. Tam trzeba bardzo, bardzo uważać...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska