Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Materiałów bez liku

KRZYSZTOF KOZIOŁEK 387 52 87 [email protected]
Co robi po godzinach zastępca komendanta powiatowego straży pożarnej Tadeusz Ostrowski? Pisze książkę dokumentalną o strażakach i odtwarza drzewo genealogiczne swojej rodziny. I tak już od 25 lat.

Książka nie ma jeszcze tytułu. Ale wiadomo, że opowie o historii powiatowych OSP w latach 1945-2005. Będą relacje z wielkich pożarów. Takich jak ten w Kuźni Raciborskiej z 1992 r. (pojechało tam sześć jednostek z powiatu), nowosolskiej Odry w 1945 r., czy ratusza w Bytomiu Odrz. pięć lat później.

Materiałów bez liku

Ale najwięcej będzie o jednostkach OSP. Samych zdjęć komendant zebrał już kilka tysięcy. Do tego dokumenty. Wydać chce ją w przyszłym roku, tak samo jak książkę o macierzystej jednostce z Nowego Miasteczka (na jej 60-lecie). A jeszcze przez kilka tygodni w Muzeum Miejskim w Nowej Soli można oglądać wystawę o historii powiatowej straży bazującą m.in. na materiałach komendanta.
Jak się tym zainteresował? - A jak mogłem się nie zainteresować? U nas to rodzinne - odpowiada. Wujek był komendantem OSP w Nowym Miasteczku, ojciec kierowcą-mechanikiem. On sam działa tu od 1982 r., od 1985 r. jest prezesem. Od 1993 r. pracuje w komendzie powiatowej w Nowej Soli, obecnie w stopniu młodszego brygadiera.

Rodzina na płachtach

Ale straż to nie jedyna wielka pasja komendanta. Od 25 lat odtwarza mozolnie drzewo genealogiczne rodziny. - Właściwie to już las jest, nie drzewo - śmieje się T. Ostrowski. Zaczęło się przez przypadek. - Kiedyś po wyjściu z kościoła mama powiedziała jednej pani "dzień dobry". A ona odparła, żeby jej ciociu mówić - opowiada. I tak zaczął spisywać historię rodziny. - Doszedłem m.in. do tego, że cztery wioski to była jedna wielka rodzina, wielokrotnie spowinowacona - zauważa. Wyszło np., że pradziadek komendanta ożenił się z Agnieszką Trubiłowicz ze Słońska. Miał z nią syna, który ożenił się z... Agnieszką Trubiłowicz ze Słońska. - Wykryłem, że pradziadek i prababcia cztery pokolenia wstecz pochodzili z jednego rodu - wyjaśnia T. Ostrowski.
Z tymi nazwiskami to wciąż ma ambaras. - W rodzinie był zwyczaj, że pierworodnemu daje się imię po dziadku. I tak w okresie 1898-1900 miałem piętnastu Józefów Trubiłowiczów. Musiałem sprawdzać po numerach domów, metrykach, który jest który - tłumaczy.
Teraz czeka na wieści o rodzinie ojca z lwowskiego archiwum (pochodził z okolic Drohobycza na dzisiejszej Ukrainie).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska