Pomysł stworzenia Ośrodka Wczesnej Diagnostyki i Rehabilitacji o wdzięcznej nazwie "Nadzieja" dla dzieci i młodzieży z zaburzeniami wieku rozwojowego podpowiedziało samo życie. Powstał on dzięki staraniom Anny Kaloty i Agnieszki Wiśniewskiej. Obie panie zetknęły się osobiście z problemami rehabilitacji dzieci w naszym regionie. Julia, córka pani Ani wymaga rehabilitacji.
Rodzice dziewczynki korzystali zatem z ośrodka w Zielonej Górze. Na własnej skórze odczuli uciążliwość częstych dojazdów. Pani Agnieszka natomiast od 1993 roku jest czynnym fizjoterapeutą na co dzień pracującym z małymi pacjentami. Zatem panie doskonale orientowały się w złożonym procesie rehabilitacji dzieci. Swoje doświadczenie postanowiły wykorzystać, by pomóc rodzinom z Nowej Soli i okolic.
- Dotarcie do takich ośrodków z powiatu nowosolskiego było trudne. Do tej pory wiele osób musiało jeździć do Zielonej Góry. A trzeba podkreślić, że rehabilitacja wymaga niejednokrotnie dwóch, trzech wizyt w ciągu tygodnia. Mając nawet komfort własnego samochodu i tak odczuje się koszty i kłopoty związane z dojazdem. Znamy przypadki, że do Zielonej Góry jeździła autobusem osoba z dzieckiem na wózku aż z Głogowa. Także nie ulega wątpliwości, że na ten region taki ośrodek jest bardzo potrzebny - wyjaśnia współwłaścicielka ośrodka, A. Kalota.
Okazuje się też, że dojazdy nie są największym problemem, z którym muszą się zmagać rodzice dzieci niepełnosprawnych. Prawdziwym koszmarem jest czas oczekiwania na niezbędną rehabilitację. W województwie lubuskim działały do tej pory tylko cztery tego typu ośrodki: dwa w Zielonej Górze i dwa w Gorzowie Wlkp.
- W Zielonej Górze w tej chwili jest około 900 dzieci z całego województwa oczekujących w kolejce na rehabilitację. A często jest tak, że działania potrzebne są natychmiast. Jeżeli na przykład jest noworodek po wylewie, potrzebuje opieki od pierwszego dnia. Im wcześniej zacznie się dziecko rehabilitować, tym szybsze i lepsze będą efekty - tłumaczy Kalota.
Tym bardziej cieszy fakt uruchomienia w Nowej Soli piątego w województwie ośrodka. Swoją działalność rozpoczął 15 marca. Zajmuje się kompleksową rehabilitacją dzieci i młodzieży do 20. roku życia w całości refundowaną przez Narodowy Fundusz Zdrowia. W skład rehabilitacji wchodzą: rehabilitacja medyczna (metoda: PNF, NDT-Bobath, metoda Masgutowej), masaż, zajęcia z psychologiem klinicznym, neurologopedą, pedagogiem specjalnym ze specjalizacją z oligofrenopedagogiki, dzieci są też pod opieką lekarza pediatry-neurologa dziecięcego.
- Ponieważ mamy podpisany kontrakt z NFZ, wystarczy przyjść do nas ze skierowaniem od lekarza rodzinnego i zabiegi wykonywane są za darmo, koszty pokrywa fundusz. Obejmujemy dzieci z wadami rozwojowymi na podłożu neurologicznym oraz ruchowym. W ośrodku pracuje neurolog dziecięcy, doktor Błocki ze specjalizacją drugiego stopnia. Pan doktor bada dzieci i zaleca pożądaną w danym przypadku rehabilitację - tłumaczy procedurę kwalifikacji pani Anna.
Zaletą ośrodka z pewnością jest komfort dziecka. Jednemu pacjentowi przypisana jest jedna opiekunka przez godzinę czasu. Rodzice mogą wspólnie z fizjoterapeutami uczestniczyć w zajęciach, praktykować, by móc w domu rozwijać tę rehabilitację. - Bardzo nas to cieszy, że powstał taki w ośrodek w Nowej Soli. Nie mamy samochodu i dojazdy do Zielonej Góry były dla nas problemem. Teraz jesteśmy niezależni, nie musimy nikogo prosić o pomoc, korzystamy z autobusu, który jeździ co godzinę - mówią z zadowoleniem Ewa i Krzysztof Bulikowie z Bobrownik, rodzice Kubusia, który ma zleconą terapię stymulacji ogólnego rozwoju. - Wcześniej korzystaliśmy z ośrodka w Zielonej Górze. Tutaj jest zdecydowanie spokojniej, ciszej - dodają.
Ośrodek dysponuje przestronną, kolorową salą wyposażoną w urządzenie do usprawniania ruchowego, rollery do kończyn górnych i dolnych, tablicę manualną, lustro do badania symetrii dzieci, drabinki, klocki, równoważnie i niezwykle ambitne plany na przyszłość. - Chcemy stworzyć miejsce wyposażone w sprzęt, którego nie ma w naszym województwie. Myślimy o zakupie kombinezonu do stymulacji chodzenia. Ale jego koszt to wydatek rzędu ponad 10 tys. zł - wybiega w przyszłość mąż pani Anny. Do tej pory koszt przygotowania pomieszczeń oraz zakup sprzętu pokryli z własnych oszczędności.
Ośrodek jest na początku swojej misyjnej drogi. Towarzyszy mu ogromne zaangażowanie pracowników, którzy powołani są do pomocy małym pacjentom. - Nie da się przyzwyczaić do nieszczęścia dzieci, każdy poważny przypadek sprawia ból i jest indywidualny - z troską w głosie mówi A. Wiśniewska tuż po skończonych zajęciach z chłopcem cierpiącym na małogłowie, po porażeniu mózgowym z objawami zespołu padaczkowego. Zadaniem ośrodka jest więc pomagać i nieść nadzieję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?