Od dnia, w którym pracę w skwierzyńskich „kabelkach” nagle straciło kilkadziesiąt osób, minął już niemal miesiąc. Z dnia na dzień, liczba osób wyrzuconych na bruk jest co raz większa.
- Kto tylko wraca ze zwolnienia, zaraz dostaje wypowiedzenie. Na moje oko to będzie już ze 120 osób. A kilkadziesiąt jeszcze nie wróciło z chorobowych - mówi z rozgoryczeniem Danuta Żeno.
Kolejną grupą poszkodowanych są kobiety w ciąży i na urlopach macierzyńskich. Wypowiedzeń nie dostały, ale nie dostają też pieniędzy. - Zostały bez środków do życia. Jedna z koleżanek na dniach urodzi bliźniaki, w domu ma jeszcze jedno dziecko, co ma zrobić, jak przeżyć? Gdzie szukać pomocy? - mówi pani Danuta.
Choć spora część zwolnionych ma już inną pracę, wciąż czekają na zaległe wypłaty za lipiec. - Wypłat nie dostaliśmy i pewnie szybko nie dostaniemy. Jakoś sobie radzimy. Część znalazła coś na miejscu, część dojeżdża do pracy do Gorzowa, Międzyrzecza, Świebodzina - mówi pani Danuta.
Od pieniędzy właśnie zwolnienia w skwierzyńskiej firmie się zaczęły. Gdy kobiety upomniały się o zaległe wypłaty, zamiast przelewów dostały... papierki, czyli wypowiedzenia wręczane pracownikom na odchodne. - To zwykły papier, bo dokument to żaden - mówiły zdenerwowane pracownice zgromadzone pod firmą.
Według pisma, rozwiązanie umowy o pracę następuje bez okresu wypowiedzenia, a przyczyną jest likwidacja stanowisk pracy. - To bzdura. W naszych umowach mieliśmy trzymiesięczne okresy wypowiedzenia. Poza tym umowy o pracę, zawarte zostały z inną firmą, niż ta, która podpisała się pod tymi wypowiedzeniami. Co z zaległymi urlopami i okresami ochronnymi? Nikt ich nie uwzględnił - oburzała się Anna Mielcarek i jej koleżanki.
Bezwartościowe są również świadectwa pracy, które otrzymały kobiety. Nie ma w nich nawet paragrafu, w oparciu o który zostały zwolnione. Co na to wszystko inspekcja pracy? - Podczas kontroli okazało się, że pracodawca ma siedzibę w Wieluniu, dlatego musimy sprawę przekazać Okręgowemu Inspektoratowi Pracy w Łodzi. Postaramy się, by nadano priorytetowy tryb działaniom - mówił nam niedawno kierownik gorzowskiego oddziału Ireneusz Pawlik.
Jak dowiedzieliśmy się w OIP w Łodzi, na podjęcie działań inspektorzy mają 30 dni. - Na chwilę obecną w firmie nie są prowadzone czynności kontrolne - tyle powiedział nam Kamil Kałużny.
Zwolnione kobiety złożyły już pozew w sądzie. Liczą też na to, że kontrola z Inspekcji Pracy wyjaśni jaki jest związek pomiędzy nieźle prosperującym świebodzińskim przedsiębiorstwem, które ich zatrudniło, a firmą z Wielunia, która miała odkupić „kabelki” razem z pracownikami, a niedługo potem wyrzucić wszystkich na bruk i nie wypłacić zaległych wypłat. I czy ten sam NIP, regon i KRS, a nawet dane kontaktowe, które łatwo znaleźć w sieci to przypadek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?