Choć do rozpoczęcia sezonu jeszcze masa czasu, większość żużlowców intensywnie trenuje. Jedni indywidualnie, jak Piotr Protasiewicz i Zbigniew Suchecki, ze swymi trenerami, a inni w grupach. Wyciskają ciężary, robią skłony albo po prostu grają w piłkę i kosza.
A ręce bolą
Z podziwem oglądaliśmy trening zielonogórzan, którym towarzyszyli starsi koledzy z dawnego Falubazu. Ramię w ramię z młodym Grzegorzem Zengotą "pompowali" Andrzej Huszcza i Sławomir Dudek. Weteran polskich torów dyskretnie zerkał w stronę trenera i trochę odpuszczał, ale przyłapany na symulacji, chwilę później nadrabiał.
- Może się przyłączycie - zachęcał Łojko. Wykręciliśmy się, bo po takiej dawce ćwiczeń, chyba trzeba by było dłużej zostać w łóżku.
- Owoce zimowych treningów zbieramy w drugiej części sezonu - ocenił Zengota. - Wiosną wszyscy są wypoczęci, ale ci, którzy się nie przygotowali, szybko słabną. Trzeba teraz popracować, żeby później nie narzekać, że bolą ręce.
Bułki z bananem
Ale nie chodzi tylko o siłę mięśni. Mechanicy i tunerzy robią wszystko, by "odchudzić" motocykle. Zawodnicy musza zadbać o zachowanie rozsądnej wagi.
- Jednym wystarczy kilka meczów piłki nożnej, a inni, żeby nie przytyć, muszą ostro popracować - przyznał Dudek.
Choć żużlowcy nie przestrzegają tak drakońskiej diety, jak skoczkowie narciarscy (słynne bułki z bananem), większość z nich to "suchary". - Ale nie można przesadzać z odchudzaniem, bo w kierowanie motorem trzeba włożyć sporo wysiłku - powiedział Dudek. - Na trudnych torach musimy mocno trzymać się maszyny, żeby nie pojechać w płot - dodał Zengota.
Silny nie odpuszcza
Wszyscy żużlowcy podkreślają, że zawodnik dobrze przygotowany kondycyjnie i wytrzymałościowo jest także bardziej pewny siebie. Ich zdaniem ten, kto czuje moc w motocyklu i głowie, atakuje bardziej zdecydowanie i nie boi się podjąć ryzyka.
- Kiedy na trzecim okrążeniu czuję, że więdną mi ręce, odpuszczam. Pojawiają się obawy, czy dam radę - opowiada Dudek.
- Ten, kto jest lepiej przygotowany, bez obaw podjedzie pod przeciwnika, bo się nie boi - ocenił Zengota.
Zielonogórzanie mają do dyspozycji także batuty, bo umiejętności akrobatyczne mogą się przydać podczas upadku. - Czasami widać, jak młody chłopak, który ucieka z wuefu, leci później jak kłoda
- mówi Dudek. - Ćwiczymy, żeby ratować się takich sytuacjach. W krytycznym momencie można jakimś tygrysim skokiem przelecieć nad bandą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?