Jeszcze do piątku jej życie przypominało pułapkę bez wyjścia. - Muszę opuścić mieszkanie za długi, nie mam pracy, nie mam pieniędzy, rodzina nie może mi pomóc - płakała kobieta.
Jej ciężką sytuację opisaliśmy w piątkowym wydaniu "GL" w artykule pt. "Pomóżcie jej!". Nasz apel nie pozostał bez odzewu. Jak zwykle nasi Czytelnicy pokazali, że mają wielkie serca.
Pieniądze, meble, wyprawki szkolne...
Od rana telefonowali ludzie z całego województwa. Rencista z Gorzowa zaproponował, że przyjmie rodzinę Nowakowskich do swojego mieszkania. Polak, który na stałe mieszka w Kanadzie, a w Lubuskim jest na urlopie, zaoferował pieniądze. To samo zielonogórzanin. Właścicielka sklepu zoologicznego w Zielonej Górze przygotuje paczkę z żywnością. Kolejna osoba chce przekazać wersalkę i inne meble, a także zeszyty i przybory do szkoły.
Prezes firmy Bomadek z Trzebiechowa chętnie przyjmie panią Bernadettę do pracy od zaraz. Okazało się, że już kiedyś sulechowianka u niego pracowała i miała dobrą opinię. Właściciel zakładu stolarskiego z Sulechowa zatrudni najstarszego syna pani Bernadetty. Ksiądz biskup Adam Dyczkowski przekaże pieniądze, a za naszym pośrednictwem dobre słowo: Szczęść Boże!
- Dziękuje, dziękuję bardzo! - pani Bernadetta znów płacze. Tym razem ze wzruszenia.
Silna i odpowiedzialna
Słowa dotrzymali też urzędnicy. - W ponadgodzinnej rozmowie z panią Nowakowską przedstawiliśmy jej kilka wyjść z sytuacji - mówi Danuta Jurzak, sekretarz miasta. - W poniedziałek ma podjąć decyzję, czy wraca tam, gdzie ma meldunek, czy układa życie u nas. Chyba tu zostanie, bo zależy jej na tym, by po raz kolejny nie przenosić dzieci do nowej szkoły. To silna kobieta. I odpowiedzialna.
Miasto nie może dać Nowakowskim mieszkania z dnia na dzień, ale wyrzucenie na bruk już im nie grozi.
- Z naszej strony pani Bernadetta może liczyć na zasiłek okresowy i celowy - deklaruje Elżbieta Colle, dyrektorka ośrodka pomocy społecznej.
- Dodatku mieszkaniowego nie możemy dać, bo nie jest tu zameldowana. Próbujemy ustalić pobyt jej męża. Może ma pracę i jego dzieci będą mogły skorzystać z ubezpieczenia zdrowotnego.
W poniedziałek sulechowianka jedzie do Zielonej Góry założyć sprawę o rozwód. Urzędnicy podpowiedzieli jej, jak to zrobić za darmo. Po rozwodzie będzie mogła starać się o zaliczkę alimentacyjną - 170 zł na jedno dziecko. Chyba że sąd zasądzi inaczej.
- Jeśli uda mi się zrobić to wszystko, poradzę sobie z życiem - mówi pani Bernadetta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?