MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Międzyrzecz: Tyle mi zostało po psie

Anna Maria Nowicka
Adrian Tomaszewski spisał z weterynarzem protokół, na podstawie którego przeprowadzana jest sekcja zwłok zwierzęcia. Ma pomóc ustalić, dlaczego zginęło.
Adrian Tomaszewski spisał z weterynarzem protokół, na podstawie którego przeprowadzana jest sekcja zwłok zwierzęcia. Ma pomóc ustalić, dlaczego zginęło. fot. Anna Maria Nowicka
- Dlaczego ktoś zabił mojego psa?! - zastanawia się zszokowany właściciel i zapewnia, że zwierzak nie mógł nikogo zaatakować.

Szerkana znali wszyscy w okolicy. - Miałem go od pięciu lat. Często uciekał, ale nikt nie miał o to pretensji, bo każdy wiedział, że to mój pies - mówi Adrian Tomaszewski.

Nikomu krzywdy nie zrobił

Kilkanaście dni temu zwierzak znów urządził sobie eskapadę, ale tym razem do pana Adriana przyszedł dzielnicowy i powiedział, że pies zaatakował dziecko na jednej z posesji na os. Czterdziestolecia. Właściciel dostał 200 zł mandatu i razem z dzielnicowym pojechał po zwierzaka. Na miejscu znalazł zmasakrowanego pupila. - Właściciel posesji powiedział mi, że zabił psa, bo zaatakował jego i króliki, które trzymał na podwórku - mówi nam pan Adrian. Potem to samo usłyszała jego siostra Karolina Zastrzeżyńska. Jednak przed nami skwierzynianin nie przyznał się, że zabił zwierzę. Powiedział tylko, że pies był agresywny.
Właściciel Szerkana i jego rodzina są w szoku. - Mam dwuletniego syna i Szerkan zawsze się z nim bawił. Nigdy nie był agresywny - zapewnia pani Karolina. Podobne sąsiedzi: - Nigdy na nikogo nie skoczył. Przychodził do nas do domu. Dzieci wracające ze szkoły spacerowały w jego towarzystwie. Był takim sympatycznym włóczęgą - opisuje Łucja Szudra. Alina Szulc dorzuca, że pies nikomu nie przeszkadzał i był przyjacielsko nastawiony do wszystkich.

Czy to była obrona?

W Komendzie Powiatowej Policji w Międzyrzeczu dowiedzieliśmy się, że sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej. Naczelnik sekcji prewencji Robert Bielecki mówi, że to ona bada, czy zabicie zwierzaka to była obrona konieczna.
Tymczasem pan Adrian poprosił o pomoc obrońców zwierząt. Natychmiast zajęli się sprawą.
Poprosiliśmy ich o opinię. Grzegorz Bielawski, inspektora sekcji interwencyjnej Pogotowia i Straży dla Zwierząt w Trzciance twierdzi, że pies miał obrażenia tylko na głowie. Śladów walki z człowiekiem nie ma gdzie indziej. - Trudno mi uwierzyć, że ktoś zabił psa rasy husky we własnej obronie, bo one nie przejawiają agresji. Dlatego zleciliśmy przeprowadzenie sekcji zwłok psa, bo naszym zdaniem ciosy zostały zadane zbyt silnie, aby można je zakwalifikować jako obronę konieczną. Czekamy na opinię lekarzy patologów, by móc złożyć zawiadomienie o przestępstwie - informuje nas G. Bielawski.
Jeżeli okazałoby się, że nie była to obrona, to sprawcy, zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, grozi do dwóch lat pozbawienia wolności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska