Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Myśl globalnie. Wydawaj lokalnie. Czyli przerwa na kawę według przepisu Katarzyny Borek

Redakcja
Katarzyna Borek, dziennikarka 'Gazety Lubuskiej"
Katarzyna Borek, dziennikarka 'Gazety Lubuskiej" magda weidner
Co się dzieje w dawnej Księgarni Staromiejskiej w Zielonej Górze? Jak będzie wyglądał teraz lokal? - pytają ci, którzy przechodzą ulicą Żeromskiego i widzą, że lokal jest remontowany. Zainteresowanie jest spore, bo przecież dawną Księgarnię Staromiejską znały, i nie ma przesady w tym stwierdzeniu, wszystkie pokolenia zielonogórzan. Przez lata kupowaliśmy tutaj książki i podręczniki. Potem lokal stał pusty, a obecnie trwają w nim prace budowlane.

Właśnie dlatego, że to miejsce w centrum miasta jest charakterystyczne i kultowe dla zielonogórzan, wiele z nas przechodząc deptakiem, usiłuje podejrzeć, jak miejsce będzie wyglądało. Przez zaklejone szyby nic jednak nie widać. Ale specjalnie dla was weszłam do środka, jak zapowiadałam. Porobiłam zdjęcia. Podpytałam inwestora, kiedy planuje otwarcie. Zdjęcia oraz wizualizację (czyli obrazki, jak będzie wyglądał lokal po remoncie) zobaczycie na stronie zielonagora.naszemiasto.pl. Nie zdradzę tajemnicy, ale uchylę jej rąbka - po remoncie w dawnej księgarni będzie restauracja oraz kawiarnia.

Część osób narzeka, że znikła kultowa księgarnia, że znikły inne kultowe miejsca, ale... Rozmawiając z nimi, pytałam: kiedy byliście ostatnio w księgarni na deptaku, a nie w galerii handlowej, kiedy w restauracji? Nie był nikt... Skoro nie chodzimy, nie kupujemy, a tylko narzekamy, że kolejne punkty handlowe i gastronomiczne znikają z mapy miasta bezpowrotnie, to się nie dziwmy. Naszymi wspomnieniami lat minionych i pragnieniami - żeby było tak, jak kiedyś było - właściciele sklepów na chleb nie zarobią.

Mam taką zasadę: wydaję pieniądze lokalnie. Jeśli chcę coś kupić, w pierwszej kolejności sprawdzam, czy mogę to kupić u sprzedawcy, który jest z mojego miasta. To taki mój lokalny patriotyzm. Mam więc nie tylko „moją” kosmetyczkę czy fryzjerkę, ale też panią od pierogów i od jajek. I pana od okularów, i od marchewki. Rozmawiamy, żartujemy, coś mi odłożą, coś odradzą albo doradzą.

Bardzo często kupuję też od osób, które handlują różnymi towarami na ulicy. Mnie taki wydatek nie zrujnuje, a jeśli komuś może pomóc podratować domowy budżet, to świetna sprawa. Nawet jeśli tym sposobem stanę się właścicielką kolejnych 20 ściereczek do mycia podłogi, których nie mam już gdzie chować. Uśmiech pana, który mi je sprzedawał na ul. Bohaterów Westerplatte, określając potocznie, robi mi cudny dzień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska