Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszukać przeznaczenie

Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz
Brak Tomasza Golloba w zielonogórskim finale mistrzostw Polski długo budził we mnie mieszane uczucia.

Z jednej strony ubolewałem, że brak takiego nazwiska w najważniejszej krajowej imprezie obniża jej rangę. Z drugiej strony rozumiałem Golloba, bo przecież wspomnienie finału Złotego Kasku sprzed 11 lat i straconej szansy na mistrzostwo świata w jego myślach musiało wracać niczym bumerang.

Dziś już wiem, że Gollob podjął jedyną słuszną decyzję. Cholera, facet wiedział co robi. - Bałem się - powiedział już w Bydgoszczy zapytany o nieobecność w Zielonej Górze. Te obawy były uzasadnione. Wiem, że gdybanie nie ma najmniejszego sensu, ale gdyby tak bydgoszczanin z urodzenia, a gorzowianin z wyboru nie zapewnił sobie tytułu w Terenzano, a zdarzyłoby się to, co zdarzyło podczas crossowego treningu, to złoto znów mogło uciec. Gollob oszukał przeznaczenie i dopiął swego, ku radości całej żużlowej Polski.

Otwarte pozostaje pytanie, co dalej z mistrzostwami Polski. W tym roku zrezygnował Gollob, w przyszłym podobne decyzje mogą podjąć Jarosław Hampel, Rune Holta albo i Janusz Kołodziej. Trzeba będzie to zrozumieć, albo po prostu finał rozegrać w terminie, czyli znacznie wcześniej niż nastąpi czas decydujących rozstrzygnięć w cyklu Grand Prix.

Bydgoszcz była biało-czerwona, dzień później w Częstochowie było biało-zielono i takim to kolorowym sposobem sezon dobrnął do szczęśliwego końca. Światowy speedway jest polski. Już nie tylko dzięki najlepszym kibicom, najsilniejszej lidze, ale także dzięki żużlowcom. Złoto w drużynie zdobyli wreszcie poza Polską, a Grand Prix było polskie jak nigdy dotąd. Ponad połowę turniejów wygrali nasi, na podium było ich dwóch, a tuż za nim stanął ten trzeci.

Takiej dominacji żużlowców z jednego kraju nie było od czasów legend z Danii Hansa Nielsena, Erika Gundersena, Jana Oswalda Pedersena czy Tommy’ego Knudsena. Tak teraz właśnie do nich porównuje się naszych rajderów. Piękne czasy!

W tych pięknych czasach ruszyła reforma polskich lig żużlowych. Zgodnie z przypuszczeniami do jednego kociołka pod nazwą Speedway Ekstraliga wrzucono prawie wszystkie pomysły z ostatnich lat. Chochlą zamiesza prezes Ryszard Kowalski i za rok wszyscy poznamy smak tej potrawy. Informacje o zmianach są raczej szczątkowe. Pewnie z czasem czyli z nowymi regulaminami poznamy więcej szczegółów i będzie to temat do dyskusji. Ważne, że przynajmniej na razie nikt żużlowcom nie nakazał jeżdżenia w prawo i to jest już sukces.

Głównym argumentem broniącym wprowadzonych zmian jest chęć obniżenia kosztów, czyli żądań płacowych zawodników. Jeśli pomysł wypali to efektem wprowadzonych zmian powinna być… obniżka cen biletów. Tańsze bilety to większa frekwencja na stadionach. Brzmi to całkiem logicznie. W logiczną całość układa się, niestety, także inne połączenie. W przyszłym sezonie będziemy mieli dwa w jednym. Zapisem o dwóch polskich juniorach w składzie i obowiązkowych trzech startach każdego z nich połączono Speedway Ekstraligę z Ligą Juniorów. Dwie imprezy za jeden bilet… to musi kosztować drożej. Oby nie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska