- Tu była dziura po bobrach taka, że chłopak się do ramion zapadł - mówi Mariusz Pawłowski, który z Wojciechem Siemieniako i Piotrem Choroszyńskim umacniał wał w podgorzowskim Borku.
Tłumaczą, że gdyby wały były systematycznie wykaszane a z międzywala usuwane samosiejki i krzewy, to nie byłoby bobrów, które nie lubią takich zadbanych terenów.
Tylko w Borku pracowało 80 ochotników, 40 więźniów z gorzowskiego zakładu karnego i 28 strażaków ochotników wspartych przez zawodowych. Gmina Deszczno tylko dziś do łatania wykorzystała 120 ton piachu pakowanego w liczące 30 kg worki. - No niestety wały są dziurawe i trzeba je szybko uszczelnić - mówi Paweł Tymszan, wicewójt Desczna.
Łatanie wałów trwa także od kilku dni w gminie Bogdaniec. Dziś dziury po bobrach łatało 60 ludzi. To jedyna gmina, która po powodzi zatrudnia wałowych, którzy będą mieli obowiązek dozorowania wałów.
Ich utrzymanie leży w gestii Lubuskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. Ale ten nie ma na konieczne naprawy ani złotówki. Dlatego też gminy z własnych kieszeni naprędce łatają wały. - Musimy myśleć o bezpieczeństwie ludzi i ich dobytku - tłumaczy Krystyna Pławska, wójt Bogdańca.
Do koszenia i łatania wałów przystępuje też Gorzów, choć miejskie umocnienia są w znacznie lepszym stanie niż okolicznych gmin.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?