Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pianino, które waży

DANUTA P. MYSTKOWSKA
- Puszczam płyty na starym patefonie i przenoszę się w inny świat... - rozmarza się Adam Rajchel
- Puszczam płyty na starym patefonie i przenoszę się w inny świat... - rozmarza się Adam Rajchel MARIUSZ KAPAŁA
Pościel w nuty, krawaty w gitary, butelki w trąbki. I ponad sto instrumentów. Tak wygląda świat Adama.

- Ludzie mnie chyba lubią - Adam Rajchel zamyśla się na chwilę. Z półki zdejmuje weselną wódkę. Dostał ją w prezencie od kolegi. - To już czwarta butelka - wyjaśnia. - Wszystkie są pełne! I takie pozostaną.
Obok czystej stoją inne trunki: likiery, whisky, wódki kolorowe. Też prezenty. Od przyjaciół, znajomych, rodziny. Ale nie o zawartość Adamowi chodzi. Liczą się opakowania. Wyłącznie. A opakowania są niezwykłe: wszystkie butelki mają kształt trąbek, saksofonów, gitar... - Jestem zakręcony muzycznie - Adam pokazuje krawat. (Na niebieskim tle namalowane skrzypce). - Cały mój świat to dźwięki, instrumenty, muzyka. I Fryderyk Chopin.

Pianino, które waży

Kameralne mieszkanie przy Bułgarskiej w Zielonej Górze. Adam prowadzi do małego pokoju. Niedawno mieszkał tu Dominik, najstarszy syn Rajchelów. Skończył studia muzyczne, założył rodzinę, poszedł na swoje. Teraz pokój Dominika przypomina salę wystaw. Z sufitu zwisają włoskie fujarki, do ścian przyczepione alpejskie cytry, mandoliny ("jedną żona znalazła na śmietniku"), skrzypce, bałałajki.
- Ta wojskowa sygnałówka pamięta cara - Adam odczepia ze sznurka metalową trąbkę. Kupił ją na targach staroci. Za grosze. Jak większość instrumentów, które ma w domu. Sporą część dostał od znajomych.
Pod boczną ścianą stoi pianino. Stare, rzeźbione, ma ze sto lat. Waży 300 kg.
- Dziesięciu chłopa ledwie wtargało je na górę - wspomina.
Pianino przywieźli z Cigacic 24 lata temu. Dla Dominika. Fachowcy uznali, że chłopiec ma talent, że powinien grać na jakimś instrumencie. I Dominik grał. Potem pianino zamienił na perkusję. I tak zostało do dziś. - Od tego właśnie pianina zaczęła się moja miłość do starych instrumentów - Adam gładzi klawiaturę. - Dziś mam ich ponad sto. Ile dokładnie? Nie jestem w stanie zliczyć.
Na pianinie stoi patefon. Stary, sprzed wojny, pamięta Piłsudskiego. Obok - winylowe płyty. Też przedwojenne. Adam lubi ich słuchać. - Zamykam wtedy oczy i przenoszę w tamte czasy - rozmarza się na chwilę.

Stradivarii w kawałkach

Zatrzymać czas. Cofnąć do przeszłości. Wyzwolić wyobraźnię. Pokój Dominika sprzyja takim wędrówkom. - Ciekawe, jaką drogę przeszły te skrzypce - zastanawia się Adam. I delikatnie zdejmuje ze ściany. Dostał je od szwagra w Nowym Sączu. Były w kawałkach. Do Zielonej Góry wiózł je w kartonie po butach. Ostrożnie, żeby nie rozpadły się jeszcze bardziej. A potem sklejał tygodniami. Skrzypce mają dwieście lat. Wzorowane są na szkole Stradivariusa.
- Nie znam historii wszystkich instrumentów - tłumaczy - nie wiem, do kogo kiedyś należały. Na pewno w swoim żywocie przeszły wiele. To fascynujące móc znać ich przeszłość. Szkoda, że niemożliwe.

Gitara na raty

Zdjęcia. Jest ich kilkadziesiąt. Wiszą na ścianie obok siebie. Kolorowe i czarno-białe. Na wszystkich uwiecznione życie Rajchelów: mały Adam z harmoszką, przyszła żona wśród muzyków, stare wycinki z gazet, Dominik i Łukasz z własnym zespołem "Samowar"...
- Nie mam pojęcia, skąd wzięła się w nas miłość do muzyki - zastanawia się Adam. - Mój tata był ślusarzem, mama telefonistką w zakładach gazowych w Kłodzku...
O sobie mówi: rockman. Odkąd sięga pamięcią, rwał się do grania. Miał piętnaście lat, gdy z kolegami założył zespół "Sygnały". Szesnaście, gdy dostał gitarę elektryczną. W Kłodzku było to wielkie wydarzenie. Pamięta: gitara kosztowała 3.333 zł, tyle co dobra pensja dyrektora. Rodzice kupili ją na raty. - Przed sklepem zrobiło się prawdziwe zbiegowisko - wspomina. - To była pierwsza gitara elektryczna, jaką Kłodzko widziało na oczy.
Gitarę ma do dziś. Wisi w sali między Agnieszka Chylińską a Skaldami, Edytą Górniak i Marylą Rodowicz.

Przystanek Adamowo

Na co dzień pracuje w spółdzielni mieszkaniowej w Zielonej Górze. Jest kierownikiem obiektów. Czuwa nad salą konferencyjną przy Działkowej. Salę wynajmują na spotkania i narady różne organizacje. Drugiej takiej nie ma w całej Zielonej Górze. Tutaj wchodzi się jak do jazzowego klubu. Najpierw przedsionek. Przy drzwiach tablica: "dla tych, którzy kochają muzykę". Naprzeciw wielki plakat Stanisława Sojki z autografem. Obok trąbka i afisz Tomasza Stańki. Też z autografem. Dalej - kilkadziesiąt zdjęć. Na wszystkich Adam w otoczeniu artystów: z Hanną Banaszak, Krystyną Sienkiewicz, Danutą Błażejczyk, Grażyną Łobaszewską, Mirą Kubasińską, grupą VOX...
- Tak, na pamiątkę - tłumaczy. - Zawsze kochałem artystów.
Sala konferencyjna. Na ścianach kilkaset fotografii gwiazd. Z różnych lat. Wszystkie oprawione w szkło. Obok Kasi Sobczyk - Edyta Górniak, obok Tadeusza Nalepy - Szymon Wydra. Jest najnowsze zdjęcie Ich Troje. Jest Elvis Presley i Krzysztof Klenczon. Jest Helena Majdaniec i Patrycja Kosiarkiewicz. Są gitary, skrzypce i harmoszki, które nie zmieściły się w domu. Jest przedwojenna perkusja. Adam dostał ją na urodziny. Od syna.
Na tyłach sali - pokój dla gości. Nosi imię Fryderyka Chopina. Tak chciał Adam. Na ścianach wiszą portrety artysty, są płyty z jego muzyką i książki. Jest plakat z festiwalu w Dusznikach. I filiżanki z wzorami nut.
Marzenia są w zasięgu ręki. Trzeba tylko umieć po nie sięgnąć. Kto nie marzy, jest ubogi. Duchowo. Tak uważa Adam. I sięga po marzenia.

Zobaczyć grób Chopina

Był w Piwnicy pod Baranami, poznał Piotra Skrzyneckiego, zaprzyjaźnił się z Andrzejem Sikorowskim... W zeszłym roku odwiedził Majorkę. Zaprosili go przyjaciele z Polski i Niemiec. Ze szczęścia ucałował drogowskaz Valldemossa. W Valldemossa Chopin spędzał czas z George Sand.
- Myślałem, że śnię - wspomina. I wyciąga kronikę. W grubej księdze zapisał swoje wędrówki szlakami mistrza. Takie impresje. Dziesiątki zdjęć, cytatów, refleksji. Jest nawet pieniądz z wizerunkiem artysty. - Teraz marzę o jednym: żeby pojechać do Paryża i na Peer Lachaise zobaczyć jego grób.
Ze ściany zdejmuje gitarę. Przed sobą rozkłada notes z telefonami. Notes ma 25 lat. Między numerami zapisane piosenki. Porządnie, kaligraficznie ("ogólnie jestem wewnętrznie uporządkowanym facetem"). Od Aloszy Awdiejewa po Krzysztofa Daukszewicza. Jest Malagenia - ulubiony utwór żony. I piosenki Andrzeja Sikorowskiego - ulubionego barda. Adam śpiewa jedną z nich: "Torebka kobiety to tajemnica, której wciąż nie mogę zgłębić. To jest coś jakby warkocz komety, do ramienia przywiązany księżyc...".
Lubi śpiewać. To kolejne hobby. Właśnie szykuje się na działkę. Sąsiedzi już czekają. Bez Adama wieczoru udanego nie będzie.
- Lubię, jak coś się dzieje - zamyśla się na moment. - Życie jest jak mgnienie oka. Dlatego cieszę się każdą chwilą, tym co mam. A mam swój świat wypełniony dźwiękami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska