Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Patrzę na wierzchołek

Robert Gorbat
Matej Ferjan. Ma 30 lat. Brązowy medalista IMŚJ (1998), dwukrotny stały uczestnik GP (2001 i 2002), raz startował z dziką kartą (2006). W Polsce zawodnik klubów z Grudziądza, Zielonej Góry, Częstochowy, Opola, Ostrowa Wlkp., Krosna i teraz z Gorzowa Wlkp. W br. będzie jeździł także we Włoszech, Szwecji, Czechach i na Węgrzech.
Matej Ferjan. Ma 30 lat. Brązowy medalista IMŚJ (1998), dwukrotny stały uczestnik GP (2001 i 2002), raz startował z dziką kartą (2006). W Polsce zawodnik klubów z Grudziądza, Zielonej Góry, Częstochowy, Opola, Ostrowa Wlkp., Krosna i teraz z Gorzowa Wlkp. W br. będzie jeździł także we Włoszech, Szwecji, Czechach i na Węgrzech. fot. Kazimierz Ligocki
Rozmowa z Matejem Ferjanem, słoweńskim żużlowcem Stali Gorzów Wlkp.

- Chodzą słuchy, że zamierzasz osiąść nad Wartą na stałe. Podjąłeś już decyzję o rozstaniu się z piękną Słowenią? - Na razie zamieszkam tutaj na rok. Nie wykluczam, że zostanę dłużej, bo Gorzów ma bardzo korzystne położenie. Blisko stąd do Berlina, skąd mogę bezproblemowo latać do Szwecji i Włoch. Tam również mam ligowe obowiązki. Po rozwodzie chcę też jak najczęściej odwiedzać w Słowenii mojego trzyletniego synka Marka.

- Od czterech lat jeździsz z węgierską licencją. Dlaczego nie ze słoweńską? - Bo pojawiły się istotne różnice zdań między mną, a słoweńską federacją. Utrudniała mi występy w Grand Prix, wymuszała na mnie starty w lidze słoweńskiej kosztem polskiej. Jedynym wyjściem była zmiana.
- Słowenia ma bardzo rozwinięty sport wyczynowy. Jakie miejsce zajmuje w nim żużel? - Jest mało popularny. Obecnie mamy tylko siedmiu zawodników i trzy tory: w Krsko, Lublanie oraz Lendavie. Przeciętny słoweński kibic raczej nie wie, kim jest Matej Ferjan i jaką dyscyplinę uprawia. A gdyby się dowiedział, że speedway, to raczej myślałby o motocrossie. Nawet gdybym został mistrzem świata, niewiele osób by się tym przejęło.

- Gorzowscy kibice wiążą z tobą bardzo duże nadzieje. Widzą cię nawet w roli lidera drużyny... - Chciałbym być najlepszy, ale w zespole jest przecież wielu znakomitych zawodników. Moim celem minimum jest zdobywanie w każdym meczu dziesięciu punktów. Choć z drugiej strony z ,,dychy'' nigdy nie będę zadowolony. Najważniejsze, by wygrywała drużyna i wróciła do ekstraligi.

- Na torze przy ul. Śląskiej zawsze szło ci bardzo dobrze. W ubiegłym roku zdobyłeś tu najpierw 11 oczek i dwa bonusy, a potem 18 punktów. Skąd tak świetna dyspozycja? - Odpowiada mi i nawierzchnia, i geometria tego obiektu. Od trzech lat, gdy przesiadłem się z jawy na GM-y, nie narzekam też na jakość mojego sprzętu. W trakcie ostatniego meczu w Gorzowie musiałem skorzystać z rezerwowego motocykla, a i tak zdobyłem na nim duży komplet.

- Chciałbyś jeszcze raz spróbować swoich sił w Grand Prix? - Zdecydowanie tak. Gdy startowałem w tym cyklu w latach 2001 i 2002, rywalizacja toczyła się systemem pucharowym z udziałem 24 zawodników. Teraz jeździ tylko 16 i każdy ma zagwarantowane pięć startów. Grand Prix to moje marzenie, sportowy cel, do którego bezustannie dążę. Jak człowiek ma duszę sportowca, to zawsze będzie spoglądał w stronę wierzchołka.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska