Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mirosław Różański: - Jeszcze w piątek byłem u generała Tadeusza Buka

Tomasz Hucał
Generał Mirosław Różański wpisuje się do księgi kondolencyjnej poświęconej generałowi Tadeuszowi Bukowi. Może się do niej wpisać każdy. Jest ona wystawiona w sztabie 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej w Żaganiu (ul. Traugutta) do soboty - w godz. 8.00-18.00.
Generał Mirosław Różański wpisuje się do księgi kondolencyjnej poświęconej generałowi Tadeuszowi Bukowi. Może się do niej wpisać każdy. Jest ona wystawiona w sztabie 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej w Żaganiu (ul. Traugutta) do soboty - w godz. 8.00-18.00. fot. 11. LDKPanc
- Generał Buk był czasem takim trochę kpiarzem, ale absolutnie nie w aspekcie negatywnym - zmarłego tragicznie dowódcę Wojsk Lądowych wspomina generał dywizji Mirosław Różański.

- Znaliście się z generałem Bukiem od dłuższego czasu...

- To prawda. Rozpoczynaliśmy służbę razem, jako podporucznicy. Generał Buk w 29 pułku w Żaganiu, ja w 42 pułku w Żarach. Razem rozpoczęliśmy też studia w Akademii Obrony Narodowej, przez blisko dwa lata razem dojeżdżaliśmy na zajęcia. Po kilkanaście godzin spędzaliśmy razem. Mieliśmy wspólne pasje. Obaj byliśmy zapalonymi myśliwymi, rozmawialiśmy więc dużo, ale za każdym razem i tak dyskusja kończyła się na jednym, czyli na wojsku. Po Akademii nasze drogi się rozeszły, ale cały czas mieliśmy bliski kontakt. Potem znów się spotkaliśmy - w Żaganiu. On był dowódcą 34. Brygady Kawalerii Pancernej, ja - szefem sztabu dywizji. Mieszkaliśmy w Żaganiu sami, bo nasze rodziny były w innych miejscowościach. Mieliśmy więc dużo czasu, by jak to nazywaliśmy naprawiać rzeczpospolitą wojskową, czyli szukać pewnych formuł, które należałoby zastosować, by było lepiej w wojsku. Gdy we wrześniu generał Buk został dowódcą Wojsk Lądowych, nastał czas na materializowanie naszych wcześniejszych rozmów. Stworzyła się wtedy ku temu niepowtarzalna sytuacja.

- A kontakty pozawojskowe?

- Oczywiście, że znaliśmy się także prywatnie, bywaliśmy u siebie w domach. Dlatego sobota była dla mnie nie tylko strasznym przeżyciem, ale wręcz traumą.

- Kiedy widział pan po raz ostatni Tadeusza Buka?
Jeszcze w piątek. Byłem w Warszawie, u niego w dowództwie. Długo będę pamiętał jego słowa. Mówił, że pierwszy raz zostaje na weekend w stolicy, bo musi wyjechać na uroczystości w Katyniu. Wyraźnie było słychać, że wie, iż musi wykonać zadanie służbowe, ale jakby żałował, że nie jedzie do domu. Może coś przeczuwał...

- Jakim człowiekiem był generał Buk?

- Nietuzinkowym i charyzmatycznym. Miał szczególną powierzchowność, czasem był rubaszny, czasem był takim trochę kpiarzem, ale absolutnie nie w aspekcie negatywnym. Ale przez swój język potrafił inspirować ludzi do jeszcze bardziej kreatywnej postawy i do pracy. Będzie mi teraz czegoś brakować.

- W jakich okolicznościach dowiedział się pan o tej tragedii?

- W sobotę rano zaplanowałem sobie dzień. Byłem z córką na basenie, a potem jechałem do warsztatu wymienić opony w samochodzie. W radiu usłyszałem komunikat o awarii samolotu lecącego do Smoleńska. W warsztacie rozmawiało o tym sporo osób, zapytali mnie, czy nie wiem co się stało z samolotem. To był pierwszy szok, bo przecież w piątek generał opowiadał o swoim wylocie. Zadzwoniłem więc szybko do Warszawy, do adiutanta Tadeusza Buka, by spytać, czy wyleciał. Usłyszałem w słuchawce, że kierowca widział go, jak w towarzystwie innych generałów wchodził na płytę lotniska. Wtedy jeszcze nie dopuszczałem do siebie myśli, że mogło stać się coś najgorszego. Niestety za kilka minut pojawił się komunikat, że ten samolot się rozbił i może być tak, że nie wszyscy przeżyli. Wtedy jeszcze wzbudzałem w sobie nadzieję, że może ktoś ocalał, że może są wśród nich ci mi najbliżsi. Gdy informacja została potwierdzona, nastąpił czas wielu kontaktów telefonicznych. Sam odbierałem dużo telefonów, bo przecież pojawiła się informacja, że w samolocie byli polscy dowódcy. Wtedy nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, czemu to są telefony krótkie, urywane. Potem miałem kontakt telefoniczny z kilkoma osobami, które znały generałów lecących do Smoleńska. Nie można tego było nazwać ani rozmową, ani wymianą zdań. Bo tak naprawdę wszyscy płakaliśmy.

- Co dalej z polską armią? Jak będzie teraz funkcjonowała?

- Wojsko będzie nadal funkcjonowało w sposób niezakłócony, dlatego że struktura armii przewiduje sytuacje najbardziej tragiczne. Zastępcy są gotowi do przejęcia odpowiedzialności. Ale wojsko będzie funkcjonowało z ogromną wyrwą po tych ludziach. Osobowości nie da się zastąpić.

- Już pojawiają się pytania, czy wszyscy polscy dowódcy powinni znaleźć się w jednym samolocie.
- Czas żałoby powinien być czasem zadumy i refleksji. I nie chciałbym teraz uczestniczyć w takich dyskusjach. Natomiast w przyszłości trzeba będzie się pochylić nad tym problemem. Pomyśleć o pewnych procedurach i zapisach. Generał Buk był człowiekiem niezwykle skromnym, podczas podróży służbowych zatrzymywał się w najtańszych hotelach. Przypuszczam, że pod presją ostatnich dyskusji o wydatkach, oszczędnościach w armii, nie rozpatrywano wariantu z lotem kilku samolotów. I w ten sposób wszyscy uczestnicy tej swoistej pielgrzymki znaleźli się w jednym miejscu i w jednym czasie.

- Dziękuję

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska