Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Patryk Dudek - skarb rodziców i Falubazu

Marcin Łada 68 324 88 14 [email protected]
Dudkowie w komplecie. Pani Honorata otoczona swymi mężczyznami: mężem Sławomirem i synem Patrykiem. To nie tylko sympatyczna rodzina, ale też dobrze działający zespół.
Dudkowie w komplecie. Pani Honorata otoczona swymi mężczyznami: mężem Sławomirem i synem Patrykiem. To nie tylko sympatyczna rodzina, ale też dobrze działający zespół. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Honorata i Sławomir Dudkowie mówią o synu, że jest ich życiową inwestycją. Pieniądze i czas poświęcają wyłącznie karierze żużlowej Patryka. Efekty już są: tytuł mistrza Polski juniorów oraz oferty z wielu klubów.

Fani Falubazu niedawno ściskali kciuki, żeby młody Dudek został przy W69. Umowa wygasła, a na zdolnego młokosa czaiło się kilka klubów. Musiały obejść się smakiem, bo Patryk postawił na Zieloną Górę. Tak, jak kiedyś ojciec.

PRZESIĄKANIE

Ich jedynak przyszedł na świat w Bydgoszczy, ale tylko dlatego, że pani Honorata miała znajomą w tamtejszym szpitalu wojskowym i mogła liczyć na znacznie lepsze warunki. Dwa miesiące spędzili później u rodziców pod Toruniem. Świeżo upieczony ociec musiał myśleć o meczach i zarabianiu pieniędzy. Także u dziadków Patryk ujeżdżał później pierwsze "pojazdy". - W bloku młody mógł jeździć tylko trójkołowcami, a u teściów był domek, podwórko i większe możliwości. Pierwszą maszynkę na akumulator kupił mu dziadek - wspomina pan Sławek. A później junior był praktycznie skazany na żużel. Ojciec musiał jeździć na mecze swoim samochodem, żona robiła za kierowcę podczas dalszych podróży, a "młody", chcąc nie chcąc, uczestniczył w wędrówce po różnych stadionach.

Czasem zostawali tylko we dwóch. - Żona pakowała mi synka. Weź przypilnuj dziecko! Jak to miałem robić? Mamusia jechała na zakupy, a tatuś włączał wodę i masz chlap tam. Zamiast zrobić motocykl w trzy, cztery godziny, robiliśmy cały dzień. A później jeszcze miałem wodę w butach i kasku - pan Sławek wspomina pierwsze lata "współpracy".

NARODZINY ŻUŻLOWCA

W pokoju Patryka dominują akcenty żużlowe: kaski, pęczniejąca kolekcja nagród, a na ścianie imponujące graffiti, którego tematem jest oczywiście speedway
(fot. fot. Tomasz Gawałkiewicz)

Później los chciał zniechęcić i rodziców, i młodego Patryka do poważniejszych przygód z motorami. Ojciec zabrał go na tor przy Wrocławskiej, gdzie miał wypróbować "małą yamaszkę". - Pamiętam mój pierwszy prawdziwy motocykl i nie wspominam go zbyt miło - przyznał "Duzers". I trudno się dziwić, bo zrobił dwa kółka i zamiast skręcić pojechał prosto w płot. Ojciec był przerażony, bo dzieciak nie miał kasku, ochraniaczy. - Strasznie się wystraszyłem, a młody płacze, że spodnie podarł i mama będzie krzyczała - wspomina senior.

W wieku 11 lat Patryk odstawił żużel na boczny tor. Często bywał u babci na osiedlu Pomorskim i wolał wyskakiwać z kumplami pograć w piłkę, a nie na stadion. Nie wytrzymał jednak długo i znów ruszył pomagać seniorowi w przygotowaniach do zawodów. Tak długo podprowadzał motocykle ojca, aż zapragnął spróbować na swoim. - Poprosiłem tatę, żeby mi złożył motor. Pierwsze jazdy miałem w Poznaniu - "młody" dokładnie pamięta debiut.

Pan Sławek nie namawiał, nie naciskał, ale w głębi duszy chciał mieć następcę. - Gdyby nie on, może pomagałbym innemu chłopakowi. Ale chciałem, żeby to był mój syn - przyznał.
Nastąpił przełom, ale po drodze trzeba było jeszcze zdobyć zgodę mamy. - Nie miałam oporów. Wszystko przyszło jakoś tak naturalnie. Mąż jeździł, Patryk z nami - przyznaje pani Honorata. - Pomyślałam niech spróbuje, może mu się odwidzi.

Nie odwidziało się i w ubiegłym roku w rodzinie pojawił się kolejny żużlowiec.

ŻYCIOWA INWESTYCJA

Ojciec spędził większą część kariery w Falubazie, ale synowi nie było po drodze do Zielonej Góry. Trenującym na toruńskim torze młokosem, jako pierwszy zainteresował się prezes tamtejszego Unibaksu Wojciech Stępniewski. Zaprosił seniora Dudka na rozmowę i ustalili najważniejsze punkty umowy. Sternik "Aniołów" nie omieszkał się nią pochwalić Robertowi Dowhanowi. Reakcja była błyskawiczna.

- W środę byliśmy w Toruniu, a w piątek na rozmowie z prezesem Dowhanem - wspomina pan Sławek, który zdecydował wtedy, że Patryk zacznie karierę w Falubazie. - Mam do dziś trochę moralnego kaca, bo nie lubię łamać słowa. Torunianie naprawdę dużo nam pomagali.

Rodzice już wtedy postawili sobie jeden cel. Wszystko podporządkują karierze Patryka. - Wymyśliłem sobie biznes: inwestujemy w syna. Jeśli wszystko będzie się rozwijało, jak do tej pory, to kiedyś będą z tego profity - przyznał pan Sławek. Jak postanowili, tak robią.

- Patryk nie bierze udziału w rozmowach z klubami i sponsorami. Ma się skupiać na jeździe i dobrymi wynikami dopingować nas do dalszej pracy - Dudek senior jest wierny zasadzie, którą sobie wymyślili. Chronią też syna przed balonem popularności i presją. Swego czasu gromili dziennikarzy. - Spokojnie, spokojnie! - odpowiadali, gdy pytaliśmy, kiedy komplementowany nastolatek zadebiutuje w ekstralidze.
- No taki jest właśnie tato. Takie ma podejście do życia - śmieje się Patryk.

- A kto się będzie później tłumaczył? - przerywa senior. - Panie Sławku co się dzieje z Patrykiem? Robił po osiem punktów, a teraz jeden. Ja będę chodził po sponsorach. Zapytają: sodówka jakaś czy co? Wolę, żeby to wszystko szło powoli. Mocne uderzenie, a później?

MISTRZ POLSKI JUNIORÓW

- Nareszcie będę miała zdjęcie z synem - ucieszyła się pani Honorata i błyskawicznie dała buziaka swemu ulubionemu żużlowcowi. To dopiero fanka!
(fot. fot. Tomasz Gawałkiewicz)

- Już przed turniejem czułam, że coś z tego będzie - pani Honorata wspomina sierpniowy finał MPJ w Lesznie, który skończyły się zwycięstwem jej syna. - Mam po prostu złoty medal. Utrzymuje poziom i będę się starał być lepszy - dorzucił Patryk, a ojciec zażartował: - Nic się nie zmieniło poza kilkoma wizytami w zakładach pracy.

Ale na poważnie przyznali, że ogromnie ucieszył ich ten sukces. - Tytuł to także nagroda dla nas i forma podziękowania dla sponsorów. Jego punkty, medale są jak "dziękuję". Ludzie, którzy nam pomagają czują, że dołożyli swą cegiełkę - przyznaje pan Sławek.

W Lesznie wydarzyło się coś jeszcze. Po pierwszym wyścigu pani Honorata usłyszała od zaprzyjaźnionego mechanika, że chłopaki powinny zejść z przełożeniem w dół. Nie mogła się dodzwonić do męża, ale syn sam wyczuł motocykl i poprosił ojca o zmianę. Pan Sławek uważał, że wszystko jest OK, ale "skoro chcesz"... i założył mniejszą zębatkę. Wyszło mistrzostwo Polski, a Patryk udowodnił, że zrobił kroczek do przodu. W czasach, gdy o sukcesie decydują niuanse, wiele rozstrzyga się jeszcze w parkingu.

Umiejętność dopasowania maszyny do warunków nabiera ogromnego znaczenia, a "młody" to czuje.
Ale mijający rok miał też dla rodziny Dudków nieco ciemniejsze strony. Kontuzja, nieudany start w eliminacjach krajowych do MŚJ i brak powołania do kadry na finał DMŚJ tkwią im w pamięci, jak cierń w oku. Pierwszą wyrzuca sobie "Duzers", a drugą jego ojciec.

Pan Sławek miał zawieźć silnik do remontu, ale pomyślał, że zrobi to po treningu, który zarządził dla "Orzełków" Marek Cieślak. Koledzy rywalizujący z jego synem o miejsce w kadrze przyjechali przygotowani, jak na zawody, a "młodemu" nie szło. Senior nie mógł sobie darować, że zostawił remont na później. Może syn szybciej pojechałby z Orłem na piersi...

NAUKA, PRACA TO DNI NASZYCH TREŚĆ

"Zasypany" żużlem Patryk miewa czasem chwile wytchnienia. Koleżanki, koledzy, którzy go otaczają nie są fanatykami Falubazu i przynajmniej wtedy obowiązują inne tematy.

- Raczej starsi kibice nie dają nam spokoju. Każdy pyta: z kim podpiszą? Co słychać w klubie? Momentami mam już tego dosyć. Gdzie się człowiek nie odwróci, tam pytania o skład - pani Honorata też ma momentami dość ukochanej "szlaki".

Junior Dudek musi także znaleźć czas na szkołę. Jest uczniem drugiej klasy Liceum Społecznego w Zielonej Górze. Nad postępami syna czuwa głównie mama, która z uśmiechem przyznała, że dorobiła się przez to miana "domowego kata".

- Nauczyciele podchodzą do niego bardzo profesjonalnie. Można zaliczać zaległości, a to pozwala mu koncentrować się na żużlu. Nie musi się martwić czy go nie wyrzucą ze szkoły - przyznaje pan Sławek i dodaje, że relacje ze szkołą były ważnym elementem wyboru zielonogórskiego klubu na dwa kolejne lata.
W wolnych chwilach Patryk lubi odpalić ulubione gry i trochę podoginać komputer. Zimą chętnie przypina narty albo deskę. - To bardzo przyjemny sposób na spędzanie czasu w górach. Wybrałbym teraz deskę, bo to o wiele przyjemniejsza jazda - przyznaje.

Podczas obozu kadry i pojedynków na biegówkach zostawiał za plecami samego trenera Cieślaka, który słynie z niezłego tempa.

A idole? - Chciałem od każdego zawodnika coś zapożyczyć. Podobają mi się starty "Fredka". Na dystansie świetny jest Jason Crump. A jeśli chodzi o sylwetkę chciałem coś podebrać z Andreasa Jonssona - wylicza Patryk. - Stało się trochę inaczej i wyszedł Patryk Dudek.
Jedyny i niepowtarzalny, jak cała rodzinka, z którą rozmawiałem o żużlu zdecydowanie dłużej niż zaplanowaną godzinę. Ale byli przygotowani, jak to zawodowcy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska