MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ostatni dzień Rafała Kurmańskiego (odc. 9)

Redakcja
Rafał Kurmański był jednym z największych talentów zielonogórskiego żużla
Rafał Kurmański był jednym z największych talentów zielonogórskiego żużla fot. Tomasz Gawałkiewicz
W maju minie dziewięć lat od śmierci Rafała Kurmańskiego. Jednego z najzdolniejszych żużlowców młodego pokolenia, któremu wróżono wielką karierę. Stał dopiero na początku drogi, jeszcze wszystko było przed nim... Prezentujemy książkę Rafała Owczarka ,,I nie ma mnie" w której autor usiłuje odtworzyć ostatni dzień żużlowca i zrozumieć dlaczego tak się stało?

Droga do Wrocławia, to było nic, nawet nie zatrzymali się po drodze. Mrówa" zagajał, opowiadał dowcipy. Poddali się łagodnemu kołysaniu trasy. Rafał odczuwał je podczas maratonów do Szwecji, najdalszych zakątków Polski. Tylko do Anglii latał samolotem. Zresztą już nie fascynowała tak bardzo, jak wtedy, gdy wpadli pod kanał La Manche. A przecież mógł jeździć na Wyspach przynajmniej dwa sezony wcześniej. Miałby mniej kasy, ale może łyknąłby więcej doświadczenia i nie był tak rozdarty. Z trudem przełykał nowości, a tam zaskoczyło go praktycznie wszystko. Tory, ich kształt, nawierzchnia. Myślał, że dużo już wie, a tu taka niespodzianka. To nie on jechał do bandy, ale to raczej ona nagle wyrastała tuż przed przednim kołem. Mimo wszystko, dał radę. Ba, spotkał się z czymś zupełnie innym niż w Polsce. W debiucie pojechał do Poole i wywalczył tylko punkt. Ale nikt nie wypominał, menedżer także podszedł do występu ze spokojem, a miejscowi wręczyli pucharek i kopertę. - To za najbardziej widowiskową jazdę - wyjaśnili z rozbrajającą szczerością.

Spotkanie w jednym z zielonogórskich lokali nakręcał zorientowany w temacie kolega. Trzech lokalnych biznesmenów, którym nieobojętna była kariera Rafała, postanowiło pomóc juniorowi w przetarciu trudnej angielskiej ścieżki. Od początku szło pod górę, bo to im bardziej zależało, żeby doprowadzić sprawę do szczęśliwego finiszu, niż jemu. Lawirował, szukał pretekstów, ale oni nalegali. - Przyjadę, ale Lizka ma imieniny. Najpierw wpadnę do niej i jestem do dyspozycji - wykręcał się, a nowy termin miał wymiar kosmiczny. - Konkretnie! Kiedy i gdzie? - nalegali mecenasi i tracili cierpliwość. - Szymon, dobra, spotkajmy się. Nic z tego nie będzie, ale chcę mieć ich już z głowy. Pościemniam, pościemniam i jakoś to załatwimy - rozpaczliwie szukał wyjścia.

Nic z tego. Stare lisy wyczuły podstęp, a do tego zrobił się lekki smród. Coraz częściej spotykał się z podejrzliwością, przestał działać uśmiech. Domagali się faktur. - Wszystko trzeba rozliczyć - podkreślali. Nie ogarniał, bo był stworzony do żużla, a nie do ślęczenia nad papierami. Tu wysiadał, a oni naciskali. Równocześnie nie istniał nikt, kto mógł dać mu zmianę. Obcym nie ufał, a koledzy... wiedzieli tyle, co on. Coraz trudniej rozmawiało się ze sponsorami, a w klubie jakby dostali sraczki. - Jak mam dostarczyć kwity, skoro jeszcze nie kupiłem części! - ryczał na księgowego, pana Władysława. - A co mnie to obchodzi, najwyżej nie dostaniesz zwrotu - odparł urzędnik. A do tego kolesie podśmiewali się z wydatków. - Ile dałeś za tę skorupę? Piątkę? Rafał, przecież za takie siano miałbyś dwa lata młodszy model. Daj posiedzieć, fiu fiu. Nieźle cię wychujali.

A do tego pan Jan chciał się wycofać ze współpracy. Zawodowstwo coraz częściej wychodziło mu bokiem. Niby miał forsę, ale jakby jej nie miał. Patrzyli mu na ręce, a przy tym wciąż mieli o coś pretensje i góra rosła. Zasrana góra śmieci.

Wjechali na rogatki Wrocławia. Kocie łby wywracały flaki do góry nogami. "Mrówa" robił sobie jaja i pokazywał zęby brudne od tytoniu, które drgały na wybojach, jak w febrze. Rafał zwolnił, bo akurat ze stukiem toczył się tramwaj. A później znów darli, ile fabryka dała. - Wjedziemy kupić kilka szmat i na stadion - zarządził. "Mrówa" nie oponował, bo było mu totalnie wszystko jedno. - Nacieramy, gdzie nas poniesie fantazja - przytaknął i chwilę później już parkowali przy jednym z dużych centrów handlowych. Szybkie zakupy i już pędzili na Olimpijski. - Kurwa, czy na tym moście zrobią kiedyś porządek - Rafał nerwowo lawirował w korku przed Grunwaldzkim. - Może wszyscy jadą na Grand Prix? - rzucił z przekąsem. Sznur samochodów powoli przesuwał się do przodu. Wreszcie udało im się przedrzeć w znajome okolice. Mijali małe domki i wąskie uliczki aż stanęli pod bramą. Minęli ją bez trudności, bo Rafał nie był przecież anonimowy.

Międzynarodowa karawana dawno rozłożyła się w parkingu, a przed bramami falował tłum biało-czerwonych kibiców. Dymiące gęsto grille wytwarzały zasłonę nad stolikami. Co chwilę ktoś ich zaczepiał, pozdrawiał, a odważniejsi pytali: - Czemu nie jedziesz?

No właśnie. Czemu? I wtedy jakby dopadł go paraliż. Doskonale znał ten stan, bo kiedyś poczuł się podobnie. Dokładnie pamiętał finał młodzieżowych drużynowych mistrzostw Polski w Zielonej Górze. IX wyścig. Ruszyli i zabrakło dla niego miejsca na wejściu. Zahaczył o motocykl rywala, zapikował głową prosto w tor. - Nie mogę się ruszyć, chyba jestem sparaliżowany - rzucił do ludzi, którzy przybiegli go ratować. Okazało się, że ucierpiał odcinek szyjny kręgosłupa. Operacja na neurochirurgii zakończyła się powodzeniem i wszystko wróciło do normy. No, może prawie. Tylko on wiedział, ile nerwów i czasu pochłonęła decyzja. Jedynie od Rafała zależało, czy jeszcze wskoczy na motor. Nie mógł zrobić inaczej, bo żużel to było całe jego życie. Z wszelkimi blaskami i cieniami. Właśnie na to zdecydował się kilka lat wcześniej i upadek nie przekreślił planów. Nawet nie mógł sobie wyobrazić, że robi coś innego. Nie, nie rezygnacja po prostu nie wchodziła w grę.

- Co jest Wydra? Idziemy? - "Mrówa" trącił go w ramię. - Trzeba się trochę rozejrzeć w tym burdelu - paraliż minął, ale nie do końca. To jak ze zdrętwiałą nogą albo ręką. Najpierw w ogóle nie możesz ruszać, a kiedy mija, pojawiają się maleńkie szpileczki. I to właśnie one atakowały teraz Rafała. Gdyby mógł, wyjąłby mózg i trochę go rozmasował. Ale nie mógł. Najpierw problemy z silnikami po drodze historia z pobiciem, a teraz jeszcze ten Wrocław. Zasrana góra śmieci.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska