MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pan Przemysław hoduje konie arabskie

Grażyna Zwolińska 68 324 88 44 [email protected]
Piękny ogier Black Shadow do stadniny Przemysława Sawickiego przyjechał pięć lat temu z Niemiec. - Ma rzadką wśród koni arabskich karą maść - podkreśla właściciel.
Piękny ogier Black Shadow do stadniny Przemysława Sawickiego przyjechał pięć lat temu z Niemiec. - Ma rzadką wśród koni arabskich karą maść - podkreśla właściciel. fot. Mariusz Kapała
- Jestem szaleńcem, czuję ciarki na plecach, jak widzę ładnego konia - śmieje się Przemysław Sawicki z Kalska. Dlaczego hoduje konie arabskie? - Bo są piękne - odpowiada.

Pierwszego araba zobaczył w 1993 r. w stadninie w Ochli, następne w Janowie Podlaskim. Fascynacja tymi wspaniałymi zwierzętami została mu do dziś. I rośnie.

Papion, syn Prokanisty

Pierwszą klacz, Furdę, kupił w 2000 r. jako brak hodowlany. Bo dwa razy poroniła. Poza tym była przepiękna. Potem zjawiła się Emona. Nie były to konie najwyższej klasy, ale na takie było go wtedy stać. Gniadą Prokanitsę sprowadził z Włoch sześć lat temu. I to był prawdziwy początek jego wielkiej przygody z arabami. Prokanitsę ma do dziś. To na jej synu, Papionie, wygrał w tym roku rajd długodystansowy i został mistrzem Polski na 60 km.

- Jestem szaleńcem, czuję ciarki na plecach, jak widzę ładnego konia - śmieje się pan Przemysław. I dodaje, że można hodować coś, nie mieć sukcesów, a i tak być zadowolonym. A co dopiero, jak się te sukcesy ma i udaje się zrobić rzeczy wydawałoby się niemożliwe.

Wystarczy wspomnieć o czempionacie w Dubaju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Na zaproszenie króla pojawili się hodowcy i najlepsze konie arabskie z całego świata. Popo pana Przemysława w swojej klasie był czwarty. To niezwykły sukces dla prywatnego hodowcy z niedługim przecież stażem. Ogromnym wyróżnieniem jest też zdobyty w 2006 r. tytuł najlepszego polskiego prywatnego hodowcy koni czempionatowych. Pucharów i nagród Sawicki ma zresztą o wiele więcej.

Udział w aukcjach i czempionatach jest okazją do spotkania znanych ludzi. W ten sposób pan Przemek poznał Charliego Wattsa, perkusistę zespołu The Rolling Stones, i jego żonę Shirley, która co roku na aukcji w Janowie Podlaskim kupuje klacze do swojej wielkiej stadniny.

Pięć klaczy Mahometa

Elasa, klacz na pierwszym planie, pochodzi z hodowli w Michalowie. Dała już jednego ogierka. Teraz jest w ciąży z championem Stanów Zjednoczonych ogierem Enzo. Urodzi w marcu. Razem z nią biegnie roczne źrebię Esalka z hodowli Przemysława Sawickiego.
(fot. fot. Mariusz Kapała)

Sawicki od dziecka był oswojony z końmi. Urodził się na wsi. W gospodarstwie były konie, oczywiście zwykłe, robocze. Z ojcem "zrywał" nimi drzewa w lesie. Pracował w stadninie w Ochli. Kiedy z czasem został dyrektorem i współwłaścicielem Spółki Rolnej w Kalsku, prywatnie zaczął hodować araby. W tej chwili ma ich 21. Ojcami źrebaków są najlepsze ogiery z Polski i świata. W przyszłym roku jesienią wszystkie konie przeprowadzą się do nowego siedliska w niedalekim Rosinie.

O arabach pan Przemysław może opowiadać godzinami. To najstarsza rasa na świecie. Żyły na pustyni, gdzie udawało się przetrwać najsilniejszym. Na długich dystansach dziś nie mają sobie równych.
- Wszystkie rasy koni szlachetnych mają dodatek krwi koni arabskich. Posiadają o jedno żebro mniej i dlatego ich budowa jest bardziej proporcjonalna niż innych koni, a tym samym piękniejsza - tłumaczy Sawicki.

Trudno nie przyznać mu racji, obserwując na wybiegu jego wierzchowce. I nie ma się co dziwić, że araby były sprowadzane przez królów i magnatów, ale też rabowane w wojnach. Rodowody tych koni sięgają 1600 r. Według legendy, wszystkie pochodzą od pięciu klaczy Mahometa.

Za 1 mln 250 tys. euro

Pan Przemysław przekonuje, że nie ma przesady w twierdzeniu, że Polska ma najpiękniejsze konie arabskie na świecie. Pochodzą głównie z państwowych stadnin w Janowie Podlaskim, Białce i Michałowie, gdzie procentuje mądrość hodowlana byłych i obecnych dyrektorów. Jest też około dziesięciu prywatnych, liczących się w branży, polskich hodowców.

Dziś Arabowie wykupują najlepsze konie, płacąc za nie bajońskie sumy. W ub. roku na aukcji w Janowie Podlaskim klacz Kwestura, czempionka świata z 2007 r., wyhodowana w stadninie Michałów, sprzedana została za rekordową, nigdy wcześniej nieosiągniętą kwotę 1 mln 250 tys. euro! Na szczęście, nie wszystkie konie arabskie są tak drogie. Niektóre można kupić już za około 4 tys. zł. Są bardziej dostępne dla polskiej kieszeni niż kilkanaście lat temu. Warto też wiedzieć, że kiedyś klaczy arabskich było w Polsce ok. 400, dziś ok. tysiąca.

Skąd pewność, że konie są czystej krwi? - Innych arabów nie ma, w historii Beduini dbali o czystość rasy, dziś pomaga nam technika - wyjaśnia pan Przemysław. - Wszystkie źrebaki mają potwierdzone macierzyństwo i ojcostwo dzięki badaniom DNA. Imiona koni arabskich nadaje się od pierwszej litery imienia matki. To samo imię nie może się powtórzyć w ciągu 25 lat.

Malutkie, ale calutkie

Hodowca z Kalska podkreśla, że nie marzy o wielkiej stadninie. Woli "malutkie, ale calutkie". Chce mieć ładne konie, żeby kiedyś powiedzieli: "O, to jest koń Sawickiego". Jak nadaje źrebakowi imię, dopisuje też P.S., żeby kojarzono, że wyhodował go Przemysław Sawicki.

Dziś dumą stadniny są kobyły: Prokanitsa, Słonka i Gracja Bis. - Tak doskonały materiał hodowlany to klucz do sukcesu - przekonuje. Ale potrzebne jest jeszcze szczęście. Bo można najlepszą klacz kupić i nic... To szczęście pan Przemysław wyraźnie ma. Także w życiu osobistym.

- Mam wspaniałą żonę Magdę. Podczas rajdów jest moją serwisantką. Nasza dziesięcioletnia córka Marta jeździ już świetnie konno i odnosi pierwsze sukcesy w zawodach. Młodsza Natalia ma konie w nosie, bo interesuje się akrobatyką. I dobrze, bo za dużo byłoby końskich szaleńców w rodzinie - śmieje się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska