Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie spoczniemy, póki morderca córki nie poniesie kary

Janczo Todorow
- Nie możemy się pogodzić, że morderca chodzi na wolności - mówią Stefania i Jerzy Tomczakowie.
- Nie możemy się pogodzić, że morderca chodzi na wolności - mówią Stefania i Jerzy Tomczakowie. Janczo Todorow
Dwadzieścia lat temu zamordowano 17-letnią Joannę Tomczak z Żagania, która prawdopodobnie była w ciąży. Jej szczątki znaleziono w lesie pod Żarami. Przesłuchano dwa tysiące osób, wypisano grube tomy akt. Nadaremnie, sprawca do dziś jest na wolności.
- Córka chodziła także do szkoły muzycznej, po niej zostały skrzypce - mówią Stefania i Jerzy Tomczakowie.
- Córka chodziła także do szkoły muzycznej, po niej zostały skrzypce - mówią Stefania i Jerzy Tomczakowie. Janczo Todorow

- Córka chodziła także do szkoły muzycznej, po niej zostały skrzypce - mówią Stefania i Jerzy Tomczakowie.
(fot. Janczo Todorow)

Latem 1991 roku Joanna spędzała wakacje ze swoim chłopakiem w Niesulicach, gdzie sezonowo w ośrodku wczasowym pracowali jej rodzice. W sierpniu wracała do Żagania, gdzie na stałe mieszkali jej rodzice. Po drodze, już w autobusie miało dojść do kłótni i zerwania z chłopakiem. Zamieszkała u swojej siostry. W połowie sierpnia poszła z koleżanką na dyskotekę, która odbywała się pod gołym niebem.

Kiedy zaczęło padać, dziewczyny pojechały taksówką na prywatkę w Koloni Laski. Po 22.00 Joanna powiedziała, że musi iść, bo rodzice czekają w domu, choć oni pozostali w Niesulicach. Kolega z prywatki odprowadził ją do pobliskiego przejścia kolejowego. Kiedy po 23.00 nie wróciła do domu siostry, udał się do mieszkania jej rodziców. Przy pomocy strażaków i drabiny wszedł do przez okno do środka. Niestety, nikogo nie znaleziono.

Wtedy szwagier zgłosił zaginięcie. - Kiedy dowiedziałem się, że Asia zaginęła, wpadłam w panikę. Nawet się nie rozliczyłam w ośrodku wypoczynkowym, od razu wróciłam do domu - wspomina Stefania Tomczak, matka nieżyjącej. - Nie mogłam sobie znaleźć miejsca, wszędzie ją szukaliśmy po mieście, po lasach. Cały czas żyliśmy w nadziei, że ona żyje, że pojawi się wreszcie w domu. Nie chcieliśmy myśleć o najgorszym.

Rok później, we wrześniu, w lesie pomiędzy miejscowościami Rusocice i Mielno pod Żarami, grzybiarz zauważył wystającą z ziemi rękę. Szczątki były zakopane bardzo płytko. - Szczątki należały do kobiet, miała na stopach trampki - wspomina ówczesny szef służby kryminalnej w Zielonej Górze. Wówczas na podstawie badań kryminalistycznych przyjęto, że szczątki należą do Joanny Tomczak. Rodzice dziewczyny jednak ciągle nie mogli uwierzyć, że ich dziecko na prawdę zginęło. Na ich prośbę wykonano analizę porównawczą DNA. Badanie nie pozostawiło cienia wątpliwości.

- W wyniku przeszukania w książkach należących do Joanny znaleźliśmy list od jej chłopaka, w którym nalegał, żeby usunęła ciążę - wspomina były szef służby kryminalnej.

- A ja w jednej z książek Asi znalazłam akt zgonu jakiegoś staruszka z Łęknicy - opowiada Stefania Tomczak. - Pojechałam tam, ale w obstawie, bo się bałam. Chciałam się dowiedzieć, co to za człowiek i dlaczego jego akt zgonu znalazł się w książce córki. Niczego nie wyjaśniliśmy. Ale według mnie jest kilku podejrzanych, którzy mieli kontakt z moją córką. Policja powinna była ich mocniej przycisnąć. Jeden z nich był podrapany na twarzy, moja najstarsza córka zapytała go, co się stało, a on stwierdził, że spadł z roweru.

Wśród pamiątek z nieżyjącej Asi pozostało jej zdjęcie komunijne.
Wśród pamiątek z nieżyjącej Asi pozostało jej zdjęcie komunijne. Janczo Todorow

Wśród pamiątek z nieżyjącej Asi pozostało jej zdjęcie komunijne.
(fot. Janczo Todorow)

Matka opowiada, że Joanna poznała jakiegoś wojskowego z Żagania. Może z nim chciała się spotkać tamtego feralnego wieczoru? Pod szkołą w Żarach, gdzie uczyła się Asia zajeżdżał mężczyzna białym mercedesem. Kto to był? Według słów matki, ów wojskowy miał napisać do jej córki liścik, a w nim zdanie "Masz do mnie dług". - Nie mam pojęcia, o jakim długu było mowy? - mówi przez łzy. Roztrzęsiona opowiada, że jak ustalili spece od kryminalistyki, sprawca złamał tchawicę dziewczyny kolanem. I myśl o tym powraca nieustannie przez dwadzieścia lat.

Matka przypuszcza, że sprawcą może jest mężczyzna, który ją odprowadzał do torów. Dziewczyna zaginęła w nocy z soboty na niedzielę. A mężczyzna w poniedziałek pożyczał samochód od swojego pracodawcy. Zamiast wrócić szybko, wrócił dopiero po południu, a w jego samochodzie znaleziono saperkę i bryłę ziemi. - Policja nie zbadała jak trzeba wszystkie tropy - twierdzi pani Stefania. - Kiedy po tamtej feralnej nocy wróciliśmy do mieszkania, okno było otwarte na oścież, a wielki fikus przewrócony jakby rozegrała się tam jakaś walka. Kto tam był i co się działo? Do dziś nie wiemy.

Zdesperowana rodzina zwróciła się do znanego detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. Zażyczył sobie jednak zbyt dużo pieniędzy, więc zrezygnowali z jego usług. Proponowali też, by użyć w przesłuchaniach wykrywacza kłamstw. Odpowiedziano im, że musi być jednak zgoda osoby badanej.

- Do dziś nie mogę się uspokoić. Mam jeszcze inne córki, zaraz po tym, co się stało z Asią, zajęłam się wychowaniem wnuczki. Inaczej bym nie wytrzymała nerwowo - ociera łzy pani Stefania. - Mnie też się nie podoba, że policja lekceważy niektóre tropy. W tamtej feralnej nocy w pobliżu miejsca gdzie była córka słyszano strzały. Mówiłem o tym policjantom, ale nikt tego nie sprawdził. A lata mijają i ślady się zacierają - mówi Jerzy Tomczak, ojciec nieżyjącej.

- Pewnego dnia trzy lata temu o 6.00 rano dzwoni telefon i słyszę w słuchawce: "Zginęła jedna córka, zginie i druga". Byłam przerażona, zaraz powiadomiłam policję. Stwierdzili, że ktoś dzwonił z budki i sprawę umorzyli. W ogóle cała sprawa toczy się opieszale niby szukają mordercę, a sprawcy ciągle nie ma. I chodzi sobie na wolności. Nie mogę się z tym pogodzić - dodaje matka.

- Sprawa w dalszym ciągu pozostaje w zainteresowaniu policjantów z Wydziału Kryminalnego KWP w Gorzowie Wlkp. - mówi Sławomir Konieczny, rzecznik lubuskiej policji. - Zgromadzony do tej pory materiał został tak przez nich jak i przez prokuratora wnikliwie przeanalizowane. Przeprowadzone badania rzeczywiście pozwoliły na potwierdzenie danych osobowych ofiary. Do zdarzenia doszło jednak 20 lat temu. Przez ten okres śledczy badali jego okoliczności już kilkukrotnie. Pomimo, że sprawdzano gruntownie różne wersje osobowe i zdarzeniowe, do chwili obecnej uzyskany materiał nie pozwolił na przedstawienie zarzutów ewentualnemu sprawcy - zaznacza rzecznik. Zaznacza jednak, że znane są przypadki, kiedy przełom w śledztwie może nastąpić zupełnie niespodziewanie.

- Mam zamiar złożyć skargę do prokuratury Generalnej i Komendanta Głównego Policji - mówi Stefania Tomczak. - Jak i to nie pomoże do skieruję skargę i do Parlamentu Europejskiego na opieszałość organów ścigania. Nie spocznę, póki morderca nie trafi za kratki, nie mogę mu wybaczyć tego, co Asia i my przeżyliśmy.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska