MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niepubliczna po roku

Eugeniusz Kurzawa
- To jest mała elitarna szkoła i taką ma pozostać - deklaruje dyrektorka Elżbieta Kaczmarek. Obok prezes stowarzyszenia, które prowadzi placówkę - Eugeniusz Kubiak.
- To jest mała elitarna szkoła i taką ma pozostać - deklaruje dyrektorka Elżbieta Kaczmarek. Obok prezes stowarzyszenia, które prowadzi placówkę - Eugeniusz Kubiak. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Jak radzi sobie jedyna niepubliczna placówka oświatowa nie tylko w gminie, ale w promieniu co najmniej 60 km? Zajrzeliśmy do Strzyżewa.

- Mamy dziś 44 uczniów w klasach od pierwszej do szóstej, uczy ich 11 nauczycieli, poza tym jest dwóch pracowników obsługi - wylicza Elżbieta Kaczmarek, dyrektorka szkoły. Placówka mieści się w centrum wsi w dwóch budynkach, na których widać daty z początku XX w. Mają ponad 100 lat.

- Po roku jest dobrze - stwierdza Wanda Kalińska, emerytowana, ale czynna nauczycielka, kiedyś dyrektorka tej placówki, rodowita strzyżewianka. Rozsławiła szkołę dzięki znanemu w całym kraju teatrzykowi jasełkowemu Powsinogi, istniejącemu bez względu na sytuację od ponad 10 lat. Powsinogi wygrały kiedyś wszystkie szczeble eliminacji teatrów jasełkowych i okazały się najlepsze w kraju. Są dumą wsi. A Powsingi to cała szkoła.

Nie dali zamknąć szkoły

Nie dziwi więc, że zeszłoroczna decyzja rady miejskiej o likwidacji placówki wstrząsnęła Strzyżewem. Od 1 września 2005 r. szkoła, czyli blisko 50 dzieci, miała dojeżdżać do Zbąszynia. Rodzice zbuntowali się i 1 września ub. r. dzieci strzyżewskie nie poszły do podstawówki w mieście. Ponieważ budynek szkolny został zamknięty przez urząd miejski, zajęcia odbywały się w świetlicy wiejskiej. Dzieci faktycznie strajkowały, chyba zresztą nie mając świadomości tego, zaś rodzice paktowali. Z burmistrzem, kuratorium, organizacjami społecznymi. Pod koniec września lody puściły. Strzyżewo dostało zgodę na utworzenie placówki niepublicznej.

- Ta szkoła jest firmą rodziców i dlatego rodzice nie tylko pomagają, ale patrzą nam na ręce - mówi W. Kalińska. - Spotkania z rodzicami odbywają się raz w miesiącu - dodaje E. Kaczmarek.

- W zasadzie to niemal codziennie, choć na krótko wpadam do szkoły - mówi Eugeniusz Kubiak, prezes Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Sołectwa Strzyżewo. Gdy szkoła stała się niepubliczną, jej organem prowadzącym zostało stowarzyszenie. Utworzone z myślą o budowie ulic, doprowadzeniu gazu i kanalizacji do wsi, a nie prowadzeniu spraw oświatowych. Ale życie wymusiło inny bieg spraw.

Jak trójca święta

Czy częsta obecność rodziców, "patrzenie na ręce" nie deprymuje pedagogów? Nie jest uznawane za wtrącenie się w proces wychowawczy? - Wtrącanie?! Rodzic ma nam prawo stawiać wymagania, ma prawo pytać, a nauczyciel ma wyjaśniać - uważa dyrektorka placówki. - Rodzic - nauczyciel - uczeń są jak święta trójca, nierozłączni, muszą współpracować.

- Przecież nie pójdę na lekcje i nie będę mówił jak uczyć - zastrzega się E. Kubiak. Dorosłym chodzi o to, że mając bliski kontakt lepiej mogą dbać i o dziecko, i o budynek, który mają na głowie. - Pomieszczenia są wydzierżawione na trzy lata, ale trzeba myśleć co dalej - dodaje prezes. - Wszystko kosztuje, prąd, opał, remonty. I teraz pytanie: remontować czy nie, skoro budynek nie nasz tylko gminy?

Potrzebne złotówki

Problemem są więc pieniądze. Subwencja oświatowa, którą szkoła dostaje podobnie jak placówki publiczne to jest wiązanie końca z końcem. A inwestycje? A pomoce dydaktyczne? - Za wszystkim stoi kasa - stwierdza filozoficznie W. Kalińska.

Stąd wielka aktywność rodziców. Przychodzą sprzątać, naprawiać budynek, organizują bale, które mają zarabiać na szkołę. - Mamy przez rodziców pocięte drewno na opał w piecu - cieszy się dyrektorka.

Kłopot pojawi się, gdy szkoła przejdzie na ogrzewanie gazowe. Gazociąg jest już na podwórzu, ale podłączenie i eksploatacja gazu mogą być kosztowne.

Rodzice i pedagodzy starają się jednak, żeby problemy nie dotykały dzieci. One mają czuć się bezpieczne, zdobywać wiedzę, nie tylko książkową i być w życiu kimś. - To jest mała elitarna szkoła i taką chcemy ją utrzymać - deklaruje E. Kaczmarek.

Mieszka w Trzcielu, w Strzyżewie została zatrudniona przez SnRRSS i stara się realizować program takiej placówki, gdzie nauczyciel jest przewodnikiem, mentorem ucznia. - Może zdarzy się wkrótce, że do nas zaczną trafiać dzieci ze Zbąszynia - sugeruje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska