Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moim zdaniem: Wędzony prosiaczek

Andrzej Flügel
Andrzej Flügel
Andrzej Flügel Archiwum GL
Tak jak zapowiadałem w przedświąteczną sobotę, uciekając od gorączki sprzątania, udałem się na mecz. Wprawdzie to tylko trzecia liga, ale lubuskie derby były bardzo ciekawym widowiskiem. Co zaskakujące wśród widzów ujrzałem prezydenta Zielonej Góry Janusza Kubickiego.

Już pomyślałem o tym jak wielka jest siła sprawcza moich tekstów. Zupełnie niedawno pisząc o tym, że to wstyd iż w takim mieście jest zespół grający zaledwie na czwartym szczeblu, wypomniałem, że włodarz miasta praktycznie nie bywa na stadionie. Moją radość z faktu pojawienia się prezydenta zmącili koledzy z tak zwanej "loży szyderców" uzmysławiając mi naiwnemu, że szef miasta melduje się na stadionie tylko wtedy kiedy gra tutaj zespół z Mostek, bo jest zaprzyjaźniony z jego właścicielami. Przeciwnik jest obojętny: rezerwy Lechii w okręgówce, czy Stelmet UKP w trzeciej lidze, bo chodzi nie o miejscowy zespół, ale o rywali! A ja już myślałem, że chce zobaczyć i osobiście ocenić, czy z tym zespołem można próbować pomyśleć o lepszej piłce w "Zielonce". Szkoda... A tak swoją drogą gdyby połączyć szkolenie młodzieży w UKP, z pięknym stadionem który ma powstać i możliwościami klubu z Mostek mogłoby wyjść z tego coś bardzo fajnego. Ale to pewnie tylko pobożne życzenia...

Zadzwonił do mnie Czytelnik, który tak jak ja chciał w sobotę zerwać się na mecz. Niestety jego zespół grający w gorzowskiej klasie A pauzował. Czytelnik sprawdził, czy w klasie B też tak jest. Okazało się, że w najniższej lidze pauzowało całe województwo! Kibic prosił bym zapytał, czy piłkarze malowali w sobotę jaja, bielili parkany, a działacze kroili wędzonego prosiaczka, że nie mieli czasu żeby zagrać meczyk? Więc pytam.

W żużlu idzie nowe. Odwołano całą inauguracyjną kolejkę. I bardzo dobrze. Nie tak jak kiedyś, gdy w regionie było trzydniowe oberwanie chmury, miejscowa rzeka wystąpiła z brzegów, a mecz mógł odwołać tylko sędzia. Na zalany wodą stadion przyjeżdżały więc obie ekipy i nieco mniej rozgarnięci widzowie, bo ci mądrzejsi zostali w domu. Sędzia wyłaził na tor, wpadał po łydki w błoto i oznajmiał: nie jedziemy. To nic, że było to wiadomo od dawna. Bez tego "nie jedziemy" niczego nie można było zrobić. Teraz to się zmieniło. Na szczęście. Z drugiej strony dyscyplina jest w widocznym kryzysie. Kluby, nawet te najmocniejsze, mają dziury w kasie, a w środowiskach w jakich funkcjonują nie ma już takiego szaleństwa i ciśnienia jak przed kilku laty. Z zespołów niemal nie można sklecić nawet trzech lig, a o tym, żeby dorównać futbolowi i mecz na szczycie, tak jak choćby ostatnio Lech - Legia, ściągnął na trybuny 40 tysięcy widzów tylko można pomarzyć.

Sprawdził się scenariusz jaki zakładało wielu obserwatorów. Koszykarz, którego złapała policja za jazdę po pijanemu został w zespole. Oczywiście wysokość kary pozostała tajemnicą. Szybciej dowiemy się ile zapłacił jadący "po browarach" piłkarz z Bundesligi, niż to ile ma w plecy zawodnik grający w Zielonej Górze. Ale to taka nasza lokalna specyfika...

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska