Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowiutka pralka dla potrzebującej rodziny

Zbigniew Borek (olis) 95 722 57 72 [email protected]
Emerytowany rolnik Henryk Stolarek z Pielic pod Strzelcami kupił nowiutką pralkę rodzinie z Sulęcina: Izie Mielnik i jej dwóm synom, Cyprianowi i Kasjanowi
Emerytowany rolnik Henryk Stolarek z Pielic pod Strzelcami kupił nowiutką pralkę rodzinie z Sulęcina: Izie Mielnik i jej dwóm synom, Cyprianowi i Kasjanowi Zbigniew Borek
Rodzina pani Marioli Mielnik ma wymarzoną pralkę. Mikołajem jest pan Henryk, emerytowany rolnik z Pielic. Oliwia z Nowej Soli oddała swoim rówieśnikom zabawki.

Emerytowany rolnik Henryk Stolarek z Pielic pod Strzelcami kupił nowiutką pralkę Marioli Mielnik i jej dzieciom: Izie, Cyprianowi i Kasjanowi. - Dokładnie taką, o jaką rodzina prosiła: wąską i ładowaną od góry - pan Henryk pokazuje fragment artykułu w "Gazecie Lubuskiej" o rodzinie z Sulęcina. Dlaczego się na to zdecydował? - Ja też byłem i na wozie, i pod wozem, więc wiem, jak to jest. Los rodziny pani Marioli i jej chłopaków bardzo mnie poruszył, proszę przekazać im życzenia wszystkiego najlepszego na święta i nadziei na Nowy Rok - mówił. Przekazał nam pralkę tuż po jej kupnie w sklepie Eldom w Strzelcach. Gdy jego współwłaściciel Grzegorz Adamski dowiedział się, że cel zakupu jest tak szczytny, z miejsca zastosował specjalną promocję i cena pralki spadła o 100 zł. Na dokładkę dorzucił zestaw saszetek piorących i jeszcze "mały gadżet".

Historię rodziny Mielników opisaliśmy 10 grudnia. Tekst poruszył wiele osób. - Chciałabym zrobić tej rodzinie zakupy - zadeklarowała jedna z naszych Czytelniczek.

19-letnia Iza, 12-letni Kasjan i 9-letni Cyprian na pewno ucieszą się i z tej pomocy. Mama tej trójki choruje na nowotwór. Ojciec rodzeństwa nie żyje. Z powodu choroby mamy i jej częstych pobytów w klinice onkologii w Poznaniu (kobieta przeszła już pięć operacji), dziećmi opiekuje się babcia Maria Dancewicz. Oczywiście 19-letnia Iza bardzo pomaga, a gdy chora mama jest w domu, dziewczyna opiekuje się nią jak rasowa pielęgniarka. Właśnie o przyjeździe mamy na święta rodzeństwo mówiło nam najczęściej. Wspólna Wigilia była najważniejsza, dopiero potem - nieśmiało - Mielnikowie powiedzieli, czego im trzeba. Jedną z tych pilnych potrzeb mają już z głowy. I to dzięki panu Henrykowi, którego musieliśmy długo namawiać, żeby zgodził się na nazwisko i zdjęcie w gazecie. - Nie wiem, czy to potrzebne… -miał wątpliwości. Potrzebne, bo tylko tak możemy podziękować!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska