Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młodzi rolnicy z Trzebicza Młyna nie boją się pracy

Beata Igielska
Karolina i Mariusz Faberscy są dumni ze swoich krów i nowej obory. W doglądaniu gospodarstwa nieraz towarzyszy im pięcioletnia córka Hania.
Karolina i Mariusz Faberscy są dumni ze swoich krów i nowej obory. W doglądaniu gospodarstwa nieraz towarzyszy im pięcioletnia córka Hania. fot. Beata Igielska
- Praca na gospodarce to ciężki kawałek chleba, ale za nic nie przenieślibyśmy się do miasta - mówią Karolina i Mariusz Faberscy.

Dzień w domu Faberskich najpóźniej zaczyna się o piątej. Na gospodarza czeka w oborze 30 mlecznych krów. Oporządzić trzeba też cielaki i byki. Łącznie o swoje upomina się codziennie ponad 70 rogatych stworzeń.

- Dojenia i karmienia nie da się przełożyć na jutro. Roboty jest tyle, że dnia nie starcza, ale staramy się nie narzekać. Inni wcale pracy nie mają - mówi pan Mariusz.

Ratują się dopłatami

Całkiem narzekać jednak się nie da, bo do spłacenia jest kredyt za nową oborę, która jest dumą małżonków. - Postawiliśmy ją w trzy miesiące, a na pozwolenie na budowę czekaliśmy rok. Do spłacenia mamy 450 tys. zł. Nie boimy się pracy, ale mleko od naszych krów jedynie w sklepach drożeje.

W skupie za litr ciągle dostajemy tylko 70 groszy - mówi pani Karolina. Chociaż miesięcznie Faberscy odstawiają około 5 tys. litrów mleka, na życie niewiele zostaje. - Życie jest coraz droższe, ale najwięcej pieniędzy schodzi na paliwo do maszyn. W sezonie muszę go kupić nawet kilka tysięcy litrów. Oprócz krów mamy 70 hektarów łąk. Dużo kosztują też nasiona i folia na kiszonki, którą sami robimy. W sezonie trzeba na to wydać co najmniej 30 tys. zł. Na szczęście raz w roku ratujemy się unijnymi dopłatami. Bez nich na pewno nie dalibyśmy sobie rady - mówi pan Mariusz.

Nie zniechęcają się

Małżonkowie przyznają, że sporo pomagają im rodzice. Kolejne ręce do pomocy to Krzysztof, brat pana Mariusza, który też najlepiej czuje się na wsi. - Dwa miesiące pracowałem w mieście, ale nie podobało mi się - mówi młody mężczyzna.
Faberscy swoją gospodarką zajmują się już szósty rok. Chociaż łatwo im nie jest, nie zniechęcają się i mają marzenia.

- Ludzie likwidują gospodarstwa, bo im się nie opłacają. Ja ciągle wierzę, że w kraju będzie rolnikom lepiej. Może w końcu poprawi się cena mleka. Dziś muszę oddać go osiem litrów, żeby kupić litr ropy - mówi pan Mariusz. Marzy mu się też nowy traktor, ale będzie mógł go kupić najwcześniej dopiero za kilka lat, gdy spłacony zostanie kredyt za oborę.

Pani Karolina przyznaje, że marzy się jej chociaż kilkudniowy rodzinny urlop z mężem i dwiema córeczkami. - Od sześciu lat ani razu nie byliśmy razem na wakacjach. Przydałoby się całą rodzinką pojechać na tydzień nad morze. No i może kiedyś nam się to uda - mówi z uśmiechem kobieta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska