- Cieszy się pan, że jest remis we Wrocławiu, czy może smuci, że nie udało się wygrać?
- Nie wiem, a jak wy sądzicie?
- To my pytamy.
- Chętnie posłucham oceny.
- Remis nie był taki zły w kontekście tego, co wydarzyło się w drugiej części meczu. Pana kolej.
- Nie wspominam tego toru zbyt dobrze. Co roku jest na nim męczarnia. W tamtym sezonie miałem we Wrocławiu upadek, jednak nie zaszkodził zbytnio mojej psychice. Dziś miałem w ogóle nieudany dzień i moja jazda też była nierówna. Żałuję jednego biegu, który mogłem wygrać, a nie zwróciłem uwagi i Peter Ljung mnie minął. Wynik całych zawodów nie był najgorszy, boooooooooooo, bo Wrocław jest mocny na swym torze. Potwierdzili, że ich liderzy trzymają fason.
- Dlaczego cały zespół miał problem ze startami?
- Może dlatego, że taki jest sport. Nie możemy przewidzieć, że jadę z pierwszego pola i zdobywam trzy punkty. Wszystko się może zdarzyć. Może jakieś złe dopasowanie do specyficznej nawierzchni wrocławskiego toru. Wiedzieliśmy, że tylko start się będzie liczył i nikt nie myślał o mijankach po trasie. Nie miałem najgorszych startów, ale wiem, że dałem ciała w ostatnim biegu. Źle się ustawiłem, po puszczeniu sprzęgła wpadłem w inną koleinę, majtnęło mnie i już było po wszystkim. Tym bardziej, że miałem czwarte pole. Po pierwszym łuku już wiedziałem, że nic nie zrobię. Reszta moich startów nie była zła.
- Czy ogólnie złe samopoczucie w danym dniu ma wpływ na szybkość startu?
- Na pewno. To tak, jak człowiek wstanie rano lewą nogą i ma w pracy do d… dzień. Dlatego też uważam, że dziś byłem trochę niemrawy. To wyszło na torze. W pierwszych biegach jechałem spięty, w zupełnie nieswoim stylu, a i tak wywalczyłem, o dziwo, osiem punktów. Mimo wszystko jestem zadowolony.
- Pewnie spodziewał się pan zaproszenia do biegu nominowanego?
- Już zdążyłem się przyzwyczaić, że jadę swoje trzy ostatnie biegi pod rząd. To nie jest zbyt dobre, bo między II i VII wyścigiem mamy sporą przerwę. Nie chcę narzekać na takie pierdoły, ale są pewne szczegóły, które mi przeszkadzają. Wolałbym być na torze, co drugi, trzeci bieg, żeby być w sztosie, a tu nagle przerwy, warunki się zmieniły. Na przykład w siódmym wyścigu miałem problem, musieliśmy korygować przełożenia. W dwóch ostatnich wyścigach zupełnie zmieniliśmy motor i pojechałem w ciemno. Poza plamą z Ljungiem nie wyszło najgorzej.
- Ale ten Ljung wcale nie był taki słaby.
- Oni są nieobliczalni. Gdybyśmy Zbigniewa Sucheckiego postawili w pierwszych wyścigach z wewnętrznych pól, mógł wygrywać. We Wrocławiu decydował pierwszy łuk i nie widziałem, żeby ktoś z czwartego pola założył całą stawkę i zwyciężył.
- Stelmet Falubaz Zielona Góra faworyt, duże nazwiska, a tydzień temu porażka, teraz remis. Tacy jesteśmy mocni?
- Tak, tak… Ale mam coś na was. Najważniejsze są play offy. Nie jest ważne, z którego miejsca do nich wejdziemy. Dowiedliśmy tego w poprzednich latach. Tak samo jest w koszykówce czy piłce nożnej. Później wszystko i tak zacznie się od nowa, więc nie ma sensu nadmiernie przeżywać czy teraz wygramy, czy jeszcze przegramy jakiś mecz. Czekajmy na play offy!
Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?