MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Najstarszy w mieście

JERZY ZYSNARSKI [email protected]
Rok 1969, ostatnie chwile arsenału.
Rok 1969, ostatnie chwile arsenału. WALDEMAR KUĆKO
Zapytany o zabytki gorzowski gimnazjalista wymieni jednym tchem: katedra, mury i - zacuka się - spichlerz? Dawniej wymieniano arsenał, ale został rozebrany już 35 lat temu. Okazuje się, że 750-letnie miasto nie bardzo ma się czym pochwalić.

Koleje losu spowodowały, że Gorzów - poza wyjątkami - nie ma prawa mieć starszych obiektów niż XVII-wieczne. Z pożaru, który w 1647 r. strawił całe miasto, poza kościołem ocalał tylko ratusz i budynek starej szkoły na rynku. Katedra to wręcz fenomen, wyszła wszak obronną ręką z tylu kataklizmów i innych zagrożeń. Szkoła spaliła się jeszcze w XVIII wieku, ratusz został rozebrany w połowie XIX w., więc do 1945 r. Gorzów mógł się cieszyć jedynie staromiejską zabudową rynku, wzniesioną po XVII w.

Najstarszy w mieście

Pierwszy taki dom zbudowany został w 1651 r. przez krawca Jacoba Döbella, który wzbogacił się w czasie wojny 30-letniej na szyciu mundurów zarówno dla oficerów armii cesarskiej, jak i szwedzkiej. Dom znajdował się przy głównej ulicy w mieście, naprzeciwko obecnego Kokosa. Przetrwał prawie 300 lat, uchodząc przed wojną za najstarszy dom mieszkalny.
Po śmierci Döbella posesję kupił w 1689 r. Johann Dietrich Rettel i przekształcił w stację pocztową, w 1719 r. posesja należała do pani Krull, wdowy po kupcu, w 1789 r. przejął ją Johann Ollenroth, który urządził tu drugą w mieście aptekę "Pod Złotym Orłem". Czynna była też do 1945 r. Był to nie tylko najstarszy budynek mieszkalny w mieście, ale po wyburzeniu w 1930 r. domu przy Wollstraße 59 (dziś Wełniany Rynek ok. nr 12) - ostatni tzw. dom galeryjny. Drewniana galeria zachowała się w podwórzu na wschodniej ścianie zachodniego skrzydła budowli. Możemy to dziś podziwiać tylko na starych szkicach i zdjęciach. Budynek bowiem spłonął 2 lutego 1945 r.
Ten sam los spotkał dom nr 12 przy ul. Łużyckiej, zbudowany w 1667 r. Miał to być zrazu obiekt magazynowo-handlowy, służący potrzebom żydowskiej faktorii handlowej, ale już w końcu XVII wieku nazywany był dom żydowskim (Judenhaus) i przez kilkaset lat służył potrzebom organizacyjnym gminy żydowskiej, czasem nawet kultowym, a na sztychu Petzolda z około 1710 r. nazwany został wręcz synagogą. Była to dwupiętrowa budowla szachulcowa z ułomnym czterospadzistym dachem, zaś szeroka sień prowadziła przez cały budynek na wewnętrzne podwórze. Z XVII wieku pochodziła też poręcz na schodach z drewnianymi słupkami. Dopiero w 1933 r. budynek został otynkowany. A propos synagogi -piękna, stylizowana na architekturę bizantyjską XIX-wieczna budowla, podpalona przez nazistów, przetrwała sowiecki wandalizm i została rozebrana dopiero w końcu lat 50.

Mały mur

Niewiele brakowało, by Gorzów stracił też wszystkie swoje mury obronne. Jeszcze na początku XX wieku ciągnęły się na długości dawnej granicy miasta. Ich rabunkowa rozbiórka nasiliła się po I wojnie światowej, gdy stały się on panaceum na... bezrobocie i tanie budownictwo mieszkalne. Resztki murów ocaliła nieprzejednana postawa władz rejencyjnych. Zachowany dziś fragment murów zawdzięczamy tylko interwencji ówczesnego konserwatora z Frankfurtu. Część murów padła ofiarą inwestycji w latach 1929-30, ostatni kawałek wyburzono w lipcu 1930 r. w związku z przedłużeniem ul. Hawelańskiej. Dziś też nie brak zakusów na resztki murów. Ahistoryczny pomysł z lat 90. na zabudowę baszt mógł być pierwszym krokiem ku ich prywatyzacji.
Nie wiadomo, kiedy zbudowano arsenał. Powszechnie datuje się go na XVIII wiek, zaś na planie z 1719 r. zaznaczona została posesja odpowiadająca rozmiarom tej niskiej, przyciężkiej budowli. Niegdyś zapewne zbrojownia, po I wojnie światowej sprywatyzowana i odtąd służyła celom handlowym. Ostatnio był to Dom Rolnika. W odczuciu mieszkańców ta budowla stanowiła tylko wylęgarnię szczurów i zawalidrogę. Opinia publiczna bez większych oporów zaakceptowała więc wyburzenie, a z trudem wymuszony na konserwatorach wyrok wykonano w 1969 r. Pamiątką po tym obiekcie pozostała nazwa domu handlowego, zbudowanego kilka lat później na jego miejscu. Dziś natomiast w dobie mody na adaptacje starych murów możemy tylko żałować decyzji sprzed 35 lat. Można bowiem w tych murach wyobrazić sobie nawet galerię, choćby dla kolekcji obrazów "W kręgu Arsenału" (tego warszawskiego!), będącej dumą gorzowskiego muzeum. Ale byłaby promocyjna heca!
Za arsenał zrehabilitowaliśmy się 20 lat później, ratując nadwarciański spichlerz. Znalazło się kilku zapaleńców, którym udało się wcisnąć restaurację tej budowli do ciasnego konserwatorskiego portfela. Można rzec, że to ostatni "prezent komuny", zaś data otwarcia Spichlerza - 30 stycznia 1989 r. - jest wręcz wymowna. W dobie transformacji gospodarczych i recesji na pewno brakowałoby na ten cel i pieniędzy, i desperacji. Widać to choćby na przykładzie innego spichlerza, zwanego czerwonym. Rozpada się on na naszych oczach i niebawem nie będzie się nadawać nawet do rozbiórki.
Podobny los czeka wiele innych obiektów, które mogłyby być dumą Gorzowa, ale nie nabrały jeszcze tej patyny historycznej, pozwalającej dostrzec wartości zabytkowe. Chodzi oczywiście o gorzowską secesję z przełomu XIX i XX wieku, kiedy rozpoczynano zabudowę Nowego Miasta. Dzięki temu położeniu domy te w większości przetrwały czas anarchii z początku 1945 r. Wartość tej architektury polega na unikalności nie poszczególnych obiektów, ale całych zespołów ulicznych. Niestety, zostały one w znacznym zdewastowane przez doraźne remonty i naprawy, pozbawiające kamienice elementów ich oryginalnego wystroju.
W konieczności rekonstrukcji całych pierzei ulicznych tkwi już zagrożenie dla tego nierealnego dziś programu. Sama architektura secesyjna, opatrzona trochę, ani oryginalna, ani wyjątkowa, nie budzi dziś entuzjazmu i zachwytu. Do tego perełki tej architektury, owe fabrykanckie wille i pałacyki, rozrzucone są po całym mieście, więc trudno jednym wzrokiem ogarnąć, jakim skarbem dysponujemy. Dlatego tak łatwo pogodzić się z utratą tego czy innego obiektu, jak na poły bezpańskiej i popadającej w ruinę dawnej siedziby Wojewódzkiego Ośrodka Metodycznego przy Grobli.

Resztki starówki

Do ginących zabytków zaliczyć trzeba dewastowany na co dzień układ urbanistyczny starówki, skwery, parki i cmentarze. Z dawnej zabudowy Starego Rynku ocalała jedynie kamienica na rogu Mostowej. Dlatego dobrze, że o nią zadbano. Nie wolno też dopuścić do zaprzepaszczenia tego, co jeszcze ocalało z dawnego układu urbanistycznego, jak choćby pełnej uroku ul. Wodnej czy tak typowej dla średniowiecznego układu ul. Lutyckiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska