- Ostatnie dwa sezony spędziłeś we Francji. Jak znajdujesz po tym czasie polską superligę?
- Z zagranicy wróciłem do Polski nie tylko ja, ale też wielu znakomitych zawodników. Przez dwa lata zdążyło również dojrzeć wielu młodych tenisistów. Zespoły są więc bardzo mocne i wyrównane. O zwycięstwo trzeba walczyć w każdym meczu ze wszystkich sił, nie ma mowy o lekceważeniu któregokolwiek rywala. Jeśli ktoś zechce dopisać sobie punkty jeszcze przed spotkaniem, to może przeżyć spore rozczarowanie.
- Zauważyłeś też jakieś zmiany organizacyjne?
- Superliga stała się bardzo profesjonalna i widowiskowa. Zarządza nią sportowa spółka akcyjna, jeden mecz w każdej kolejce jest transmitowany na żywo przez Orange Sport, spotkania odbywają się w pięknych halach, a na trybunach zasiada coraz więcej kibiców. To są zmiany w dobrym kierunku. Na pewno przysłużą się rozwojowi tenisa stołowego w Polsce.
- Jadąc do Gorzowa nie pomyliły ci się drogi i nie skręciłeś do Górek Noteckich?
- Miałem trochę inną drogę (śmiech). Ale dobre wspomnienia zostały. Grałem w Pełczu Diamancie przez pięć sezonów, zdobyłem z tą drużyną brązowy medal drużynowych mistrzostw Polski. Górki doczekały się w końcu pięknej hali, za to straciły zespół. Szkoda, że tak się stało...
- Dlaczego po powrocie z Francji wybrałeś Gorzów?
- Bo dostałem taką propozycję od trenera Szymona Kulczyckiego, z którym kiedyś grałem razem w Górkach Noteckich. Doskonale znam gorzowskie środowisko. Przez lata tutaj trenowałem, nawet mieszkałem. Wróciłem więc, jak do siebie.
- W Pełczu Diamancie zawsze byłeś liderem. W Gorzowie ta rola jest na razie zarezerwowana dla Martina Olejnika. Nie przeszkadza ci pozycja numer dwa?
- To nie ma większego znaczenia. Najważniejsze, by wygrywała drużyna. Na razie idzie nam całkiem dobrze. Na sześć spotkań przegraliśmy tylko jedno, z Olimpią Unią Grudziądz w naszej hali.
- A jak ocenisz swój indywidualny dorobek z pierwszej części rozgrywek?
- Na pewno mógł być lepszy. Obserwatorzy mówią, że gram widowiskowo, lecz na dziewięć pojedynków wygrałem tylko pięć. Myślę, że w następnych miesiącach będzie lepiej. Jestem typem człowieka, który potrzebuje trochę czasu na zaadaptowanie się w nowym klubie. Gorzovia Romus nie była mi obca, jednak wcześniej nigdy nie grałem w jej barwach.
- Na długo związałeś się z Gorzowem?
- Na razie na rok.
- Czy przedłużenie kontraktu jest związane ze sportowym wynikiem w tym sezonie?
- Nikt w klubie nie stawia tak sprawy, choć wszyscy mamy ambicję znaleźć się przynajmniej w play offach czołowej czwórki. Dotychczasowe mecze pokazały, że stać nas na ogranie każdego zespołu, nawet mistrzowskiej Bogorii. Teoretycznie powinniśmy walczyć o medale w towarzystwie drużyn z Grodziska Mazowieckiego, Grudziądza i Rzeszowa. Ale praktyka może pokazać coś zupełnie innego.
- Masz jakieś indywidualne cele na ten sezon?
- Najważniejszy jest taki, by grać coraz lepiej. Zaplanowałem kilka startów w turniejach z cyklu Pro Tour. Wierzę, że przynajmniej z niektórych z mich nie wrócę z pustymi rękoma. Chcę się też pokazać w meczach reprezentacji Białorusi. We wrześniu zdobyłem z nią w Czechach tytuł drużynowego wicemistrza Europy, choć akurat mój wkład do tego sukcesu był niewielki. Wystąpiłem w trzech pojedynkach i wszystkie przegrałem.
- Podobno nie jesteś już wolnym mężczyzną?
- Wolny jestem, tyle tylko, że żonaty (śmiech)! Pół roku temu powiedzieliśmy sobie ,,tak'' z moją rodaczką Darią. Na stałe mieszkamy w moim rodzinnym Bobrujsku.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?