Oto francuski reżyser Jean-Pierre Jeunet oskarżył Meksykanina o to, że - delikatnie mówiąc - „pożyczył” sobie bez pozwolenia sceny z jego znanych filmów - „Amelii” i „Delicatessen”. Francuz jest zły. Guillermo del Toro? Cóż, jeszcze nigdy nie był tak blisko pozłacanych statuetek. Wcześniej wygrał „Kształtem wody” festiwal w Wenecji.
W czym tkwi siła (a raczej magia) tej baśniowej opowieści - jakże kameralnej, gdy zestawić ją z Oscarowymi widowiskami typu „Władca Pierścieni. Powrót króla” czy „Titanic”? Akcja rozgrywa się na początku lat 60. XX wieku w USA. Elisa (nominowana do Oscara Sally Hawkins) jest sprzątaczką w tajnym, pilnie strzeżonym rządowym laboratorium. Życie ma poukładane: pobudka z budzikiem, kąpiel i trochę autoerotyzmu (na ile minutnik do gotowania jajek pozwoli...).
Aż pewnego dnia do laboratorium przywożą z Ameryki Południowej humanoidalną istotę, oddychającą skrzelami. „Potwór” ma być przebadany, przy czym nie musi być żywy... Elisa próbuje temu zapobiec. Tym bardziej że nawiązuje z tajemniczą istotą silną więź.
Guillermo del Toro nie przypadkiem opowiada nam swoją wersję „Pięknej i Bestii” w rzeczywistości Ameryki lat 60. To czas kolejnej kulminacji zimnej wojny (nieudana operacja Amerykanów w Zatoce Świń), a zatem bezwzględnej walki wywiadów USA i Związku Radzieckiego. To lata małej stabilizacji, kiedy Ameryka śni swój sen: uroczy domek z cadillakiem na podjeździe i piękną żoneczką w środku - chętną i gotową, gdy tylko mąż ma ochotę. To wreszcie ciągle Stany Zjednoczone, gdzie barman rasista może wygonić czarnych klientów z lokalu.
Tę mroczną stronę USA uosabia w „Kształcie wody” bezwzględny rządowy agent Strickland (Michael Shannon). Nosi elektryczną pałkę i lubi robić z niej użytek. Mówi, że stwór, czczony przez Indian niczym bóg, bogiem być nie może. Bo to on jest przedstawicielem tych, których Bóg stworzył na swoje podobieństwo. I można się nad tą kwestią „nie zawieszać”, smakując często podwodne kadry jeszcze jednej opowieści del Toro o dziwnych, słabych, tajemniczych odszczepieńcach, których widzieliśmy już u tego reżysera w „Kręgosłupie diabła”, „Labiryncie Fauna” czy „Hellboyu”. Ale przecież najnowszy film Meksykanina to rzecz o „kształcie” ludzkiej natury, a raczej wynaturzeniu. Bo któż tu jest „na podobieństwo”? (I czyje?). Okrutny sadysta i rasista? Czy spiskowcy - wrażliwcy: niema kobieta, jej czarna koleżanka, sąsiad gej...
„Kształt wody” może jest naiwną baśnią, ale... jak pięknie opowiedzianą. Z cytatami z kina i telewizji, z kolejną wspaniałą muzyką chyba najbardziej zapracowanego kompozytora Hollywoodu - Alexandre Desplat.
Jest się w czym zanurzyć.
Gala Oscary 2018 - 4 marca o godz. 2.30 czasu polskiego
Zobacz też Kulturę na haku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?