- Jarek Wojczuk przyszedł do Stilonu z Jastrzębia - mówi Robert Gorbat, były dziennikarz naszej gazety, który opisywał największe sukcesy Stilonu. - Tak się złożyło, że trafił na najlepsze lata gorzowskiej siatkówki. Tworzył parę przyjmujących z Sebastianem Świderskim. To była ta ekipa Stilonu, która zdobyła Puchar Polski, potem brązowy i srebrny medal mistrzostw Polski, grała w finale z Kędzierzynem i dwa razy w pucharach europejskich.
Wojczuk był zawsze motorem napędowym. Faktycznym liderem był Sebastian Świderski, natomiast Jarek był numerem dwa. To był człowiek, który w każdej sytuacji potrafił powiedzieć, że mecz się jeszcze nie skończył. Złoty okres jego kariery przypadł na czasy kiedy trenerem Stilonu był Waldemar Wspaniały. Było to wówczas kiedy wrócili do ekstraklasy i byli jej liderem. Podczas konferencji prasowej po wygranym meczu z Kędzierzynem 3:0 trener Wspaniały powiedział, że jeśli Jarek Wojczuk nadal będzie grać na takim poziomie to jest przekonany, że powinien zostać podstawowym zawodnikiem reprezentacji Polski. Niestety, losy jego potoczyły się inaczej i w kadrze nie zagrał. Potem w Gorzowie się posypało finansowo i Wojczuk z Bartuzim na jeden sezon odeszli do Szczecina. Jarek wrócił i związał się z Gorzowem.
To był człowiek, który miał posłuch w drużynie. Prezentował tym wojownika, który nigdy nie odpuszcza. Zawsze spinał kolegów i potrafił nieraz w pojedynkę rozstrzygać mecz. Pamiętam takie zdarzenie kiedy pojechaliśmy do Holandii na mistrzostwa tego kraju w siatkówce na trawie. Atrakcją były pokazowe zawody w hali. Organizatorzy wymyślili taką zabawę, że po jednej stronie był zespół złożony z trzech amatorów, a po drugiej jeden zawodowiec. Trener Wspaniały desygnował do tej zabawy Wojczuka. Był sam na całym placu i miał prawo do trzech odbić. I wygrał. Taki był Jarek! To pokazuje jego charakter i to, że był niezwykle wszechstronny. Był przyjmującym i świetnie atakował ze skrzydła. Zresztą potrafił załatać każdą dziurę w drużynie. Spotkaliśmy się kiedyś w podgorzowskim Lubnie, padliśmy sobie w ramiona i powspominaliśmy stare czasy. Wielka szkoda, że już się nie spotkamy...
- Jarosław Wojczuk zawsze miał własne zdanie - ocenił Henryk Babij dyrektor Stilonu z czasów jego największych sukcesów. - Był dobrym walecznym zawodnikiem, który potrafił poderwać zespół kiedy mu nie szło. Na boisku był zawsze poukładany jeśli chodzi o sprawy taktyczne.
Jarosław Wojczuk przez lata mieszkał w podgorzowskim Lubnie, ale ostatnio przeprowadził się do Szczecina.
Czytaj też: Były siatkarz Stilonu Gorzów i Orła Międzyrzecz, Jarosław Wojczuk nie żyje
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?