Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na nagrobkach wyryte są losy ludzi, którzy odeszli wieki temu...

Dariusz Chajewski
Dzięki Jarosławowi Skorulskiemu pamięć o Amalii przetrwała...
Dzięki Jarosławowi Skorulskiemu pamięć o Amalii przetrwała... Mariusz Kapała
Amalie Josephine Emma Helbig... Gdy umarła, miała kilka lat. Kim była? Z tablicy nagrobnej opartej o mur obok ruin kościoła w Zatoniu dowiadujemy się, że była córką młynarza...

- Ta tablica, ta krótka notka, podziałała na moją wyobraźnię i tak narodziła się legenda o młynarzównie Amalii - mówi historyk Jarosław Skorulski, autor zbioru opowieści o okolicy, w których, jak zapewnia, zawsze jest ziarnko prawdy. Ile jest jej w legendzie o Amalii? Wystarczy przejść nad Śląską Ochlę, stanąć nad pozostałościami młyna, aby przekonać się, ile w tym miejscu jest magii... I dzięki lakonicznej inskrypcji na nagrobku Amalia żyje... W legendzie o chciwym młynarzu i złotym pyle...
Pasją Macieja Mameta z zielonogórskiego archiwum jest epigrafia, a gdzie najłatwiej znaleźć wyryte w kamieniu historie, jak nie na cmentarzu.

- Często nagrobek, inskrypcja, to jedyny ślad, który pozostał po człowieku, po jego życiu, miłości, nieszczęściu, po pasjach, które nim targały - opowiada. - Jednak w minionych wiekach napisy na nagrobkach nie były tak lakoniczne, jak te dziś. Znaleźć na nich można niemal cały życiorys... Co ważniejsze, trwały, gdyż uwieczniony w kamieniu.
Ostatnio pan Maciej spędza dużo czasu na cmentarzu w Bojadłach. Dotychczas wraz z kolegami zinwentaryzował trzysta płyt, które często trzeba było odzyskiwać, stosując metody niemal archeologiczne. Niektóre trafiły przecież jako materiał budowlany pod okoliczne drogi, inne jako utwardzenie dla nowych nagrobków.

Nie tak dawno naszą uwagę zwrócił czarny kamień polny, dziwnie wypłaszczony - dodaje Mamet. - Stosując rozmaite metody - zazwyczaj trzeba kamień posypać mąką, aby ta dostała się we fragmenty inskrypcji lub świecić latarką pod odpowiednim kątem - udało nam się odczytać, że oto jest kamień poświęcony urodzonej w Bolesławcu Paulinie Weikert.
Kim znamienitym była pani Paulina? Oto okazuje się, że pełniła rolę piastunki ostatniego właściciela dóbr w Bojadłach Adolfa von Scheffera. Musiał być do opiekunki tak bardzo przywiązany, że postawił poświęcony jej głaz tuż obok okazałego grobowca ojca. Na innym nagrobku możemy przeczytać, że pochowana tutaj niewiasta przez 24 lata wiernie służyła na miejscowym dworze. Nagrobek był okazały, co pozwala przypuszczać, że kobieta kawał życia oszczędzała, aby pozostawić po sobie ślad. Inny nagrobek informuje, że spoczywa w tym miejscu żołnierz, który zmarł podczas oblężenia Paryża.

Andrzej Górski, lubuski epigraf pracujący na Uniwersytecie Jagiellońskim, mówi, że najbogatsze w treść są nagrobki sprzed roku 1815. Może dlatego, że później ludzie coraz powszechniej pisali pamiętniki i w ten sposób pozostawiali po sobie ślad?
- Nagrobki to doskonałe źródło dla historyka i to nie tylko dlatego, że obowiązywała zasada, iż źle nie powinno się pisać o zmarłym, ale także nie wolno kłamać - dodaje Górski. - Znajdujemy na nich elementy biografii, ale także opis charakteru zmarłego.

I naukowiec dodaje, że ujęło go wiele historii wyczytanych z nagrobków i to nie tych bogatych, sławnych. Na przykład ten w Starym Strączu zawierał informację o kobiecie, która wychowała 18 dzieci i doczekała 70 wnucząt i prawnucząt. Z kolei we Wschowie, na nagrobku pewnego mężczyzny, umieszczono informację, że po śmierci żony ożenił się z jej siostrą, a gdy i ta go opuściła, poprowadził do ołtarza trzecią z sióstr...
- Zwłaszcza nagrobki w wieku XVII i XVIII to płyty pełnotekstowe, przy których autorzy wcale nie musieli być zanadto lapidarni, gdyż zawierały po 50, 60 wersów - dodaje Górski. Aby pomieścić cały przekaz, nagrobki „zapisywano” na dwóch, a czasem nawet na czterech stronach.
- Te badania pozwalają obalić sporo mitów - dodaje Mamet. - Na przykład, że ludzie żyli wówczas bardzo krótko. Jeśli ich żywota nie przerwało jakieś gwałtowne wydarzenie, dożywali sędziwego wieku. Natomiast tzw. średnią bardzo zaniżała wysoka śmiertelność dzieci.

Przy większych cmentarzach można poznać życie całych ówczesnych społeczności. Czym się zajmowali, skąd pochodzili, jak długo żyli... A nawet, gdzie zamawiali nagrobki. Te z Bojadeł wykonywali przede wszystkim nowosolscy kamieniarze. Liczy się także to, że na tego rodzaju upamiętnienie stać było ludzi dobrze sytuowanych, mimo że od XVIII w. surowiec na nie zaczął być znacznie tańszy niż w poprzednich stuleciach.

Rzut kamieniem od Zatonia i nagrobka Amalii, na leśnym wzgórzu, resztki pogruchotanej płyty, kilka starych dołów wykopanych przez poszukiwaczy skarbów. To wszystko, co zostało z miejscowego cmentarza. Jak opowiadała spotkana tutaj kiedyś starsza wiekiem Niemka, zostały jeszcze konwalie. Na starym nagrobku można nadal przeczytać: „Tutaj spoczywa w Panu Johanna Juliane Ernestine Winter z domu Gefsner, żona kuśnierza Wilhelma Wintera...”. Była, żyła. I dziś wraz mężem jest jedyną znaną z imienia i nazwiska mieszkanką Gross Hänchen. Życie spointowane jednym zdaniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska