Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Górzycy zrobili listę gminnych powiązań i nam ją dali

Beata Bielecka 0 95 758 07 61 [email protected]
- Zwykli ludzie mają niewielkie szanse, żeby dostać w gminie pracę - uważa grupa mieszkańców. Na dowód wyliczyła nam stanowiska obdzielone między krewnych radnych i władz gminy.

Chcą zostać anonimowi, bo jak tłumaczyli Górzyca to mała miejscowość i wszyscy się tu znają. - Nie zamierzamy jednak dłużej siedzieć cicho, bo zwykli mieszkańcy są zatrudniani co najwyżej przez urząd pracy w ramach robót interwencyjnych lub przyuczenia do zawodu - tłumaczyli.

Po znajomości?

Ich listę otwiera była żona, byłego wójta Tomasza K. (na początku roku, nie podając przyczyny po 14 latach zrezygnował ze stanowiska). Pracuje w Gminnym Centrum Informacji. W nowym centrum rehabilitacyjno-sportowym zatrudnienie znalazł też syn byłego wójta. Jest tam instruktorem tenisa. Wolny etat w bibliotece objęła siostrzenica byłej żony wójta.

- Radni też wykorzystują swoją pozycję - twierdzili nasi rozmówcy. Siostra Łukasza Bastkowskiego dostała pracę w Zakładzie Gospodarki Komunalnej, córka Mieczysława Mikulskiego w Ośrodku Pomocy Społecznej, córka wiceprzewodniczącej rady Marii Pakos - w Urzędzie Gminy. Żona radnego Ryszarda Dębińskiego też pracowała w OPS. - Jesteśmy przekonani, że znajomości miały wpływ na rozdzielanie posad - twierdzili nasi rozmówcy.

Z opinią tą nie zgodziła się ani sekretarz gminy Maria Palichleb, ani szefowie gminnych jednostek. - Kryterium wyboru były kwalifikacje- podkreślała M. Palichleb. - Córka pani Pakos stanęła do konkursu. Jako jedyna, mimo że zamieszczaliśmy ogłoszenia. Została wybrana, bo spełniała warunki. W pozostałych przypadkach nie było potrzeby organizowania konkursów, bo nie były to stanowiska urzędnicze - dodała. O wyborze pracowników decydowali kierownicy jednostek gminnych.

Liczyły się kwalifikacje

Szefowa OPS Edyta Danicka mówiła nam, że każdorazowo konsultowała się z wójtem. Przyznała, że pracę w OPS dostała niedawno córka radnego M. Mikulskiego, bo trzeba było zwiększyć kadrę w środowiskowym domu samopomocy.

- Dom był na 10 osób, po przeniesieniu się do nowej siedziby chcemy znacznie go powiększyć. Potrzebujemy kadry ze specjalnością pedagogika specjalna, a ta pani właśnie to studiuje. Dostała tę pracę, bo mieliśmy problemy ze znalezieniem osoby z kwalifikacjami - dodała.

Przyznała, że w OPS pracowała też żona radnego Dębińskiego, ale tylko kilka miesięcy w ramach prac interwencyjnych.

Małgorzata Gniewczyńska, szefowa kompleksu sportowo- rekreacyjnego, w którym jest zatrudniony syn byłego wójta, nie widzi w tym nic złego. - Adam to świetny tenisista, który prowadzi zajęcia dla dzieci i młodzieży oraz osób indywidualnych. Organizuje też wiele imprez i boję się, że gdyby odszedł tenis ziemny mógłby u nas lec w gruzach - mówiła.

Próbowaliśmy zapytać o tę sprawę radnych, których bliscy pracują w gminie.
Udało nam się porozmawiać jedynie z M. Pakos, bo w gminie nie chciano nam podać telefonów komórkowych pozostałych osób (mają tylko prywatne komórki). Dwóm radnym nagraliśmy się na sekretarki w domach z prośbą o kontakt (nie oddzwonili), numeru trzeciego nie ma w książce telefonicznej. Nie znamy też nowego numeru telefonu byłego wójta.

M. Pakos komentując ,,listę powiązań" stwierdziła, że jej córka stanęła do konkursu i tak samo mógł zrobić każdy. Wcześniej była na okresie próbnym o świetnie sobie radziła. - A ludzie zawsze mówili, mówią i mówić będą - komentowała całą sprawę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska