O sprawie pisaliśmy rok temu. Mieszkańcy kamienicy przy ul. Broni Pancernej 9 narzekali na uciążliwość ze strony wielodzietnej rodziny, która mieszka na ostatnim piętrze. Naciski na władze samorządowe były bardzo duże. Matce siedmiorga dzieci wypowiedziano umowę najmu i szykowano wniosek o eksmisję. Po naszej interwencji wypowiedzenie umowy najmu cofnięto i zrezygnowano z eksmisji.
- Przez pół roku był spokój, nic się nie działo. Potem znowu się zaczęło. Matka samotnie wychowuje siódemkę dzieci i najwyraźniej nie daje sobie rady. Hałasują, ostatnio wyrzucili garnek przez okno, dobrze, że nikogo nie trafili. Ale wcześniej rzucili butelką, spadła na dach samochodu i zrobiła w nim dziurę - opowiada jedna z sąsiadek.
Pracuję ile mogę
Rok temu sąsiedzi wypowiadali się z imienia i nazwiska. Teraz nikt nie chce podać nam nawet swojego imienia. - Boimy się, powybijają nam szyby w oknach, zniszczą samochody w odwecie - twierdzą sąsiedzi.
- Kiedy spotykam te dzieciaki na schodach, mówią dzień dobry, są grzeczne. Ale w mieszkaniu dzieje się horror. Nieraz widziałam jak chodzą z nożami. A po drugiej stronie podwórka jest melina, tam lokator raz rzucił tasakiem w kogoś. Jak tu się nie bać. Policja przyjeżdża i odjeżdża, przez jakiś czas jest spokój, potem znowu to samo - opowiada jedna z sąsiadek.
- To ludzka nienawiść i złośliwość - kwituje krótko Monika Kotlińska, matka siódemki dzieci. - Już rok temu sąsiedzi chcieli mnie wyrzucić stąd, ale miasto wycofało się z eksmisji. Komu ja przeszkadzam? Pracuję ile mogę i zajmuję się dzieciakami. Nie złamałam słowa, kłopoty sprawia najstarszy syn, który jest pełnoletni, nadużywa alkoholu i zażywa narkotyki. Jak się napije, albo naćpa, to zaczyna rozrabiać, wtedy sama wzywam policję. Ale pozbędę się go, szykuję wniosek o eksmisję.
Nie ma skarg
- Kotlińska złamała słowo, które dała przed wiceburmistrzem rok temu. Zapewniała wtedy, że zapanuje nad dziećmi i więcej nie będzie wybryków. A tu dalej to samo, nie da się już wytrzymać, trzeba ją stąd wyrzucić wraz z dzieciakami - stawiają sprawę twardo sąsiedzi.
Sprawę zna zastępca burmistrza Franciszek Wołowicz. Rok temu doprowadził do załagodzenia konfliktu. Teraz jest zaskoczony, że temat powraca. - Żadne skargi w tej sprawie nie dotarły do nas. Wiem, że pani Kotlińska stara się opiekować dziećmi, ale jest w trudnej sytuacji. Nie oznacza to, że rodzina jest bezkarna i może robić, co chce. Każdy z lokatorów ma prawo do spokoju. Jeżeli wpłyną do nas skargi i sygnały od mieszkańców, będziemy interweniowali - zapowiada wiceburmistrz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?