Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moim zdaniem: Krew jak galaretka truskawkowa

Andrzej Flügel 68 324 88 06 [email protected]
Andrzej Flügel
Andrzej Flügel Archiwum GL
Wcale nie zamierzam przyłączyć się do zbiorowych okrzyków grozy po przyznaniu się Lance'a Armstronga, że brał i to ostro.

Większość złudzeń straciłem już przed wieloma laty, kiedy znany i doświadczony trener, gdy gadaliśmy o zmorze dopingu powiedział - ,,Wiesz, co się dzieje? Dożyłem takich czasów, że nawet juniorzy zaczęli się faszerować". Czy ktoś naprawdę wierzył, że można wygrać bez koksu siedem kolejnych Tour de France? Kiedyś, o słodka naiwności, uważałem, że - mimo wszystko - tak. Pamiętam jak oglądałem podjazd pod słynną Alpe d'Huez Marco Pantaniego. Włoch piłował samotnie pod górę mając daleko za sobą peleton. Robił to na trasie gdzie potrafią dławić się silniki samochodów! Szedł jak przeciąg. Byłem pełen podziwu jak on to robi, skąd ma tyle siły? Potem okazało się że w tym momencie jego krew była jak galaretka truskawkowa, a słynny ,,Pirat" stosował EPO. Właśnie stąd czerpał siłę.

Armstrong rozwinął twórczo działania innych. Nie zmarł jak Pantani w wieku 34 lat, w nocy nie wyrasta mu długa broda jak kiedyś enerdowskim pływaczkom, albo trzecie ucho. Ma tupet, pewność siebie, kasę i daję głowę, że nie da jej sobie wyrwać. A jeśli nawet tak, to sprzeda swoją historię wytwórni filmowej, wyrówna mu się i jeszcze zostanie górka. Jest celebrytą i jeszcze ciekawszym niż kiedyś, gdy walczył z rakiem i zakładał fundację, bo teraz zdaje się takim samym s.....nem jak wielu z nas. Po prostu uznał, że marketingowo opłaca się przestać zaprzeczać i lepiej się przyznać.
A Wielka Pęta? W sumie etapy spokojnie mogłyby odbywać się nocą. Po prostu chłopaki są tak naszprycowani, że aż się świecą. I co z tego? A ja i tak w lipcu będę się gapić w telewizor. Po prostu lubię ten wyścig. I już.

Ale Armstrong jest daleko. My tu mamy swoje sprawy. Przyznam, że najbardziej zaskoczyły mnie ostatnio pretensje organizatorów zielonogórskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy do Falubazu. Owszem, można dyskutować czy akurat stadion i to w dniu prezentacji zespołu był najlepszym miejscem na finał. Ale pretensje, że ,,światełko do nieba" puścili żużlowcy? A dlaczego nie? Albo narzekanie na to, że gdzieś tam w klubie dawano piwo, albo za wcześnie zamknięto jakąś bramkę? To się nazywa szukanie dziury w całym. Trzeba czasem przyjąć ,,na klatę" niepowodzenie, a nie mówić: ,,my się staraliśmy, byliśmy OK, ale oni wszystko zepsuli". Tak jest najprościej.

Piłkarze zaczęli sparingi. Jak na zawołanie z pięknej niemal wiosennej pogody zrobiła się zima i trzeba grać w śniegu. Ponoć nic tak nie pomaga w rundzie wiosennej jak ostre mecze na mrozie. Trzeba tylko absolutnie nie przejmować się ich wynikami. Kiedyś pewien lubuski zespół, który po jesieni miał szansę na ówczesną prawdziwą, w odróżnieniu od obecnej, drugą ligę, w zimie gonił wszystkich rywali. Po prostu grał jak z nut. Wydawało się, że jest w wielkim gazie i awans jest niemal pewny. Niestety, wiosną zespołowi zaplątały się nogi. Nie mógł zwyciężyć przez dwa wiosenne miesiące i zamiast awansować z trudem obronił się przed spadkiem. Tak to czasem bywa...

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska