Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto chce przejąć udziały w zielonogórskim PKS-ie, żeby chronić miejsca pracy

Tomasz Czyżniewski 68 324 88 34 [email protected]
- PKS nie przynosi strat i zatrudnia kilkuset ludzi. Musimy wspierać zielonogórskie firmy - mówi prezydent Janusz Kubicki (fot. Paweł Janczaruk)
- PKS nie przynosi strat i zatrudnia kilkuset ludzi. Musimy wspierać zielonogórskie firmy - mówi prezydent Janusz Kubicki (fot. Paweł Janczaruk)
- Wchodzimy do zielonogórskiego PKS-u, by uniknąć wrogiego przejęcia. Nawet namawiano mnie, żebym się tym problemem nie zajmował - mówi prezydent Janusz Kubicki.

- Dzisiaj radni mają zadecydować, czy za darmo przejąć 49 proc. udziałów w zielonogórskim PKS-ie. To zmiana polityki miasta. Teraz magistrat będzie zajmował się biznesem? Przecież samorządy nie są od tego i co gorsza zazwyczaj im to nie wychodzi.

- Nie chodzi o biznes. Nie od tego jesteśmy. Chcemy tylko zachować miejsca pracy. Podam na swoim przykładzie. Kiedyś pracowałem w dochodowym Polmosie. Firmę sprzedano. Produkcja została, ale całe szefostwo, marketing i wszystkie służby zlikwidowano. Teraz decyzje zapadają gdzie indziej. Mamy taką możliwość, by nie dopuścić do tego samego w przypadku PKS-u. Firma nie przynosi strat i zatrudnia kilkuset ludzi.

- Zysk ma jednak niewielki i to dzięki sprzedaży majątku. Czyli chodzi nie o rentowność firmy, lepszy sposób zarządzania, ale o działania socjalne. O ochronę miejsc pracy. Przecież urzędnicy nie poprawią działania spółki.

- Tak. Chodzi o ochronę miejsc pracy. Prosili nas o to pracownicy PKS-u. Gdyby był poważny inwestor, który chciałby tu zainwestować i tutaj mieć siedzibę swojej firmy, to jestem za. Ale takiego nie ma. Boję się, że może dojść do wrogiego przejęcia. Konkurencja wykupi zielonogórski PKS, pozostaną linie i kierowcy. Reszta straci pracę, a nowy właściciel może sprzedać cenny majątek w środku miasta. Na przykład na terenie bazy przy Jana z Kolna wybudować osiedle mieszkaniowe. Tak może się stać. Naciskano na mnie, by miasto w komunalizację się nie angażowało.

- Kto naciskał?

- Nie chciałbym o tym mówić. Mogę zdradzić, że inne PKS-y.

- To i tak oznacza ingerencję w działalność gospodarczą.

- Bezpośrednio nie będziemy się zajmować prowadzeniem biznesu. Jeżeli radni zaakceptują ten pomysł, miasto będzie pasywnym inwestorem. Nie będziemy wtrącać się do zarządzania, nie będziemy dyktować cen biletów czy wyznaczać, dokąd mają jeździć autobusy. Natomiast liczę na to, że MZK i PKS zaczną w niektórych dziedzinach współpracować. Na przykład wspólnie kupując paliwo, części zamienne czy autobusy. Dzięki synergii zaoszczędzimy. Ale to musi wynikać ze współpracy obydwu firm. Tym będą zajmować się fachowcy. Chciałbym zaznaczyć, że MZK to dobrze zarządzana firma.

- Miasto będzie się angażować w inne takie przedsięwzięcia?

- Tak, jeżeli oznacza to ochronę miejsc pracy. PKS ma niewielki dochód i duży majątek. Dla miasta nie ma ryzyka. Być może dojdzie do kolejnych komunalizacji. Nie chcę, żeby było tak jak z winiarnią, której nie uratowano z upadku. A tak bardzo by się przydała.

- Dziękuję.

 

Czytaj też:

Zielona Góra: Czy miasto przejmie PKS?

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska