Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatni dzień Rafała Kurmańskiego (odc. 17)

Redakcja
Rafał Kurmański był jednym z największych talentów zielonogórskiego speedway'a
Rafał Kurmański był jednym z największych talentów zielonogórskiego speedway'a Tomasz Gawałkiewicz
W maju mija dziewięć lat od śmierci Rafała Kurmańskiego. Jednego z najzdolniejszych żużlowców młodego pokolenia, któremu wróżono wielką karierę. Stał dopiero na początku drogi, jeszcze wszystko było przed nim... Prezentujemy książkę Rafała Owczarka ,,I nie ma mnie" w której autor usiłuje odtworzyć ostatni dzień żużlowca i zrozumieć dlaczego tak się stało?

Sierżant Ziemowit Zapała i aspirant Tobiasz Koperski znudzeni jechali śliwkowym fordem mondeo. Służba w sobotni wieczór przeważnie ich dołowała. Zamiast siedzieć z rodziną w domu i oglądać telewizję albo z kumplami w knajpie przy piwku, musieli patrolować ulice nieoznakowanym radiowozem.

- Dawaj, skoczymy pod amfiteatr, zapalimy po szlugu. Może przydybiemy jakąś parkę... - sierżant Zapała na samą myśl zacierał ręce. - Wiesz, jakie jest ulubione danie blondynki?

- Jakie? - aspirant Koperski próbował udawać zaciekawionego, bo domyślał się odpowiedzi.

- Danie dupy! - sierżant Zapała ryknął rubasznym śmiechem. W komisariacie wszyscy znali jego dowcipy. - Dobre, co? Ty, albo ten: Czemu przed wejściem do sklepu blondynka klęka i otwiera usta?

- Czemu?

- Bo na drzwiach jest napisane: "ciągnąć"! Ha, ha, ha! - sierżant Zapała siarczyście klepnął aspiranta Koperskiego w lewe udo, zatrzymał forda i wyjął szlugi. Zaciągnęli się niemal jednocześnie. I jednocześnie wypuścili dym, który przez krótką chwilę plądrował ich płuca.

- A co, jak na drzwiach jest napisane: "senator", "best" i "capri bis"? - spytał niespodziewanie aspirant Koperski.

- Jaki "senator"? Co ty pierdolisz? Szluga jarasz czy trawę? - sierżant Zapała kompletnie nie wiedział, o co chodzi.

- To znaczy, że tam stoi samochód "Kurmana". Ha, ha, ha!

- Ty, a co on tu robi o tej porze? Która jest?

- Dochodzi 22.00.

- To nie powinien gówniarz grzecznie leżeć w łóżeczku? Teraz już wiem, czemu jeździ jak frajer.

- A jutro mecz z Lesznem...

- No właśnie. A ten szlaja się gdzieś po nocy. Gwiazdorek, kurwa jego mać! - zaklął sierżant Zapała i przydepnął peta. - Dobra, wsiadaj, jedziemy. Zajrzymy na Trasę Północną i zrobimy rundkę po obwodnicy. Potem już trzeba będzie zacząć łapać najebanych dyskotekowców. A to słyszałeś? Blondynka pyta koleżanki: Nie wiesz czasami, po co plemniki mają te ogonki?

- No?

- Jak to po co? Żeby je łatwiej wyciągnąć spomiędzy zębów! Ha, ha, ha!

Błogą ciszę i kojący koncert majowych świerszczy przerwał nagle dzwonek komórki Rafała. - Poczekaj, muszę odebrać. To moja dziewuszka - wyjaśnił "Mrówie" i nadusił zielony przycisk.

Lizka właśnie wyszła z wieczornego seansu w kinie Wenus i chciała, żeby Rafał po nią przyjechał. - Nie przyjadę. Nie bądź zła. Nie wiem, co robię - odpowiedział Rafał nieco podejrzanym głosem i zakończył połączenie.

Nie, Lizka wcale nie była zła. Próbowała go zrozumieć. Wiedziała, że jest z "Mrówą", swoim przyjacielem. Czy jedynym? Tak podejrzewała, ale pewna nie była. A Rafał nie kłamał, gdy mówił, że nie wie, co robi. Była już 22.00, dzień przed meczem z Lesznem, a on siedział pod amfiteatrem, dopijał trzeciego bronka i brał się za otwieranie kolejnego. To mu się nigdy wcześniej nie zdarzyło.

- Wypijmy za Tomka Golloba! Żeby wygrał Grand Prix! - zaproponował "Mrówa".

- No, byłoby zajebiście. Ale chyba nie da rady... - przeczuwał Rafał. Oczywiście trzymał kciuki za swojego idola, ale coś mu mówiło, że ten turniej nie będzie dla niego udany. I nie mylił się, bo o tej porze Gollob już się pakował. We Wrocławiu wygrał dwa wyścigi, potem był trzeci, a w eliminatorze przyjechał ostatni i odpadł z turnieju.

- Wydra, a pamiętasz, jak wtedy w Bydzi dwa razy skroiłeś Golloba? Ile lat temu to było? - zagaił "Mrówa".

- Trzy - Rafał pamiętał doskonale. To była niedziela, 5 sierpnia 2001 roku. Wyścig szósty i 12. Wystrzelił spod taśmy, perfekcyjnie rozegrał pierwszy łuk, wszedł na orbitę i na swoim GM-ie dwa razy uciekł Gollobowi. "Ach, gdybym miał taki motorek w tym sezonie..." - rozmarzył się przez chwilę. Mistrz zrewanżował się dopiero w 14 biegu, ale żeby nie doznać trzeciej porażki, musiał ostro przycisnąć ucznia do bandy (jeszcze nie dmuchanej), bo inaczej znów najadłby się wstydu przed własną publicznością. Za ten atak dostał jednak od swoich kibiców solidną porcję gwizdów. Bo należało mu się! Jak mógł tak potraktować 19-letniego chłopaczka? Ale Gollob wiedział, że przesadził. W parku maszyn zeskoczył ze swojej jawy i natychmiast podbiegł do Rafała, żeby przeprosić za zbyt ostrą jazdę.

- A wiesz, że w tamtym sezonie przed meczem z Bydzią w Zielonej Górze zrobiłem sobie zdjęcie z Gollobem? Tak na pamiątkę... - przyznał się "Mrówie". Rafał podziwiał Golloba. Przed każdymi zawodami przypominał sobie jego najlepsze akcje i potem na torze starał się naśladować swojego idola. Też świetnie balansował ciałem, był niesamowicie elastyczny, w ferworze walki potrafił niemal położyć się na przeciwniku, doskonale czuł swój motorek i myślał na torze. Miał nagrane na wideo wyścigi, w których pokonał mistrza. Bardzo lubił je oglądać, choć wtedy często czuł się zawstydzony. - Jak w Bydzi dwa razy skroiłem Golloba, to cieszyłem się jak cholera. Ale potem zrobiło mi się trochę głupio, że ja, taki gówniarz, wygrywam z nim na jego torze - opowiadał "Mrówie". I dodał zdanie, które traktował już jak motto. Wypowiedział je kiedyś podczas wywiadu i był z tego dumny: "Żużlowiec, który chce dorównać Gollobowi, musi być mądry i bardzo cwany na torze".

A Rafał był na dobrej drodze, żeby mu dorównać. Sam Gollob tak uważał, dlatego chętnie służył radą młodszemu koledze. Najwięcej czasu na pogaduszki mieli przy okazji startów w lidze szwedzkiej. Kiedyś po meczu mistrz zjadł nawet kolację z uczniem i jego teamem. Ba, zgodził się, że po sezonie, w przerwie zimowej razem popracują przy sprzęcie. Gdy Rafał to usłyszał, czuł się, jakby złapał pana Boga za pięty. Jak potem zawalił jakieś zawody, od razu przypominał sobie o obietnicy Golloba. Wiedział, że za rok nie zaliczy już takiej wpadki, że będzie o wiele mądrzejszy, że sam perfekcyjnie przygotuje swoje motorki...

- Te, Wydra, ale najlepsza akcja to chyba była w Gnieźnie, jak na jednym łuku łyknąłeś tych dwóch kolesi, co jechali na 5:1. Pamiętasz, jak jeden drugiemu pokazywał głową, że właśnie kroisz ich pod bandą. Zajebiście to wyglądało. Masakra! Szkoda, że nie było widać ich min - "Mrówa" przypomniał 14 wyścig meczu z września 2002. Rafał na drugim wirażu wyprzedził Łukaszewskiego i Jabłońskiego, wygrał bieg i zapewnił drużynie awans do ekstraklasy.

- Gniezno Gnieznem, ale właśnie skończył mi się bronek. Spadamy stąd - Rafał prozaicznie zakończył sympatyczny wieczór wspomnień.

- To może po drodze wpadniemy coś zeżreć? Na chacie chyba nic nie mam - zaproponował "Mrówa".

- Ooo, schabowego z mizerią - rozmarzył się Rafał.

- Taaa, ciekawe gdzie o 23.00 dostaniesz schabowego z mizerią. Pojedziemy do "maka" - "Mrówa" brutalnie wyrwał go z sielanki.

- No dobra - zgodził się Rafał, otworzył busa, usiadł za kierownicą i włączył płytę.

"We śnie się w widzę, na żywo się trudzę,
pozbierać wszystko do kupy się brzydzę,
czemu mnie nie ma, czemu nikt nie zna mego imienia,
przeleciało jedno, marnuje się drugie,
wszystko by poddać cię jednej, wielkiej próbie,
długie, męczące, ale piękne świecące, jak słońce,
nad tobą, ja jestem z tobą, niestety mnie nie widzisz,
do tego się przyczynisz, jak się nie zawstydzisz,
ile to trwało, gdzie się podziewało,
gdzie się to działo, jak mi zależało,
teraz mnie nie ma, teraz za późno,
teraz już całe życie przeszło na próżno,
przeszło koło głowy, wybrało się na łowy,
w głąb mojej duszy , w głąb mojej głowy,
ucieka więc gonię, prawdę odsłonię,
jak by to było, gdyby mnie nie było.
Jak by było, gdyby mnie nie było,
jak by to było gdyby się nie wydarzyło,
co by się zmieniło, co by się skończyło,
bo jak by to było, gdyby mnie nie było".
- Jak by to było, gdyby mnie nie było, jak by to było, gdyby się nie wydarzyło, co by się zmieniło, co by się skończyło, bo jak by to było, gdyby mnie nie było - Rafał nucił słowa refrenu i palcami wystukiwał rytm o kierownicę.
"W oczach mam ból, w oczach mam łzy,
tak wielce, jak w mojej wielkiej, ogromnej męce,
pytasz się mnie, ja pytam cię,
najgorsze jest to, że nikt nie zna mnie,
nikt nie zna mnie, widzę to we śnie,
widzę to mieście, w którym mnie nie ma, w którym się mieszczę,
przynajmniej duchowo, przynajmniej milowo,
że też tak musiało ułożyć się pechowo,
z góry do dołu, z dołu do góry,
zaśpiewają nam anielskie chóry,
żeby było pięknie, żeby było cicho,
niech to wszystko jedno wielkie palnie licho,
bo jak by to było, gdyby mnie nie było,
bo po co życie jedno moje się zmyło,
bo jak by to było, bo jak by było,
no powiedz, no powiedz, no jak by to było.
Jak by było, gdyby mnie nie było,
jak by to było gdyby się nie wydarzyło,
co by się zmieniło, co by się skończyło,
bo jak by to było, gdyby mnie nie było".

- Jak by to było, gdyby mnie nie było, jak by to było, gdyby się nie wydarzyło, co by się zmieniło, co by się skończyło, bo jak by to było, gdyby mnie nie było - Rafał powtórzył słowa refrenu i odpalił busa.

- Wydra, pojedziesz po czterech bronkach? Kurczę, jutro masz mecz. Nie możesz zawieść kibiców - zaniepokoił się "Mrówa".

- Spoko... Prze(...)cież wiesz, że nie za(...)wiodę - natrętna czkawka niczym intruz przerywała odpowiedź. Po jednym bronku Rafał nigdy w życiu nie usiadłby za kółkiem. Nie było mowy! Ale już po trzech palce "stróża anioła", który próbował utrzymać go w ryzach, zaczęły lekko rozluźniać uścisk. A po czwartym zupełnie puściły. Rafał połknął powietrze, siarczyście sobie beknął i ruszył.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska