Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasz pitawal!

Wiesław Zdanowicz
Piotr Krzyżanowski
Przestępczość na przełomie wieków przybrała na sile wraz z przeobrażeniami politycznymi w kraju. W wielu spokojnych, wydawałoby się, ludziach wyzwalał się wtedy dziki pęd do łamania prawa i wszelkich zasad życia społecznego.

W kilku wydaniach tygodnika przypomnieliśmy niektóre z głośniejszych swego czasu zdarzeń kryminalnych z naszego terenu. Dzisiaj w tym cyklu zamieszczamy opowieść o krwawych incydentach z nożem w ręku.

Usiłował zabić na chybił trafił
W czwartek 15 lipca 2004 roku przed jednym z budynków mieszkalnych na ul. Konarskiego w Świebodzinie rozegrał się dramat. 59-letni mężczyzna uderzył nożem w serce 20-letniego studenta. Napastnik był w feralnym momencie nietrzeźwy. Wcześniej wlał w siebie gorzałę o stężeniu 2 promili.

Na szczęście, śmierci chłopaka zapobiegli koledzy. Wszyscy znali się od dziecka. Razem chodzili do podstawówki i szkół średnich. Spotykali się, często przesiadywali na ławeczce pod blokiem, rozmawiali łuskając słonecznik. Ich widoku nie znosił agresywny sąsiad. Ponoć przeszkadzali mu głośnym zachowaniem, chociaż jego okna usytuowane są po drugiej stronie budynku.

Upierdliwy sąsiad z laską

Kilka dni przed krwawym napadem mężczyzna nachodził grupkę rówieśników, zaczepiał, groził i wyganiał. Feralnego dnia rozpoczął już od rana i nasilił zaczepki. W pewnym momencie wyszedł z laską, którą znienacka i bez słowa, uderzył w głowę jednego z ławkowiczów. - Później, około godz. 18.00, spotkaliśmy się ponownie i rozmawialiśmy - opowiadał Adam, świadek wydarzeń.

Napuszony zaczepiał i groził

- W tym czasie kilkakrotnie pojawiał się i znikał, znowu nam groził. Raz udał się pod pobliski sklep, pogaworzył z wystającymi tam pijaczkami, którzy zerkali ciągle w naszą stronę. Wrócił do nas napuszony i agresywny - relacjonował Adam. - Jednemu z nas powiedział: Pożyjesz jeszcze ze dwa dni! Gdy z klatki schodowej wyszedł sąsiad z psem, zwrócił się do niego ze słowami: Poczekaj, zobaczysz, jak się będzie krew lała. Po tej uwadze zniknął w budynku. Zauważyliśmy po chwili, że stoi w korytarzu i się czai.

Ręka w kieszeni - nóż w sercu
- Nie trwało długo, aż znowu pojawił się przy ławce - przypomniał świadek. - Jedną rękę trzymał w kieszeni, a drugą wyciągnął w kierunku Marcina. Kolega wstał i odepchnął go. Napastnik powtórzył gest.

Wówczas ktoś zauważył nóż i głośno ostrzegł. Wywiązała się szarpanina. Agresor został obezwładniony, a jego nóż odrzucony. Leżał bez ruchu. Tymczasem nastąpił kulminacyjny moment zdarzenia.

Nożownik ofiarą zaczepek?

- Marcin wstał ze swojego oprawcy, a wówczas zobaczyłem krew na jego bluzie - kontynuował Adam. - Zaczął blednąć. Posadziłem go na schodach i zacząłem tamować tryskającą pulsacyjnie krew. Ktoś wezwał karetkę. Marcin na przemian tracił przytomność i odzyskiwał ją. Upłynęły zaledwie cztery minuty do przyjazdu ambulansu, a wydawało mi się, że trwało to całą wieczność. Była godz. 19.58 - przypomina wstrząśnięty Adam, bezpośredni świadek wydarzeń.

W szpitalu ugodzony nożem student przeszedł operację lewej komory serca. Po udanym zabiegu lekarze określili jego stan jako ciężki, ale, na szczęście, stabilny. Dwa dni później kilka słów zamienił z rodzicami.

Tymczasem nożownik, przesłuchany tuż po wytrzeźwieniu, nie przyznał się do popełnienia krwawego czynu. Przekonywał stanowczo, że to właśnie on był ofiarą zaczepek ze strony młodych ludzi.

Sąd nie dał wiary jego zeznaniom i przychylił się do wniosku prokuratora o zastosowanie aresztu tymczasowego.
Następnego dnia po krwawym incydencie wspomniani pijaczkowie tak skomentowali zdarzenie: - I tak za lekko go dźgnął! Czesiu, to spokojny człowiek.
Nie minął tydzień, a już w środę 21 lipca w godzinach wieczornych doszło do kolejnego krwawego zdarzenia.

Zakrwawiony nóż konkubiny
W Niekarzynie pokłóciła się para konkubentów. W trakcie gorączkowej wymiany zdań kobieta kilkakrotnie ugodziła swojego faceta nożem. Jej ciosy trafiły w brzuch, klatkę piersiową i ramię. Oboje byli mocni nietrzeźwi.

Krwawiący mężczyzna został odwieziony do świebodzińskiego szpitala, w którym poddano go natychmiastowej operacji. Jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Konkubina została zatrzymana przez policję, przesłuchana w prokuraturze, a następnie zwolniona do domu. - Wstępnie ustaliliśmy, że konkubent zakłócał spokój jej i ich trojgu dzieciom - tłumaczyła Beata Wosik ze świebodzińskiej prokuratury.

W trakcie feralnej awantury doszło do szarpaniny i rękoczynów. Kobieta posłużyła się nożem, który mimowolnie trzymała w ręku jeszcze przed zdarzeniem.

Oboje konkubenci nadużywali alkoholu i na tym tle dochodziło często do kłótni i sporów. Wreszcie zdesperowana 43-letnia wówczas kobieta wyprowadziła się z dziećmi do swoich rodziców. Z tym afrontem nie mógł pogodzić się jej 41-letni przyjaciel, a jednocześnie ojciec ich wspólnych dzieci. Dzień wizyty okazał się dla niego dniem pokuty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska