Na spotkanie z ministrem przyszło około 30 osób, głównie samorządowcy, było kilku rolników. Sawicki najpierw mówił o plusach, jakie polskie rolnictwo zyskało po wejściu do Unii. - Jest bardziej konkurencyjne, produkty spełniają normy, obroniły się jakością, są rozpoznawalne. Dziś produkty rolne to 10 proc. całego eksportu - wyliczał. Jak przyznał, do polskich rolników w ciągu pięciu lat trafiło dużo unijnych pieniędzy, bo aż 75 mld zł.
Według ministra rolnictwo może być uznawane za biznes. - Ale obrót kapitału jest powolny, trwa nieraz rok albo trzy lata. Z tym muszą się liczyć politycy - powiedział. Ta wypowiedź bardzo spodobała się gospodarującemu na ponad 100 ha Czesławowi Hładkiemu z Kamienia Wielkiego. - Żeby jeszcze inni w rządzie to zrozumieli - stwierdził. Był zadowolony ze spotkania, bo usłyszał od ministra, że ziemia z Agencji Nieruchomości Rolnych powinna trafiać do rolników. - U nas są problemy z jej kupnem - przyznał.
Stanisław Peczkajtis, rolnik z Krzeszyc i szef tamtejszego PSL powiedział, że notowania partii wśród gospodarzy nie są najlepsze. - W zeszłym roku plony były dobre, ale rolnik nie zarobił. Z Ukrainy sprowadzano zboże, choć u nas była nadwyżka. Czy nie można dać jasnego komunikatu: wstrzymaliśmy import? - pytał. Minister Sawicki stwierdził, że rząd niczego nie sprowadza, a działalność państwowych zakładów zbożowych to tylko 5 proc. rynku. - Nie jesteśmy w socjalizmie, że rząd może coś wstrzymać. Nie dajcie się wpuszczać w takie dyskusje - stwierdził. Zapowiedział, że z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich Lubuskie i Zachodniopomorskie dostaną mniej pieniędzy, bo te bardziej potrzebne są w województwach wschodnich. - Żeby pobudzić tamto rolnictwo - oznajmił minister.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?