Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nastoletni bandyci napadali na kobiety. Choć mają tylko po 14 i 15 lat, byli wyjątkowo brutalni

Tomasz Rusek 0 95 722 57 72 [email protected]
fot. Archiwum
Jednej ofierze wybili ząb, inną zepchnęli ze schodów, kolejne szarpali, aż nie oddały pieniędzy. Czterech nastoletnich zbirów policja namierzała dwa tygodnie. Wpadli w weekend, a w poniedziałek sąd... ich wypuścił.

Pierwszy raz zaatakowali 13 kwietnia, w drugi dzień świąt. Potem 15, 19 i 20 tego samego miesiąca. - Wybierali starsze panie, które wracały np. z kościoła. Wiemy o pięciu ofiarach.

Najpierw obserwowali je, śledzili, a gdy w pobliżu nie było przechodniów, podbiegali i atakowali. Byli brutalni. Bili bezbronne kobiety po twarzy, kopali, potem przewracali i siłą wyrywali torebki - relacjonuje Sławomir Konieczny z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie. Te, które się broniły, były bite jeszcze mocniej. Jedna straciła ząb, druga została zepchnięta ze schodów.

Żadnych skrupułów

Do wszystkich napadów doszło na terenie osiedla Dolinki, na którym mieszka kilka tysięcy osób. - Ja zaraz po świętach słyszałam coś o napadzie, ale gazety nic nie pisały, telewizja nie mówiła, to pomyślałam, że to plotka - mówiła nam dzisiaj pani Grażyna (nie chciała nazwiska w gazecie). Rozmawialiśmy z nią przy ul. Głowackiego, to m.in. w tej okolicy doszło do jednego napadu.

Gdy kolejnym przechodniom opowiadaliśmy, co młodociani napastnicy robili bezbronnym kobietom, łapali się za głowy. - Zdziczenie obyczajów. Nie przyjmuję żadnych tłumaczeń i usprawiedliwień. Takie bandziory powinni być oddzielani od normalnych ludzi. Jak teraz nie dostaną lekcji, gdy dorosną, pójdą na kogoś z nożem.

Co ich powstrzyma, skoro za młodu nie mają skrupułów, by zepchnąć człowieka ze schodów?! - niemal krzyczał z nerwów starszy pan w jasnej marynarce. Spotkaliśmy go przy czerwonym kościółku - to z niego wracały niektóre ofiary.

Bo się przyznali

Policja i prokuratura chciały zamknięcie całej czwórki w schronisku dla nieletnich, do czasu rozprawy przed sądem rodzinnym. Ale sąd się na to nie zgodził. - Sędzia uzasadniał, że taki środek zapobiegawczy jest możliwy, jeśli zachodzi obawa, że podejrzani mogą się ukrywać, zacierać ślady albo ich tożsamość jest nieznana.

Tutaj nie było takiego zagrożenia - mówił nam rzecznik sądu Roman Makowski. I teraz, pomimo dobrej roboty policjantów I Komisariatu i wydziału kryminalnego z miejskiej komendy, "chłopcy" znowu są na wolności.

Ustaliliśmy, że dla czwórki nastolatków napady na staruszki nie były pierwszym wyskokiem. Już wcześniej policja kojarzyła ich m.in. z kradzieżami. Wiemy też, że podczas przesłuchania młodzi bandyci grali cwaniaków. O ofiarach mówili z lekceważeniem, przyznali też ze śmiechem, że pieniądze, które znaleźli w wyrwanych torebkach (w sumie ukradli około 1 tys. zł), wydali na hot dogi i lody.

Poprawczak albo dozór

Młodociani napastnicy usłyszeli zarzuty dokonania czterech rozbojów i kradzieży. Dorosłemu groziłaby za to kara do 12 lat więzienia. Ale czwórka nastolatków ze względu na wiek najwyżej trafi do poprawczaka. A może też skończyć się na tym, że dostaną tylko dozór kuratora.

- Jak za dwa lata kogoś dźgną, to okaże się, że już jakiś czas temu mieli na koncie te napady, ale skończyło się niczym. Wszyscy będą się zamartwiać, jak do tego mogło dojść... Skąd my to znamy? - komentuje pani Grażyna z ul. Głowackiego.

Próbowaliśmy dotrzeć do ofiar nastolatków, ale policja zastrzegła ich dane (takie są przepisy). Podobnie strzeże danych sprawców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska