Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Naukowcy Uniwersytetu Zielonogórskiego nie są gorsi

Grażyna Zwolińska
- UZ jest przyzwoitą szkoła wyższą o co najmniej średnim poziomie uprawiania nauki, co wynika ze wszystkich dostępnych rankingów – przekonuje prof. Janusz Gil.
- UZ jest przyzwoitą szkoła wyższą o co najmniej średnim poziomie uprawiania nauki, co wynika ze wszystkich dostępnych rankingów – przekonuje prof. Janusz Gil. Kazimierz Adamczewski
- Chciałbym żeby mieszkańcy województwa lubuskiego bliżej poznali to, nad czym pracują naukowcy z naszej uczelni - mówi prof. dr hab. Janusz Gil, prorektor do spraw nauki i współpracy z zagranicą Uniwersytetu Zielonogórskiego.

- Na pewno spotkał się Pan, Panie Rektorze, z niepochlebnymi opiniami na temat jakości nauki uprawianej przez zielonogórskich naukowców...
- Zdarzają się i takie. Są to bardzo niesprawiedliwe oceny, wynikające z braku wiedzy o tym, co w dziedzinie naukowej dzieje się na naszej uczelni. Częściowo to nasza wina i właśnie w tym cyklu zamierzamy nadrobić zaległości w informowaniu czytelników o wynikach prac uczonych UZ. Mamy wielu bardzo zdolnych pracowników naukowych z dorobkiem liczącym się nie tylko w kraju, na co można podać wiele przykładów. Mam nadzieję, że dzięki cyklicznemu dodatkowi Strefa Nauki, uda się przekonać wątpiących, że nasi naukowcy wcale nie są gorsi od tych z dużych uniwersyteckich ośrodków.

- Czyli nawet na tak małej uczelni jak Uniwersytet Zielonogórski można robić wielką naukę?
- Oczywiście. Wielką naukę można uprawiać na każdej uczelni, pod warunkiem, że tę uczelnię na to stać finansowo i mentalnie. Skończyła się już epoka małych laboratoriów, szkiełka i oka, samotnych uczonych. Teraz do sukcesu potrzeba zespołów, laboratoriów i nakładów. A przede wszystkich sprzyjającej atmosfery wokół naukowców.

- No właśnie, nakładów… Jak to, że mamy w kraju kryzys, przekłada się na możliwości rozwoju nauki na UZ?
- Wpływa na nie, ale tylko do pewnego stopnia. Nie aż tak silnie jak w innych gałęziach. Budżet nauki jest ściśle wydzielony z budżetu państwa i dystrybuowany przez niezależna instytucję Narodowe Centrum Nauki, czyli NCN.

- Ale Uniwersytet Zielonogórski dostaje chyba najmniej w Polsce naukowych grantów z NCN, jeśli weźmie się pod uwagę uczelnie, które mają prawo o nie występować. To nie niepokoi?
- Nie, chociaż to prawda, że województwo lubuskie jest ostatnie na liście pozyskiwanych grantów z istniejącego od dwóch lat NCN. W tym czasie dostaliśmy ich 11 na łączną sumę ponad 3 mln złotych. Ale w naszym najmniejszym województwie jest tylko jedna uczelnia, która może o nie wstępować. Jeśli o tym zapomnimy i zaczniemy porównywać, ile jest u nas grantów z NCN w porównaniu z dużym województwem posiadającym wiele dużych uczelni, to wypadniemy strasznie blado. Ale jak policzymy to np. na jednego mieszkańca, to jesteśmy grubo powyżej średniej. Pamiętajmy, że wielkość uczelni jest ograniczona wielkością regionu, w którym działa. Nigdy nie będziemy mieli tylu naukowców i tylu studentów co uczelnie warszawskie. Nie mamy się jednak czego wstydzić, bo w wielu parametrach wypadamy trochę lepiej niżby na to sama geografia, demografia i statystyka wskazywały. Ale najważniejsze, że ujawnił się potencjał naukowy. Są liderzy, którzy będą aktywnie pracować, uzyskiwać wielkie wyniki, tylko trzeba im stworzyć odpowiednie warunki.

- Ile jest takich osób na UZ?
- Jeśli chodzi o pracowników naukowo-dydaktycznych, to jest ich około 900. Z tego 10-15 proc. uprawia naukę na wysokim poziomie. Na każdej uczelni ta grupa jest mniej taka sama procentowo. Ta grupa utrzymuje uczelnię naukowo. Publikuje swoje prace w ogólnopolskich i międzynarodowych czasopismach. Coraz więcej osób pozyskuje granty badawcze, czyli finanse na swoje badania. Im większa uczelnia, tym finansów i grantów jest więcej, bo ta grupa jest większa. Nie procentowo, lecz liczbowo. Problem polega na tym, że taka mała uczelnia jak nasza musi znacząco zwiększyć ten procentowy udział, aby pozyskiwane kwoty były zauważalne w budżecie uczelni.

- Czy to prawda, że wielu naukowców ucieka do większych ośrodków?
- Jest trochę takich, którzy odeszli, bo nie znaleźli tu swego miejsca, albo warunki, które spodziewali się tu uzyskać, ich nie zadowoliły. Nie jest to w żadnym wypadku jakieś masowe zjawisko, raczej naturalny ruch w interesie. Nie odczuwamy tego jako stratę intelektualną. Tym bardziej, że pozyskiwanie nowych naukowców przez nasz uniwersytet nie jest trudne. Zwykle takich naukowców pozyskują wydziały ścisłe i techniczne, ale czasem też humanistyczne. Mamy też zagranicznych wykładowców.

- Czyli Lubuszanie nie muszą się wstydzić swojego uniwersytetu, a Czytelnicy GL mogą mieć pewność, że w dodatku Strefa Nauki naukowców z osiągnięciami godnymi pokazania nie zabraknie?
- Oczywiście. UZ jest przyzwoitą szkoła wyższą o co najmniej średnim poziomie uprawiania nauki, co wynika ze wszystkich dostępnych rankingów. Nie ma więc powodu do kompleksów. Władze uczelni starają się prowadzić świadomą politykę naukową, żeby tych, który mają duży potencjał naukowy zachęcić do jak najwydajniejszej i najefektywniejszej pracy.

Dziękuję za rozmowę.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska