Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muzealnik na boisku

Krzysztof Zawicki
fot. KRZYSZTOF ZAWICKI
- Grę zawsze traktowałem jako fajną przygodę - mówi piłkarz Arki Nowa Sól Remigiusz Smolin. Mało kto jednak wie, że jego drugą pasją jest historia. Pracuje w głogowskim muzeum.

Podczas ostatniego meczu Chrobrego Głogów z Arką, głogowscy działacze i kibice uroczyście pożegnali tego sympatycznego zawodnika. A było za co. Barw Chrobrego bronił siedem lat. Od tego sezonu gra w Arce, z której wcześniej trafił do Głogowa. I tak zatoczyło się koło w jego piłkarskim życiu. - Zaczynałem grać w szóstej klasie szkoły podstawowej w Nowej Soli - wspomina Smolin. - Trafiłem do klasy sportowej o profilu futbol. Ten sport bardzo mnie wciągnął i po kilku latach grałem już w seniorach Dozametu. Siedem lat temu wylądowałem w Głogowie.
Jego kariera może nie była spektakularna, ogólnokrajowa, ale jak mówi, nie zakładał tego

- Piłkę zawsze traktowałem jako fajną przygodę. Pod względem sportowym spędziłem kilkanaście wspaniałych lat Najmilej wspominam pierwsze dni w Głogowie. To było dla mnie coś nowego, zmiana środowiska. Były także inne świetne momenty, jak choćby awans z czwartej do trzeciej ligi.
W międzyczasie podjął pracę w głogowskim Muzeum Archeologiczno-Historycznym. - Po rozmowie z nim od razu wyczułem, że w tym chłopaku będę miał dobrego pracownika - mówi dyrektor muzeum Leszek Lenarczyk. - I nie pomyliłem się. W pracy jest sumienny i uczciwy, ale największe wrażenie zrobił na mnie, gdy połączył obowiązki, grę w piłkę z ukończeniem studiów dziennych. Znakomita większość robi studia zaoczne, a on się zawziął i dopiął swego. A teraz robi jeszcze studia podyplomowe.

A czym się zajmuje na codziennie? - Jestem kierownikiem działu konserwacji zbiorów depozytowych - opowiada piłkarz. - Jest to fajna praca, taka odskocznia od życia sportowego. Polega na administrowaniu, czyli zarządzaniu pracą całego działu. Jest przy tym pełno roboty papierkowej. Ze mną pracuje sześć osób, które zajmują się konserwacją zabytków.

- Muszę dodać, że Smolin przejawia prawdziwy talent w pracy administracyjnej - dodaje dyrektor. - Nie wiem, jakim jest zawodnikiem na boisku, bo tego nie widziałem, ale tu się sprawdza.
Niewątpliwe w jego przypadku jest to ciekawe połączenie różnych stylów życia. Na boisku trzeba być walecznym i agresywnym, natomiast praca, którą wykonuje, jest stateczna i spokojna. Jak można pogodzić tak skrajne zachowania? - Fakt, że moje muzealne zajęcie jest diametralnie różne od tego, co robię na boisku - zauważa. - Ale inaczej się nie da.

W trakcie meczu nie może być spokoju, musi być walka i agresja, nawet na poziomie trzeciej ligi, w której gram. Teoretycznie moje dwa skrajne zajęcia wykluczają się wzajemnie, ale jakoś sobie radzę. Może dlatego, że ja sam jestem osobą skrajną. A czy to nie jest nudne? Absolutnie nie. Tak to tylko wygląda z zewnątrz. Każda praca związana z konserwacją jest inna. Papier jest tylko tym, co łączy te wszystkie sprawy. Dla kogoś to się może wydawać nudne. Ja to lubię, bo wyznaję zasadę, że w papierach porządek musi być.

W swojej karierze miał też moment tragiczny, w 2006 roku. - To się wydarzyło podczas meczu z Pogonią Świebodzin - wspomina. - W 43 minucie, na własnym polu karnym skoczyłem do piłki i przypadkowo zderzyliśmy się z przeciwnikiem głowami. Straciłem przytomność, którą odzyskałem dopiero w karetce pogotowia. Miałem operację czaszki, kilka miesięcy pauzowałem. Nie poddałem się jednak i wróciłem do sportu. Nie mam urazu psychicznego. Już pierwsze treningi po powrocie na boisko rozwiały wszelką bojaźń. Zawsze lubiłem grać głową i lubię to nadal.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska