Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan Marian z Przyprostyni pisze historię z myślą o wnukach

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
Ostatnio Marian Kubicki wydał broszurkę o okupacji hitlerowskiej w Przyprostyni. - Robię to z myślą o dzieciach i wnukach - mówi.
Ostatnio Marian Kubicki wydał broszurkę o okupacji hitlerowskiej w Przyprostyni. - Robię to z myślą o dzieciach i wnukach - mówi. fot. Wojciech Waloch
Marian Kubicki, przeszło 80-letni mieszkaniec Przyprostyni koło Zbąszynia, napisał i wydał własnym sumptem broszurę dotyczącą lat okupacji w swojej rodzinnej wsi. Żeby wnuki pamiętały!

- Zawsze tak się zdarzało, że gdy przychodziło opowiedzieć coś o historii Przyprostyni, to każdy kolejny sołtys, jak pamiętam, przysyłał ludzi do mnie - zaczyna Marian Kubicki. - Ostatnio było podobnie, tyle że tym razem przyszli uczniowie podstawówki, którym nauczyciel, pan Czuchwicki, zadał pracę o okupacji hitlerowskiej w naszej wsi.

Mówiąc żartobliwie, pan Marian miał dość powtarzania w kółko tego samego, choć niewątpliwie jest "chodzącą kroniką" Przyprostyni. Dlatego sięgnął po nowoczesną technikę i w kilkudziesięciu egzemplarzach wydał to, co wiedział, widział i co ma zanotowane.

Córka wydała mu broszurę

- Byłem niedawno "na urlopie" u młodszej córki w Bydgoszczy i ona przepisała moje notatki na komputerze i na komputerze wydrukowała tę broszurkę pt. "Wieś Przyprostynia w okresie okupacji niemieckiej 1939 - 1945" - pokazuje dziełko. Uczniom, którzy doń przyszli, żeby się na podstawie jego wiedzy przygotować z tematów okupacyjnych dał jeszcze materiały rękopiśmiennicze, kolejnym zainteresowanym wręcza już broszurkę.

Ale to tylko malutki fragment dorobku M. Kubickiego. W swym długim życiu udzielał się na różnych polach, grał w kapeli koźlarskiej, był strażakiem i do dziś jest honorowym prezesem OSP. Jak twierdzi, w jego rodzinie każdy ma w sobie strażacką krew. Na dowód z pękatych teczek wyciąga materiały, zdjęcia, na których widnieje jego ojciec, Karol Kubicki.

- Ojciec zapisał się do straży w roku jej powstania - 1925, a trzy lata później, jako sekretarz OSP, był inicjatorem zakupienia sztandaru dla jednostki - opowiada M. Kubicki, który w niedawno odtworzył też historię przyprostyńskich ochotników. Zmieściła się na 33 stronach opracowania, które oprawione i wydrukowane w kilkudziesięciu egzemplarzach zostało przygotowane cztery lata temu na 80-lecie OSP.

Wolą polską tradycję

Materiały strażackie mówią, iż pierwszym naczelnikiem OSP został kowal Bolesław Tomiński, zastępcą krawiec Józef Dulat, sekretarzem Jan Prusak. Wybrano dowódców oddziałów: sikwy, wody i toporników. Na zebranie założycielskie przyszło 26 osób; dwa lata później OSP liczyła już 45 członków.
Pana Marian wskazuje, że tak naprawdę straż w Przyprostyni jest dużo starsza. Zorganizowano ją w czasach zaboru pruskiego jako... przymusową straż ogniową! W 1885 r. zbudowano koło cmentarza remizę. Stoi do dziś. Widać datę. Kupiono też konną sikawkę oraz trzy drewniane beczkowozy, tzw. kufy. Przyprostynianie jednak nie uznali pruskiego przymusu jako początku OSP i w 2005 r. świętowali 80-lecie, choć mogliby 120-lecie.

Podobnych zapisków i ciekawostek M. Kubicki posiada sporo. Wiele wiadomości "trzyma" też w głowie.

- Od urodzenia jestem związany z Przyprostynią, dużo z tego, co się zdarzyło widziałem na własne oczy - stwierdza. - W czasie okupacji miałem 15 lat i cały czas tu mieszkałem, w tym domu. Pamiętam pierwsze wysiedlenie Wojciecha Małychy. Dlatego o tych sprawach piszę. Robię to z myślą o dzieciach i wnukach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska