Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłość na odległość

Katarzyna Borek
Związek na odległości może przypominać czasami budowanie zamków na piasku. Bo idealizujemy partnera, którego słów i postawy z powodu odległości nie można przetestować w realnym świecie.
Związek na odległości może przypominać czasami budowanie zamków na piasku. Bo idealizujemy partnera, którego słów i postawy z powodu odległości nie można przetestować w realnym świecie. Fot. DigiTouch
Co zrobić, by taki związek wytrzymał próbę czasu i nie stał się układem co najwyżej przyjacielskim?

W zależności od temperamentu dla jednych par rozłąka jest do zaakceptowania, dla innych nie do pomyślenia. Często jednak decyzję podejmuje życie, szczególnie względy finansowe. Niezależnie jednak od motywacji, każda rozłąka niesie ze sobą kłopoty, z którymi para musi sobie poradzić. Jakie to mogą być trudności? Choćby idealizacja partnera, którego słów i postawy z powodu odległości nie możemy zweryfikować w realnym świecie. Brakuje naturalnego w każdym układzie przejścia z fazy idealizacji w fazę testowania rzeczywistości.

- Życie na odległość na pewno jest układem trudniejszym, bardziej ryzykownym, bo związek buduje się w praktyce dnia codziennego. Gdy nie ma blisko partnera, druga osoba zostaje ze swoimi potrzebami sama - mówi psycholog Tatiana Sawicka.

W euforii, że on przyjechał i przez chwilę możemy być razem, kobiety mają skłonność do pomniejszania problemów. Uważają, że te kilka dni czy nawet tygodni razem, mogą się pomęczyć i nie kłócić się, choćby powód był ważny.

- Nie warto unikać konfliktów. One często wiele wnoszą do związku. Rozmowa jest podstawą bycia razem. Wszystko to, co znajduje się poza obszarem dialogu, niesie ze sobą ryzyko idealizacji, ale i katastroficznych wizji - ostrzega psycholog. Podkreśla, że związek nie jest dany raz na zawsze w niezmiennej formie. Każdy moment dokłada kolejną cegiełkę, którymi są nie tylko dobre, ale i negatywne uczucia. One też pozwalają uczuciu zakotwiczyć się w świecie wewnętrznym.

HISTORIA Z ŻYCIA

Jak wygląda związek na odległość, opowiada Edyta, która żyje tak już sześć lat:

- Na rozłąkę zdecydowaliśmy się z powodów finansowych. Mój mąż nie mógł znaleźć w Zielonej Górze dobrej pracy w swoim zawodzie. Zagraniczny kontrakt był dla nas szansą na lepsze życie, dlatego się zgodziłam. Ale nie myślałam, że to będzie tak długo trwało.

Na początku bardzo tęskniłam. On przyjeżdżał raz na miesiąc. Szybko zaszłam w ciążę. Sama chodziłam do ginekologa, potem sama miałam malutkie dziecko, które też sama wychowuję. Mały potrzebuje ojca, bo chciałby jeździć na rowerze, pograć w piłkę. O tatę pyta, ale rzadko, bo od urodzenia go nie ma przy sobie. Nie mam szans na drugie dziecko, bo po co? To byłby kolejny maluch wychowywany bez taty. Nie dałabym sobie rady, a poza tym nie chcę.

Teraz mój mąż przyjeżdża do kraju rzadziej, dlatego kontakt mamy głównie telefoniczny. O czym rozmawiamy? (Śmiech, potem długa cisza). On zawsze na koniec mówi, że mnie kocha. Mnie te słowa już nie mogą przejść przez gardło. Dziś nawet już nie chce mi się wierzyć, że jak pierwszy raz wyjeżdżał, to aż się popłakałam. Tak się od niego odzwyczaiłam.

Najgorsza jest samotność wieczorami. Dziecko zasypia o 20.00, nie mam do kogo buzi otworzyć. Czasami prawie krzyczę do słuchawki, że mi ciężko. Do niego nie pojadę. Tutaj mam pracę, przyjaciółki, rodzinę i zawód, który dobrze mogę wykonywać tylko w Polsce. A tam co, będę sprzątać w domach? Jakbym powiedziała "wróć", to on by pewnie wrócił. Ale nie wiem, czy chciałabym tego powrotu. Na to już chyba za późno, o jakieś dwa lata.

Miłość trzeba pielęgnować, a my nie mamy okazji. Jak on zjeżdża do domu, to jest fajnie tylko przez pierwszy dzień. Drugiego dnia jest gorzej, a trzeciego już się do siebie nie odzywamy. Najgorsze, że on jest tak zaślepiony, że nawet nie bierze pod uwagę, że mogę sobie kogoś znaleźć. Nie jest o mnie zazdrosny. Chciałabym, żeby zaprosił mnie na kolację, coś mi kupił, żeby zrekompensować rozłąkę. Ale nie, nawet jak na wczasy jedziemy, to każdy płaci za siebie. Mówię o nim, jakby był jakimś strasznym facetem, a przecież nie jest! To domator i wiem, że też nie jest mu lekko. Ale nie próbuje znaleźć pracy w Polsce.

Podejrzewam, że jemu, w tym układzie, jest świetnie. Przyjeżdża i robi się święto. Mieszkanie jest posprzątane, mały uśmiechnięty, bo tata wrócił, ja atrakcyjnie wyglądam. Gdzie miałby lepiej? On chyba uważa, że tak ma być. Układ na odległość może i się sprawdza, gdy para jest małżeństwem z dużym stażem, ma odchowane dzieci. A jak on wróci do kraju za 10 lat i okaże się, że jesteśmy obcymi sobie ludźmi? Kogo ja znajdę innego w wieku 40 lat?

Ostatnio dużo myślę, czy nasz związek ma sens. Pewnie odbierałabym go inaczej, gdybym nie pracowała i była skazana na jego pieniądze. Ale ja jestem kobietą aktywną. Mam mnóstwo koleżanek. Dobrą pracę. I te pieniądze, które on przywozi, dziś właściwie są już mi do niczego niepotrzebne. Mam duże powodzenie. Nie wiem, czy da się skleić ten związek. Czy warto czekać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska